Ten obok Florka - to kto?
Okazuje się, że nasi towarzysze z SLD sami sobie wbili gola. Wprowadzili na listę wyborczą uczestnika popularnego programu Big Brother Sebastiana Florka, a teraz sami tego żałują. No bo gdzie się nie pojawi zastęp eseldowskich kandydatów na parlamentarzystów, to wszyscy nic tylko Florka chcą dotknąć, pooglądać, zrobić sobie z nim zdjęcie. Do tego dziewczyny piszczą, że nic powiedzieć się nie da (Gazeta Wyborcza, 18 lipca). A w tłumie przeważają głosy: A ten obok Florka to kto? A już na to pytanie nikt z obecnych wyborców nie potrafii odpowiedzieć.
Wszyscy chcą za granicę
Ostatnio wielu ludzi zatrudnionych kiedyś na państwowych posadach zapragnęło wyjazdu za granicę, tak że nawet pogadać sobie z nimi nie można. Jednego to już z promu uopowcy ściągali helikopterem, a teraz drugiego, byłego prezesa PZU Życie, co już nawet w wakacyjną marynarkę zdążył się przebrać - o słomkowym kapeluszu prasa nie pisała - zakonspirowani policjanci musieli siłą przekonywać, że jeszcze parę osobistych rozmów w Polsce powinien odbyć. Nie za bardzo był chętny, ale go w końcu przekonali. Wydaje się, że policjanci teraz nic nie robią tylko za byłymi urzędnikami chodzą i z drogi na zagraniczne wojaże ich zawracają. To może - z pewną nieśmiałością proponujemy, żeby było taniej, bo przecież z budżetem nietęgo - zamknąć na parę dni granice, wyłapać wszystkich, z którymi prokuratorzy mają do pogadania, hurtem, a nie po jednym w tygodniu, w kosztownych i spektakularnych akcjach...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nieszczęsne mućki
Na froncie negocjacji z Unią Europejską zwycięstwa przeplatają się z porażkami. Najpierw dobre wiadomości. Pozwolono nam jeść ogórki małosolne, a miał być zakaz. Eurokraci złapali się na fortel naszych negocjatorów, że ogórek małosolny jest ważnym elementem naszej narodowej tożsamości. Mniej szczęścia miały, niestety, krowy. Będą musiały wyrobić sobie paszporty. Bez nich nie wpuszczą ich do Europy (Życie, 19 lipca). Już widzimy tych biegających po łąkach urzędników ścigających niesubordynowane mućki. - Paszporcik proszę - rzeknie urzędas. A krowa mu na to rozpaczliwie: - Muuuu. Co, nie ma? To do paki. Na 48 godzin, do czasu wyjaśnienia sprawy.
Wyostrzone sumienie
A to dopiero przytrafiło się Markowi Siwcowi. Od kilku dni sumienie mu się wyostrzyło. Przyczyna tkwi najprawdopodobniej w " szczególnej przestrzeni moralnej ekologii", w której - zdaje się - przebywało od jakiegoś czasu Siwcowe sumienie. Czego jak czego, ale takiego obrotu sprawy nikt by się nie spodziewał. Do tej pory sam prezydencki minister grał twardziela i przekonywał słowami i czynami, że jego sumienie ma niski próg wrażliwości. Nawet parodiowania Ojca Świętego mu nie wyrzucało. Teraz uczucia i sumienie Siwca poruszył artykuł w niemieckim tygodniku dotyczący uroczystości w Jedwabnem. Niemieccy dziennikarze nazwali ją "teatrem absurdu, zgodnym z najlepszą tradycją Sławomira Mrożka i Tadeusza Kantora". Te słowa najpierw ubodły Marka Siwca, później sprofanowały jego uczucia, a wreszcie podeptały sumienie. Prezydencki minister nie wytrzymał i zbolały wysłał do niemieckiego czasopisma list ze słowami zdecydowanego sprzeciwu. Obawiamy się, że jeśli objawy wyostrzenia sumienia nie ustąpią, to wyrzuci mu ono wreszcie ten niechlubny teatrzyk z Kalisza, w którym grał główną rolę, i nie będzie się uchylał od odpowiedzialności oraz bagatelizował sprawy. A jeśli to choroba zaraźliwa, to może i prezydentowi Kwaśniewskiemu się udzieli?