Józef Chełmoński (urodzony w 1849 r. w Boczkach k. Łowicza,
zmarły w 1914 r. w Kuklówce pod Grodziskiem Mazowieckim) - to wielki
polski pejzażysta, malarz wszystkich pór roku, a szczególnie uroków
zimy, gry światła i koloru na śniegu, zamiłowany malarz koni, uznany
za przedstawiciela realizmu. W pewnym okresie, po śmierci Matejki,
uważany był za największego malarza polskiego, równego Staremu Mistrzowi.
W latach 70. i 80. XIX wieku zrobił karierę za granicami
kraju - w Paryżu, a wiele jego płócien było kupowanych przez Amerykanów.
W kolekcjach amerykańskich są one przechowywane do dziś, najczęściej
anonimowo, bo młode pokolenie spadkobierców ceni je jako niewiadomego
autorstwa sceny egzotyczne z minionej Europy.
Chełmoński był uczniem Wojciecha Gersona (1831-1901),
wybitnego malarza i pedagoga, który wykształcił całe pokolenia artystów.
On też wyprowadził młodych artystów z dusznych pracowni w plener.
Gerson inicjował podróże artystyczno-krajoznawcze po całej Polsce,
poparte dokładnymi studiami rysunkowymi i malarskimi, zapełniającymi
szkicowniki. Wpływ Gersona na rozwój malarstwa pejzażowego w Polsce
II połowy XIX wieku był znaczący.
Szkoła Gersona uczyła realizmu i biegłości rysunku. Studia
rysunkowe typów charakterystycznych chłopów i Żydów autorstwa Chełmońskiego,
eksponowane na warszawskiej wystawie, przywodzą na myśl - swoją pogłębioną
atmosferą psychologiczną - pewne studia rembrandtowskie. O tym ustawicznym
ćwiczeniu się w doskonałości rysunkowej pisze w swoim wspomnieniu
o Chełmońskim malarz Antoni Piotrowski, przyjaciel artysty, przedstawiciel
ówczesnej Cyganerii warszawskiej.
Chełmoński wielbił Gersona, ale zaszczepioną mu przez
profesora szkołę realizmu po jakimś czasie przekroczył swoją żywiołowością
i talentem, wychodząc poza jej ramy.
Chełmoński nie od razu zdobył uznanie w kraju i poza
jego granicami, np. berlińskich Niemców raziła nadmierna dynamika
pewnych dzieł artysty.
Chełmoński przebywał długo w Paryżu, ale tworzył tam
zawsze swoją sztukę, według swojej wizji, na tematy niezmiennie związane
z Polską: polski pejzaż, polskie sceny rodzajowe, konie, sławne rozpędzone "
czwórki" itp. Nie ulegał wpływom otaczających go we Francji stylów
malarstwa, np. impresjonizmowi. Jego obrazy dzięki wysokiemu poziomowi
warsztatowemu i atrakcyjnej oryginalności tematycznej zyskały wreszcie
wielką sławę.
Można by zastanawiać się, czy owe malowane przez Chełmońskiego,
a tak bardzo popularne i uwielbiane przez odbiorców rozpędzone zaprzęgi
lub sanie, z sylwetkami niemal apokaliptycznych koni pędzących "na
widza", można zaliczyć do kompozycji realistycznych? Ich wyraz jest
bardzo ekspresyjny, a rzeczywistość przekomponowana dla osiągnięcia
maksimum nastroju. Kiedyś w Krakowie w Teatrze Starym Andrzej Wajda
posłużył się takim właśnie obrazem Chełmońskiego w przedstawieniu
Biesów Dostojewskiego, które reżyserował. "Czwórka" rozpędzonych
koni była wyświetlana na ekranie, a towarzyszyła temu ekspresyjna
muzyka Zygmunta Koniecznego. To wprowadzenie w spektakl teatralny
robiło duże wrażenie na widzach, a symbolizowało nie okiełznane przez
człowieka namiętności. W moim subiektywnym odczuciu, od tej pory
rozpędzone konie Józefa Chełmońskiego będą mi się tak kojarzyć, wzbudzając
lęk. Chełmoński namalował tego typu kompozycji wiele, może zbyt wiele?
- ale liczne zamówienia zmuszały czasami sławnego artystę do nieco
seryjnych realizacji. Tak wielka popularność pozwoliła artyście i
jego rodzinie, dzięki ogromnym zarobkom, żyć w dużym stylu w Paryżu
i na wsi francuskiej trzymać sfory psów oraz konie pod wierzch, na
których artysta dużo jeździł. Jego żywiołowa natura potrzebowała
dużo ruchu.
Jednak u szczytu swojej sławy, w 1887 r., Chełmoński
wraca z Paryża do kraju, kupuje modrzewiowy dworek (z początków XIX
wieku) w Kuklówce, niedaleko Grodziska Mazowieckiego, na rdzennym
monotonnym Mazowszu, i tam pozostaje do końca życia. W Kuklówce powstają
jego obrazy w nastroju uduchowienia z odcieniem melancholii, np.
Pod Twoją obronę, gdzie nad smutnym w nastroju pejzażem, na zachmurzonym
niebie dostrzegamy Matkę Bożą Częstochowską. Do takich przesiąkniętych
melancholijną metaforą obrazów należy zaliczyć wspaniałą kompozycję
Kuropatwy na śniegu z 1891 r. Obraz ten został nagrodzony na Międzynarodowej
Wystawie Sztuki w Berlinie, a w Wiedniu w 1902 r. Kuropatwy wzbudziły
zachwyt; Chełmońskiego porównywano ze słynnym szwedzkim animalistą
Bruno Liljeforsem. W 1902 r. Kuropatwy wystawiono też w warszawskiej
Zachęcie. Recenzje były entuzjastyczne. Obraz ten jest niemal monochromatyczny,
przepełniony nastrojem melancholii. Na perłowoszarawym, z lekkim
poblaskiem różu, śniegu pokrywającym bezkresne pole, kroczą pochylone
kuropatwy, zaobserwowane mistrzowsko w różnych ptasich pozach. Ich
sylwetki emanują smutkiem i częściowo zatracają swoją czytelność
w unoszącym się śniegowym pyle. Nasuwają się skojarzenia ze sztuką
japońską, z wytwornymi akwarelowymi studiami ptaków, malowanymi na
zwilżonych, cieniutkich bibułkach. Kuropatwy stanowią niezwykłą pozycję
w twórczości Chełmońskiego i w ogóle w malarstwie - zaryzykowałabym
- europejskim.
W Kuklówce w 1900 r. powstaje inne dzieło bardzo znaczące
dla twórczości Chełmońskiego - Bociany (w zbiorach M.N.W.). Jest
to obraz chyba najbardziej znany i lubiany przez polską publiczność.
Artysta ukazuje tu polskiego chłopa i małego pastuszka z wielkim
ciepłem i szacunkiem, jak zwykł to czynić w odniesieniu do ludzi
zamieszkujących polską wieś, na tle rozsłonecznionego pejzażu, w
radosny dzień. Postaci zostały wtopione w przyrodę, zespolone z nią.
Bociany wystawione w warszawskiej Zachęcie w 1901 r. były entuzjastycznie
przyjęte przez krytykę, a publiczność chwaliła polskość tego dzieła.
Chełmoński pod koniec życia odsunął się od ludzi, bardzo
ograniczył krąg osób, z którymi się stykał. Prawdopodobnie cierpiał
na jakąś formę depresji. Zmarł w 1914 r. w Kuklówce i został pochowany
na pobliskim cmentarzu.
Jego niezwykła osobowość jest w dużej mierze związana
z wybitnymi postaciami z Cyganerii warszawskiej. Szczególnie w okresie
swojej młodości, kiedy mieszkał w pracowni w warszawskim Hotelu Europejskim
razem z Adamem Chmielowskim (późniejszym Bratem Albertem), Stanisławem
Witkiewiczem, Maksymilianem Gierymskim, Antonim Piotrowskim. W tej
pracowni, tak bardzo skromnej, na czwartym piętrze, gdzie bywali:
Adam Chmielowski, Helena Modrzejewska, Henryk Sienkiewicz, Cyprian
Godebski i inni, najważniejsza była sztuka. Ta biedna pracownia była "
świątynią sztuki". Adam Chmielowski miał na swoich przyjaciół ogromny
wpływ. On to zainteresował M. Gierymskiego tematyką powstańczą i
dzięki temu powstawały najpiękniejsze obrazy związane z powstaniem
1863 r.
Chełmoński prawdopodobnie w ostatnim etapie twórczości
w Kuklówce wrócił myślą do kontaktów ze swoim uduchowionym przyjacielem
- późniejszym Bratem Albertem, z którym mieszkał i tworzył w okresie
młodości. Cechy uduchowienia sztuki w końcowym etapie życia i twórczości
mogły wywodzić się z dawnych przemyśleń, które po latach ożyły i
w trudnym etapie życia zostały wyrażone przez artystę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu