Nie ulegać dyktatowi
Na łamach Rzeczpospolitej z 27 marca ekonomista Ryszard
Bugaj, b. przywódca Unii Pracy, ostrzega przed uleganiem dyktatowi
Unii Europejskiej, poddaniem się najbardziej nawet twardym warunkom
z jej strony "w sposób bezalternatywny". W artykule Chcieć - nie
musieć Bugaj pisze, że: "Klasa polityczna przekonała społeczeństwo,
że odrzucenie naszych aspiracji (do UE - J. R. N.) będzie narodową
klęską. (...) bezustannie, namolnie pytamy naszych partnerów: kiedy.
Oni monotonnie odpowiadają: jak będziecie gotowi, i skrupulatnie
unikają sprecyzowania, co konkretnie ta gotowość miałaby oznaczać. (...) Kwestia terminu wstąpienia Polski do Unii nie powinna być bezwzględnym
priorytetem. Przeciwnie, powinny nim być raczej pewne niezbywalne
warunki wstąpienia. Polska powinna jasno mówić, że chce wstąpić do
Unii, która pozostanie organizacją suwerennych państw narodowych.
Powinniśmy przyjąć, że nie zaakceptujemy żadnych znaczących ograniczeń
w dostępie do funduszy strukturalnych i do szeroko rozumianych subwencji
rolnych. Nie wolno nam też zrezygnować z postulatu długiego okresu
przejściowego, jeśli chodzi o zakup ziemi. (...) Polska z aspiracji
do członkostwa w Unii rezygnować nie może, ale to nie oznacza, że
dla jego przyspieszenia powinniśmy zaakceptować każde warunki".
Społeczeństwo
zaczyna się buntować
Mirosława Książek pisze w tekście Gniew społeczny (Trybuna
Śląska z 28 marca), iż: "Kilkaset osób zebrało się wczoraj (27 marca
- J. R. N.) w centrum Jastrzębia Zdroju, protestując przeciwko budowie
w mieście kolejnych supermarketów. Gromadzący się ludzie ruszyli
pod Urząd Miasta z petycją w sprawie zmniejszenia bezrobocia, ukrócenia
korupcji i zaprzestania wyprzedaży ´ojczystej ziemi obcemu kapitałowi´ (...). Akcja wymierzona w supermarkety przerodziła się w spontaniczny
protest przeciwko wszystkiemu, co złe w Polsce".
Wali się gmach kłamstw
W ostatnich dniach wyraźnie wali się jak domek z kart
misterna antypolska konstrukcja, tak mocno nagłaśniana przez legion
klakierów książki J. T. Grossa. Z dnia na dzień dowiadujemy się o
nowych przemilczeniach lub otwartych kłamstwach autora Sąsiadów.
27 marca w Rzeczpospolitej, która kiedyś tak poparła oszczerstwa
Grossa, na pierwszej kolumnie dziennika wydrukowano tekst Andrzeja
Kaczyńskiego: Świadkowie mówią o udziale Niemców. Już na początku
tekstu stwierdza się: "Dwadzieścia osiem nieznanych dotychczas historykom
zeznań o zagładzie Żydów 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem odnaleziono
w Archiwum Państwowym w Łomży. (...) We wszystkich jako sprawcy mordu
wymienieni są Niemcy. Nikt z zeznających nie wspomniał, by jakikolwiek
udział w dokonaniu tej zbrodni mieli Polacy". Co zaś szczególnie
istotne - pięciu autorów relacji, akcentujących rolę Niemców jako
sprawców mordu, było osobami narodowości żydowskiej. 29 marca Życie
w artykule Wojciecha Kamińskiego Świadkowie jednoznacznie zaakcentowało: "
To nie Polacy, lecz Niemcy byli inspiratorami i wykonawcami zbrodni
w Jedwabnem. Świadczą o tym zeznania świadków w procesie przeprowadzonym
w 1949 r. - mówią historycy, którym wreszcie udało się dotrzeć do
tych akt. Jan Tomasz Gross znał te archiwa, ale potraktował je wybiórczo (...). Profesor Strzembosz nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego Gross
zlekceważył te relacje. (...) Teraz, kiedy sam poznałem te relacje,
jestem po prostu zaszokowany zachowaniem Grossa. (...) Zdaniem Gontarczyka (Piotr Gontarczyk: historyk badający akta procesowe - J. R. N.) Gross
pisząc Sąsiadów oparł się na niewiarygodnych zeznaniach i relacjach.
- Wybrał te, które mu pasowały (...). Tymczasem są to zeznania świadków,
którzy w czasie mordu byli poza Jedwabnem. I już wtedy zostali wyeliminowani
przez sąd jako niewiarygodni. Bo jeden z nich nigdy nie mieszkał
w Jedwabnem, a drugi był miejscowym złodziejem (...)".
Ze względu na końcowe prace nad książką prof. Jerzego
Roberta Nowaka pt. "100 kłamstw J. T. Grossa", która ukaże się w
przyszłym tygodniu, w bieżącym numerze Niedzieli wyjątkowo drukujemy
bardzo skrócony tekst z cyklu Pro i contra.
Pomóż w rozwoju naszego portalu