10 maja odbyła się w Sejmie konferencja poświęcona Prymasowi
Tysiąclecia. Okazją był ogłoszony uchwałą Sejmu 25 października 2000
r. Rok Kardynała Wyszyńskiego, w setną rocznicę jego urodzin. Już
w tym miejscu chciałbym dodać, że uchwalenie tego Roku ma ponad wszelką
miarę symboliczny wymiar, ponieważ po raz pierwszy w historii polskiego
parlamentaryzmu uhonorowano osobę kapłana, Wielkiego Prymasa, który
w ciągu trzydziestu trzech lat kierowania Kościołem w Polsce stał
się niezmordowanym obrońcą praw człowieka, moralnym drogowskazem
na przyszłość, nauczycielem miłości Boga i Ojczyzny.
Konferencja w Sejmie, którą poprzedziła Msza św. w Kaplicy
Sejmowej, sprawowana przez kard. J. Glempa, próbowała ogarnąć osobę
Prymasa Wyszyńskiego, zmagającego się z ateistycznym systemem. Mówili
o tym: kard. Józef Glemp, skupiając się na walce z Kościołem w latach
Millennium, prof. Wiesław Chrzanowski, kreśląc sylwetkę Prymasa jako
symbolu suwerennego narodu w niesuwerennym państwie, ks. prof. Józef
Krukowski, poddając analizie zasadę współdziałania pomiędzy państwem
a Kościołem w ujęciu Prymasa Wyszyńskiego, bp Józef Kopiec, ukazując
troskę Prymasa o Ziemie Zachodnie i Północne, Janusz Zabłocki, poświęcając
swoje wystąpienie nauczaniu społecznemu Kardynała, oraz
bp Ignacy Jeż, sytuując list biskupów polskich do biskupów
niemieckich jako przesłanie dla Europy jutra.
Zbierając usłyszane myśli podczas Konferencji w jedno,
jawi się przed nami niezwykłe posłannictwo Kardynała Wyszyńskiego,
któremu przypadło nie tylko pełnić urząd prymasa, ale ponadto w tych
trudnych latach być ojcem, duszpasterzem, usłużyć wszystkim. I chciał
tę służbę pełnić. Z takim pokornym nastawieniem bardzo szybko zyskał
coś więcej: stał się największym autorytetem dla wierzących Polaków.
Nie trzeba wszak nikomu przypominać, że w latach PRL-u kard. S. Wyszyński
był niejako utożsamiany z Kościołem, stąd jego zdanie określało granice
kompromisu, a postawa wytyczała prawdziwy zakres służby narodowi.
Poza tym zakresem była już narodowa zdrada. Dlatego zapewne w tamtych
latach większość ludzi Kościoła, tak duchowych, jak i świeckich,
cechowało przywiązanie do tradycji, a w cenie było ofiarne i odpowiedzialne
wypełnianie obowiązków stanu. Dzięki jasnej i zdecydowanej postawie
Prymasa, każdy mógł się jakoś określić we wspólnocie Kościoła, dostrzec
siebie pośród apostołów i świadków czy też pośród sług komunistycznego
systemu. Zachowany też był szeroki margines dla ludzi słabych, choć
dobrej woli.
Prymas Wyszyński, będąc z natury człowiekiem stanowczym,
równocześnie miał duże wyczucie polityczne. W latach kiedy władza
komunistyczna walcząc z Kościołem nie przebierała w środkach, kiedy
służba bezpieczeństwa mordowała i śledziła duchownych i świeckich,
Prymas wyznawał zasadę współdziałania i rozmowy z każdym. Dzięki
jego zabiegom doszło, jak wiadomo, 14 kwietnia 1950 r. do porozumienia
z rządem PRL. Decyzję tę określił Prymas słowami: "Byłem od początku
i jestem nadal tego zdania, że Polska, a z nią i Kościół święty,
zbyt wiele utraciła krwi w czasie okupacji hitlerowskiej, by mogła
sobie obecnie pozwolić na dalszy jej upływ. Trzeba za każdą możliwą
cenę zatrzymać ten proces duchowego wykrwawiania się, by można było
wrócić do normalnego życia, niezbędnego do rozwoju Narodu i Kościoła,
do życia zwyczajnego, o które tak w Polsce ciągle trudno" (Zapiski
więzienne).
Tę roztropną i odpowiedzialną postawę zachował Ksiądz
Prymas przez całe życie, wobec każdej przełomowej dla Polski sytuacji
politycznej, wobec każdej ekipy rządzącej. Jednym słowem, wszystkim
przypominał o powinnościach wobec Narodu. W latach 1953-56 zapłacił
za swoją stanowczą postawę więzieniem.
Można wspomnieć, że kiedy wewnętrzna i gospodarcza polityka
reżimu Gomułki doprowadziła w grudniu 1970 r. do wielkich demonstracji
robotniczych na Wybrzeżu, stłumionych krwawo przez rząd, wtedy Kardynał
Wyszyński, niepomny doznanych krzywd, wobec grożącego rozlewu krwi
uspokajał protestujące społeczeństwo. I rzeczywiście, poza rozlewem
krwi na Wybrzeżu nie doszło do rozruchów w innych rejonach kraju.
Potem Prymas upominał sprawujących władzę w dekadzie
rządów
E. Gierka, kiedy pogarszającą się sytuację gospodarczą
próbowano złagodzić przyznaniem drobnych swobód demokratycznych.
Wielu pamięta do dzisiaj słynne kazanie na Jasnej Górze 26 sierpnia
1980 r. Oczekiwały na jego treść tysiące strajkujących robotników
na Wybrzeżu i górników w kopalniach Śląska. Od tego kazania zależała
postawa partii wobec żądań strajkujących, od zachowania się Kościoła
zależał los Polski. Wystarczyła iskra, aby podpalić Polskę. Wielu
na nią czekało, wielu było takich, którzy chętnie widzieliby krwawiący
w bratobójczej wojnie polski naród.
Kazanie Prymasa było spokojne w tonie i wyważone, starające
się nie zaognić napiętej sytuacji. Władze zdecydowały się na transmisję
kazania w radiu i telewizji, jednak tekst w kilku miejscach został
pocięty przez cenzurę. Zabroniono również opublikowania jego pełnej
wersji w prasie. To, co władze wyeksponowały, a co zirytowało strajkujących,
odnosiło się do słów o sensie pracy. Jednak Prymas, teolog pracy,
znawca katolickiej nauki społecznej, nie mógł o samej pracy inaczej
mówić. Kazanie Prymasa było tylko jakby preludium do wyrażenia stanowiska
Kościoła, bowiem tego samego dnia obradująca pod przewodnictwem Prymasa
Wyszyńskiego Rada Główna Episkopatu poparła strajkujących robotników,
ale i wyraziła uznanie wobec władz, że nie dopuściły do zburzenia
porządku publicznego. Biskupi opublikowali tzw. katalog praw Narodu,
w którym m.in. znalazło się prawo do zrzeszania się w wolnych związkach
zawodowych. Generalnie więc Kościół poparł "Solidarność", uważając,
że jest to prosty owoc papieskiego zasiewu sprzed roku, owoc modlitwy
o Zesłanie Ducha Świętego. Dzisiaj wiemy, że odpowiedzialna postawa
Prymasa Wyszyńskiego utorowała drogę do ustępstw władzy i porozumienia
się ze strajkującymi.
Konferencja w Sejmie, przygotowana pod kierunkiem min.
Jerzego Górala, z pomocą duszpasterstwa parlamentarzystów, ukazała
dobitnie, że wielkość Kardynała Wyszyńskiego w dużej mierze ukształtowały
doświadczenia, jakie stały się udziałem Kościoła w naszej części
Europy, w której tysiącletnie chrześcijaństwo zetknęło się ze współczesną
odmianą systemu ateistycznego. Nie można chyba mówić o postaci i
dziele Prymasa Tysiąclecia bez uwzględnienia tego geopolitycznego
kontekstu. Był bowiem Ksiądz Prymas głosem sumienia, słowem prawdy,
jasnym promieniem nadziei na przyszłość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu