Reklama

Moje spotkania z Prymasem Tysiąclecia

Niedziela Ogólnopolska 20/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bierzmował mnie Biskup Lubelski...

Był to 1947 r., chodziłem wtedy do drugiej klasy Gimnazjum i Liceum im. Jana Zamoyskiego w Zamościu. Należałem także do prawdziwego jeszcze harcerstwa. W połowie maja nasze gimnazjum odwiedził ówczesny biskup lubelski, ks. Stefan Wyszyński: na drugi dzień miał nam udzielić sakramentu bierzmowania.
Na ul. Akademickiej pojawił się duży, czarny chevrolet, nazywany wówczas "demokratką", i zatrzymał się na wprost wejścia do szkoły. Byliśmy zgromadzeni na chodniku - i w pewnym momencie, jak na komendę, pobiegliśmy w kierunku biskupiego samochodu - aby, podnosząc samochód do góry, jak najserdeczniej powitać naszego Gościa! Było nas wielu, od najstarszych do najmłodszych, limuzyna szeroka, " wygodna" do dźwigania, więc udało się parę razy wywindować ją w górę. Ksiądz Biskup spogladał przez szybę z łagodnym uśmiechem, nie robił wrażenia przestraszonego, co jeszcze bardziej dopingowało nas do takiego właśnie manifestowania radości. W końcu któryś z profesorów zareagował i nakazał zaprzestać tej spontanicznej zabawy. Ksiadz Biskup wysiadł z wozu, przyjął to nasze szczególne powitanie z prawdziwą wyrozumiałością, bynajmniej nie poczuł się nim urażony. Dopiero później, po zakończeniu biskupiej wizyty, dostaliśmy ostrą reprymendę od dyrektora szkoły - Michała Bojarczuka. Wytknął nam dużą nieodpowiedzialność, naganny sposób wyrażania szacunku dla Dostojnego Gościa i kompletny brak wyobraźni...
Ale w gruncie rzeczy Dyrektor nie miał nam za złe takiego zachowania, rozumiał naszą radość i doceniał spontaniczność. I tak cała sprawa rozeszła się po kościach.
Na drugi dzień, 16 maja 1947 r. zebraliśmy się w naszym ukochanym szkolnym kościółku (kościół św. Katarzyny) na Mszy św., aby po jej zakończeniu przyjąć z rąk Księdza Biskupa sakrament bierzmowania. Otoczyliśmy wejście do kościoła z obu stron długim szpalerem i wraz ze swoimi świadkami bierzmowania oczekiwaliśmy tej podniosłej chwili. Wspólnym świadkiem całej naszej klasy był, o ile dobrze pamiętam, prof. Jan Składnik, łacinnik i matematyk. Najbardziej nas, najmłodszych, ciekawiło, jak to będzie z tym "uderzeniem w policzek", o którym mówił Ksiądz Katecheta, a o co przecież głupio było go pytać.
Bierzmowanie przyjmowały także dziewczyny z żeńskiej strony - nie istniała wówczas koedukacja, były dwie oddzielne szkoły, które mieściły się w tym samym historycznym budynku Akademii Zamojskiej. Dziewczęta wystąpiły gromadnie w mundurkach harcerskich, my natomiast - w "mundurkach szkolnych". Daję tutaj cudzysłów, bo cóż to były za mundurki, mój Boże, w dwa lata po wojnie! Każdy ubrał co tam miał najlepszego, byleby w miarę możliwości na granatowo. Rozwodzę się nad tym jak byliśmy ubrani nie bez kozery, gdyż na tablicy upamiętniającej uroczystość naszego bierzmowania, wmurowanej kilka lat temu w szkolnym kościele św. Katarzyny, napisano, iż "Stefan Kardynał Wyszyński, ówczesny biskup lubelski, udzielił harcerkom sakramentu bierzmowania" .
Ja przybrałem sobie imię Jerzy, nie sam jeden zresztą, bo przecież ten Święty, pogromca smoka, był naszym, harcerzy, patronem!

* * *
Po zapadnięciu zmroku zaplanowano na obrzeżu miasta ognisko harcerskie całego Hufca. Oczywiście, z udziałem Księdza Biskupa. Pojawił się, a jakże, i usiadł na przygotowanym wcześniej fotelu, nieco powyżej ogniska. Był bardzo pogodny, a nawet momentami rozbawiony - słuchajac skeczów i żartów harcerskich. Razem z nami nucił obozowe i wycieczkowe piosenki. Pod koniec ogniska nastąpił jednak niemiły zgrzyt. Była w naszym gimnazjum drużyna grupująca najstarszych chłopców, często bardzo "przerośniętych", a nawet z konspiracyjną przeszłością. To oni właśnie, ci najstarsi, rozbawieni wesołą atmosferą ogniska, zaczęli w pewnym momencie kwitować występy harcerek skandowaniem pseudodowcipnych odzywek (znanych z męskich obozów), w rodzaju: A fe, a fe, a fe, fenomenalne! Albo jeszcze gorzej: Ale do du, ale do du, ale do dużej doszły wprawy! Prowadzacy ognisko komendant Hufca, hm. Józef Bojar, sam związany w czasie okupacji z akowską konspiracją, zesztywniał z gniewu i ze wstydu. Ale wytrzymał do końca te "żarty" . Ksiadz Biskup jakby ich w ogóle nie dosłyszał, tak dobrze, jak sądzę, kamuflował swoje zaskoczenie. Na całe szczęście ognisko miało się już ku końcowi, głupawe odzywki wybrzmiały, a my spontanicznie, bardzo serdecznie pożegnaliśmy naszego Gościa. Biskup wsiadł do stojącego opodal samochodu i odjechał. I wtedy się zaczęło! Komendant głośno dał wyraz swemu oburzeniu, bezceremonialnie skarcił słownie winnych tych wyskoków i zapowiedział dalsze konsekwencje wobec całej "dorosłej" drużyny. Następnie zakończył ognisko, nakazując "żartownisiom" pozostanie na miejscu.
Podobno "rozmowa" z nimi trwała długo w noc, jaki był jej przebieg, nie wiem, w każdym razie nasi starsi koledzy przez kilka najbliższych dni chodzili ze spuszczonymi głowami, nie patrząc nikomu w oczy... Tak właśnie kiedyś, w czasach w miarę normalnych, wychowywano nas i uczono kultury zachowania.

