Rada dla "Gazety"
"Nie pierwszy to raz, kiedy ten wielki dziennik (Gazeta Wyborcza) ubolewa nad niedoskonałością biskupich kazań. (...) Możliwe, że palący problem dystansu dzielącego wciąż jeszcze biskupie przesłanie od tekstów w Gazecie Wyborczej da się łatwo usunąć. Jeżeli istnieją podręczniki, zawierające wzory pisania podań i życiorysów, to może Gazeta zechciałaby wydać podręcznik dla biskupów pt. Jak wygłaszać homilie na różne okazje. A to o Jedwabnem, a to o lustracji, a to o Okrągłym Stole" (Rzeczpospolita, 13 marca).
Akcja odpartyjniania
Janusz Lewandowski, polityk z UW, chce odpartyjniać "wszystko, co się rusza" (Życie, 10-11 marca). Domyślamy się, że akcja odpartyjniania jest odpowiedzią na oczekiwania opinii publicznej, która po prostu partii i partyjniactwa ma dość. Ale - wracając do enuncjacji posła - jak wynika z jego zapowiedzi, najpierw będzie odpartyjniał senatorów. W dalszej kolejności przyjdzie pewnie pora na Sejm. Aż strach myśleć, co to będzie, gdy zacznie odpartyjniać partie polityczne. Odpartyjnianie na partiach się nie skończy, bo zostanie jeszcze parę rzeczy, które się ruszają. Ot, choćby w takich ogrodach zoologicznych nie brak tych, co skaczą i fruwają. Akcja odpartyjniania dotrze zapewne do klatek i wybiegów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bój to będzie ostatni
Sekretarz generalny Unii Wolności (dla przypomnienia: to partia, która kiedyś w Polsce była trzecią siłą) zapowiedział, że nawet gdyby była lista krajowa, to on z niej nie skorzysta. "Trzeba się kiedyś zmierzyć z wyborcami" - postraszył elektorat (Nowe Państwo, 16 marca). Istnieje uzasadnione ryzyko, że bój to będzie ostatni.
Urodzony pesymista
Reklama
"Prawie rok pracowałem w Stanach, wróciłem niedawno" - chwali się czytelnik Trybuny (z 14 marca). Wrócił, a tu - Sodoma i Gomora. " Recesja - żali się. Bałagan. Biurokracja. Nie ma pracy, wszystkich się zwalnia. Polacy pracujący za granicą chcieliby wrócić i zainwestować w kraju, ale się boją, że wszystko stracą. Kiedy to się zmieni?". I jeszcze ta kapryśna pogoda, i to łamanie w kościach. W ogóle - szkoda gadać.
Wraca stare
14 marca 2001 r. do gmachu Sejmu na Wiejską wróciła ta mniej chwalebna przeszłość. Wszystko za sprawą specjalisty od NATO i amerykańskich prezydentów - posła SLD Longina Pastusiaka. Co prawda, jego oracji nie chcieli słuchać nieprzekonani koledzy i koleżanki z AWS, PSL, UW i kół prawicowych, oraz obecni w tym czasie w Sejmie kombatanci z WiN-u, ale za to z zainteresowaniem wysłuchali go ideowi przyjaciele z SLD. I nawet jeśli do tej pory mieli pewne wątpliwości w ocenie działań polskiego podziemia politycznego i niepodległościowego po zakończeniu wojny, poseł Pastusiak rozwiał je za pomocą bezstronnej jak wiadomo arytmetyki. Wykonane przez niego na trybunie sejmowej proste działania wykazały dobitnie, że oprawcami w tym czasie byli kombatanci z WiN-u, a ofiarami funkcjonariusze bezpieki polskiej i sowieckicj. Tylko chwili brakowało do zgłoszenia wniosku o rehabilitację towarzysza Stalina.