Ks. Wyszyński widział sercem

Teraz będzie opowieść druga o księdzu Stefanie Wyszyńskim, kardynale już i Prymasie Polski.
W czasach mojej młodości przyjaźniłem się w Krakowie z jednym panem, dużo starszym ode mnie, dotkniętym nieszczęściem w postaci garbów. Był on na tyle sprawny, że chodził bez większych trudności i pracował zawodowo jako adiunkt w jednej z krakowskich wyższych uczelni. Psychicznie ratowało go przede wszystkim optymistyczne usposobienie, ale w głębi duszy czuł się ogromnie samotny. Był przed wojną uczniem którejś ze szkół, bodajże w Łodzi, gdzie religii uczył ksiądz Wyszyński. I tutaj zaczyna się historia niebywała. Otóż Prymas Polski Stefan Wyszyński, ilekroć był w Krakowie, przed aresztowaniem, jak i po wyjściu z internowania, z reguły telefonował z Kurii do swego byłego ucznia: Szczęść Boże, Oleczku. Jestem właśnie w Krakowie - zapraszam Cię jutro na Franciszkańską na śniadanie. Trzeba pogadać! Trwało to aż do śmierci mojego przyjaciela.
Ileż musiało być w tym wspaniałym Człowieku i Kapłanie prawdziwie Chrystusowej miłości, skoro przez tyle lat pamiętał o dawnym wychowanku dotkniętym kalectwem i starał się być mu pomocnym w jego prawdziwym, skrywanym przed światem życiu! Taki już widać urodził się ten Sługa Boży wciąż umacniający swoją świętość, który wkrótce niewątpliwie dostąpi zaszczytu przebywania w gronie błogosławionych.
PS 1. Moich szkolnych kolegów, czytających ewentualnie ten tekst, proszę o wyrozumiałość, jeśli wspominając zdarzenia sprzed pięćdziesięciu czterech lat przekręciłem jakieś szczegóły.
PS 2. Często "licytujemy się" z żoną, kto z nas miał większe szczęście: ja, bierzmowany przez lubelskiego Biskupa, a następnie Prymasa Polski i Prymasa Tysiąclecia, czy też żona, której kilkanaście lat później sakramentu bierzmowania udzielił ówczesny biskup krakowski Karol Wojtyła...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg nie kocha mnie dla swojego zysku. On kocha mnie dla mojego dobra!

2025-02-20 09:28

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

pixabay.com

Dzisiejsze czytania mówią też bardzo wiele o naszym Bogu. Mówią, że nas oszczędza, nawet wtedy, kiedy Go oszukujemy, bo ciągle liczy na naszą poprawę, nawrócenie.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Dlaczego Bóg nie karze złych ludzi?

2025-02-21 08:42

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Czy Bóg powinien karać od razu? – Co powiedział arcybiskup Fulton Sheen na pytanie: "Dlaczego Bóg nie likwiduje natychmiast zła na świecie?" Odpowiedź może Cię zaskoczyć!

Bogu zależy na rozwoju dusz, a nie na perfekcji. Przebaczenie nie jest oznaką słabości, lecz siły. Podobną myśl wyraża Ewangelia, w której Jezus zachęca do miłowania nieprzyjaciół. Te słowa mogą wydawać się trudne do zrealizowania, ale są możliwe do spełnienia, czego dowodem są historie męczenników z Algierii i Rwanda. Christian Chergé, wiedząc, że może zginąć z rąk terrorystów, modlił się za swojego przyszłego oprawcę, nazywając go "przyjacielem ostatniej minuty".
CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież dalej w stanie krytycznym, ale nie miał kryzysu oddechowego

2025-02-23 19:45

[ TEMATY ]

Watykan

kryzys

papież Franciszek

stan krytyczny

PAP/EPA

Poliklinika Gemelli

Poliklinika Gemelli

Papież Franciszek nadal jest w stanie krytycznym, ale od soboty nie miał następnego kryzysu oddechowego - poinformował w niedzielę Watykan w biuletynie medycznym w dziesiątym dniu jego pobytu w szpitalu. Badania wykazały lekką początkową niewydolność nerek, która jest pod kontrolą.

„Niewydolność nerek”. To nowe dane z dzisiejszego biuletynu medycznego, który informuje o stanie zdrowia papieża Franciszka w dziewiątym dniu jego pobytu w rzymskiej Klinice Gemelli z powodu obustronnego zapalenia płuc.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję