Reklama

Pro i Contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Haniebne wystąpienie SLD

Jerzy Kubrak pisze w Życiu z 15 marca pt. Hołd bez Sojuszu. Szukanie winy w WiN-ie: "To skandal i hańba! - tak większość posłów komentowała wczoraj sprzeciw SLD wobec sejmowej uchwały składającej hołd członkom organizacji ´Wolność i Niepodległość´. Zaproszeni na uroczystość kombatanci wyszli z sali. Uchwałę zgodnie poparli posłowie AWS, UW, PSL i kół prawicowych. Sprzeciw zgłosiło jedynie SLD. Powód? - Sejm powinien zająć się poważniejszymi sprawami niż grzebanie w historii, a ocena działalności WiN nie jest jednoznaczna - dowodzili parlamentarzyści Sojuszu. Poseł Longin Pastusiak przedstawiał powojenny opór organizacji niepodległościowych przeciw władzom sowieckim jako wojnę domową ´lewicy z prawicą´". W dalszej informacji zatytułowanej Obrazili i przeprosili, J. Kubrak zacytował komentarz posła UW Bogdana Borusewicza: "SLD zawsze odsłania się, gdy jest pewne wyniku wyborczego (...). Dla SLD nadal nie jest jasne, kto walczył o niepodległość, a kto jest odpowiedzialny za to, że Polska znalazła się pod butem terroru stalinowskiego".
Znamienne, że postkomuniści, tak niechętni do rozrachunków ze stalinowską przeszłością, są zawsze skorzy do występowania z pośpiesznymi wyrokami na cały polski naród i z przepraszaniem w imieniu całego narodu za domniemane winy. Tak jak ostatnio zrobił Aleksander Kwaśniewski, akcentując gotowość przeproszenia w imieniu wszystkich Polaków za mord w Jedwabnem. W tym przypadku prezydent Kwaśniewski nie chciał nawet czekać na ostateczne wyniki śledztwa. A akurat świeżo na internetowej stronie Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się informacja, że złożone dotąd zeznania świadków potwierdzają udział Niemców w zbrodni w Jedwabnem. Postkomuniści chętnie bowiem zawsze poprą to wszystko, co będzie uderzało w przeszłość całego narodu, choćby było najbardziej nawet krzywdzącym uogólnieniem, byle tylko maksymalnie uniknąć prawdy o faktycznych zbrodniach dokonanych w imię komunizmu.

Reklama

Prof. Strzembosz o gorszącym postępowaniu Grossa

Publikowane w ostatnich dniach wystąpienia prof. Strzembosza wyraźnie dowodzą, że Gross zmanipulował obraz wydarzeń w Jedwabnem, świadomie pomijając informacje na temat udziału Niemców w mordowaniu Żydów. Według opartej na informacji PAP notatki w Rzeczpospolitej z 15 marca pt. Niemcy zmuszali Polaków do udziału w mordzie: "Zeznania świadków pochodzące ze sprawy z 1949 r. w Łomży, na których oparł się Jan Gross, pisząc książkę Sąsiedzi, wskazują na bezpośredni udział Niemców w mordzie Żydów w Jedwabnem - uważa historyk, prof. Tomasz Strzembosz. - W dokumentach tych występują bezpośrednio, wielokrotnie Niemcy i funkcjonariusze gestapo i żandarmerii. Są oni czynni zarówno podczas wyłapywania Żydów na terenie miasteczka, pilnowania ich na rynku w Jedwabnem, jak również podczas eskortowania ich do stodoły Bronisława Śleszyńskiego, w której zostali spaleni". Zdaniem prof. Strzembosza, zeznania tak świadków, jak i oskarżonych w tej sprawie wskazują na to, że Niemcy zmuszali mieszkańców Jedwabnego do udziału w akcji, przede wszystkim do pilnowania Żydów na terenie rynku. - " W dokumentach są odnotowane wypadki, że pod groźbą użycia siły czy przez samą obecność niemieckich żandarmów ludzie zmuszani są do wzięcia udziału w akcji. Niektórzy, gdy Niemcy odchodzili, uciekali i ukrywali się. Ujawniony jest m.in. przypadek uderzenia kolbą w głowę kogoś, kto odmawiał pilnowania Żydów. Świadkowie widzieli go później pokrwawionego na ulicy" - powiedział Strzembosz. Jego zdaniem, jest oczywiste, że obecność Niemców i bezpośredni przymus z ich strony był istotnym czynnikiem tego zdarzenia.
Jako zaskakujące i gorszące określił Strzembosz to, że " profesor Gross, który opierał się na tych dokumentach, pisząc swoją książkę, nie odnotował faktu uczestnictwa Niemców w tym wydarzeniu, tylko przedstawia mord Żydów w Jedwabnem jako samoistne, dobrowolne działanie społeczności polskiej". Strzembosz stwierdził również, że opierając się na wspomnianych aktach, można określić ilość osób ze strony polskiej uczestniczących w działaniach przeciw Żydom w Jedwabnem na "poniżej 50 osób". Podane przez prof. Strzembosza dane jednoznacznie przeczą twierdzeniom Grossa o rzekomych tłumach Polaków uczestniczących w akcji antyżydowskiej w Jedwabnem. Na przykład w wywiadzie pt. Polska hańba dla New Yorkera z 8 marca (przedruk w Forum z 18 marca) Gross twierdził, że "hordy polskich wieśniaków z okolic nadciągnęły na wozach zaprzężonych w konie i razem z mieszkańcami Jedwabnego okaleczały i zabijały swoich żydowskich sąsiadów". Dodajmy, że wg tekstu Andrzeja M. Salskiego (Rzeczpospolita z 14 marca): Wydawnictwo Princeton University Press, wysyłając książkę J. T. Grossa Sąsiedzi do księgarni, załączyło informację: "(...) połowa polskiego miasta Jedwabne zamordowała drugą połowę. 1600 mężczyzn, kobiet i dzieci - wszystkich z wyjątkiem siedmiu, Żydów w mieście". Tak więc 1600 Żydów zostało rzekomo wymordowanych przez tyluż Polaków, ogół polskich mieszkańców Jedwabnego. Porównajmy to z podaną przez prof. Strzembosza ilością "poniżej 50 osób".

Historycy i dyletanci

Przypomnijmy, że przeważająca część historyków, zabierających głos na temat sprawy Jedwabnego, krytykowała uogólnienia Grossa i słabości jego warsztatu naukowego (m.in. prof. T. Strzembosz, prof. T. Szarota, prof. R. Bender, dr P. Gontarczyk, dr P. Machcewicz, dr hab. K. Jasiewicz, dr S. Radoń, dr B. Musiał, dr M. J. Chodakiewicz i niżej podpisany). Dr Sławomir Radoń, dyrektor Archiwum Państwowego w Krakowie, a od 4 października 2000 r. przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, powiedział - według depeszy PAP z 21 grudnia 2000 r., że książka Jana Tomasza Grossa "pod względem ustalenia prawdy jest nieuczciwa". Z kolei w rozmowie z Romanem Graczykiem pt. Pochopne sądy Grossa (Gazeta Wyborcza z 20-21 stycznia) dr Radoń szczegółowo wyjaśnił swe zastrzeżenia wobec metod Grossa, jednoznacznie zarzucając mu "brak rzetelności naukowej". Dr Piotr Gontarczyk w tekście Gross kontra fakty (Życie z 31 stycznia) zarzucił Grossowi "brak odpowiedzialności za słowo" i stwierdził wprost: "Gross wykorzystał bardzo ubogą i tendencyjnie dobraną bazę źródłową, nie dokonał jej należytej krytyki, do swoich książek ustawicznie wprowadza nieudokumentowane stwierdzenia i fakty, pomija i zniekształca to, co do jego tez nie pasuje. Narrację historyczną buduje w oparciu o stereotypy, uprzedzenia i plotki, w dowodach naukowych nie przestrzega zasad logiki i obiektywizmu naukowego, a na koniec wydaje nieuzasadnione sądy metafizyczno-ideologiczne, pozbawione podstaw naukowych".
Z kolei wybitny znawca tematyki wojennej, niemiecki historyk dr Bogdan Musiał, w wywiadzie udzielonym Pawłowi Paliwodzie pt. Nie wolno się bać (Życie z 2 lutego) mówił o nieodpowiedzialnym "podejściu" i "arogancji" Grossa, o korzystaniu przez niego z "wąskiej bazy źródłowej", wzmacnianiu uprzedzeń i stereotypów.
Dr Musiał akcentował, że "znając źródła żydowskie i inne, można doprowadzić większość tez Grossa do absurdu. Posługując się jego metodami, można udowodnić, co się chce". Według tekstu Roberta Krasowskiego Jedwabny supeł (Życie z 9 marca), kilka miesięcy temu podczas spotkania historyków na Uniwersytecie Warszawskim na temat książki Grossa Sąsiedzi "profesor Jerzy Eisler zrezygnował z dłuższego wystąpienia. Oświadczył jedynie, że gdyby student przedstawił mu Sąsiadów jako pracę magisterską, to by oblał, bo książka nie spełnia elementarnych standardów, i nie czekając na efekt wyszedł z sali".
Z ostrą krytyką tendencyjnych uogólnień J. T. Grossa i popierających go dyletantów wystąpił na łamach Głosu z 10 marca prof. Ryszard Bender (Trzy pytania do prof. Ryszarda Bendera), stwierdzając m.in.: "J. T. Gross oraz wtórujący mu publicyści mylą rzeczywistość, przekręcają nazwy okolicznych miejscowości. Radziłowa, Wąsosza. To miernej klasy czeladnicy, uprawiający fuszerkę historyczną". Ich mistrz (Gross - J. R. N.) również nie jest historykiem - jest socjologiem, który, niestety, kpi sobie z rzetelnych, historycznych metod badawczych. Tegoż 10 marca na łamach Najwyższego Czasu ukazał się wywiad Tadeusza M. Płużańskiego z autorem interesującej książki o stosunkach polsko-białoruskich w latach 1939-1941 - dr. Markiem Wierzbickim pt. Każdy morderca ma imię. Także i ten historyk zarzucił Grossowi "nie uzasadnioną generalizację" w obciążaniu ogółu polskiego społeczeństwa winą za mord w Jedwabnem.
Zdaniem Wierzbickiego, Gross formułuje "kategoryczne tezy" w oparciu o źródła "niewystarczające i szczątkowe". Według Wierzbickiego: "Autor Sąsiadów nie wykorzystał dokumentacji niemieckiej, która może być kluczowa dla sprawy, oraz źródeł sowieckich i polskich". Krytykując jednostronność podejścia Grossa, wybielającego postawy Żydów na Kresach, dr Wierzbicki przypomniał, że: "Część społeczności żydowskiej pomagała Sowietom w denuncjowaniu Polaków, przeprowadzaniu aresztowań i deportacji oraz w zwalczaniu polskiej konspiracji niepodległościowej".
Na tle ocen poważnych historyków, wzywających do jak najbardziej starannego zbadania całej sprawy mordu w Jedwabnem, tym bardziej szokują wystąpienia dyletantów, mentorsko pouczające wybitnych historyków, bo oni, dyletanci, wiedzą lepiej. Pod tym względem prawdziwe rekordy absurdu pobił drukowany w Tygodniu Powszechnym z 11 lutego tekst Sprawa krwawego błota, pióra znanego autora fantastyki naukowej pisarza Stanisława Lema. Z werwą zaatakował on ustalenia prof. Tomasza Strzembosza, nie mając dosłownie żadnych argumentów merytorycznych. Świeży kolejny przykład skrajnego dyletantyzmu dał ks. Stanisław Musiał, którego parę lat temu już krytykowałem na łamach Niedzieli (24 stycznia 1999 r.) za bezsensowny, sprzeczny z tak licznymi faktami atak na papieży Piusa XI i Piusa XII, deformujący obraz ich stosunku do Żydów. Tym razem ks. Musiał "popisał się" jakże skwapliwie wydrukowanym w Gazecie Wyborczej z 14 marca atakiem na bp. Stanisława Stefanka, głosząc m.in.: "Wydaje się, że Ksiądz Biskup wierzy w teorię spiskową, kryjącą się za ´wielkim atakiem na Jedwabne´. Mogę zaświadczyć, że książka Jana Tomasza Grossa powstała w wielkim samotnym trudzie badawczym, a nie na czyjekolwiek zamówienie. Należy się prof. Grossowi najwyższe uznanie za to, że pomógł nam odkryć historie o nas samych w okresie II wojny światowej i zaraz po niej".
Ciekawe, w jaki sposób ks. Musiał może zaświadczyć, że książka Grossa powstała w "wielkim... trudzie badawczym". Na czym właściwie polegał ten "wielki trud", tak podziwiany przez ks. Musiała? Na świadomym zafałszowywaniu ogromnej ilości deformacji, o którym wciąż piszę w swym cyklu na łamach Niedzieli, na "gorszącym" przemilczaniu rzeczy niewygodnych z punktu widzenia jego tendencyjnych tez, co mu wytknął prof. Strzembosz, na "braku rzetelności naukowej", wytkniętej przez dr. Radonia. Raz jeszcze przypomnę, że antypolskie zniekształcenia Grossa krytykował już 20 lat temu słynny przywódca Polskiego Państwa Podziemnego Stefan Korboński, że trzy lata temu obnażył propagandowe działania antypolskie Grossa prof. Iwo Cyprian Pogonowski z USA. Skandalem jest zaś wręcz mówienie, że Gross, skrajny oszczerca antykatolicki i antypolski, pomaga nam odkryć historię o nas samych. Jakże przykry jest fakt, że polski duchowny (!) tak bezkrytycznie wychwala antychrześcijański i antypolski brecht. Ks. Musiał - jak widać - nic się nie nauczył z tekstu KAI, tak wymownie obnażającego antypolskie zakłamania Grossa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Od 1955 roku 1 maja Kościół katolicki wspomina św. Józefa, rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.

CZYTAJ DALEJ

Rzym: Dwaj proboszczowie z archidiecezji łódzkiej biorą udział w spotkaniu Proboszczowie dla Synodu

2024-04-30 18:44

[ TEMATY ]

synod

proboszcz

archidiecezja.lodzka.pl

„Od wczoraj w podrzymskim Sacrofano trwa trzydniowe spotkanie, na które Ojciec Święty Franciszek zaprosił do Rzymu ponad 300 proboszczów z całego świata, aby wymienili się swoimi doświadczeniami Kościoła ewangelizacji i przeżywania wiary” - relacjonuje ks. Kamiński z archidiecezji łódzkiej.

Wśród setek duchownych z całego świata w spotkaniu dla proboszczów jest dwóch reprezentantów z archidiecezji łódzkiej: ks. kan. Wiesław Kamiński proboszcz parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Łodzi oraz ks. Bogusław Jargan proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Rogowie

CZYTAJ DALEJ

Bolesna Królowa Polski. 174. rocznica objawień Matki Bożej Licheńskiej

2024-04-30 20:50

[ TEMATY ]

Licheń

Sanktuarium M.B. w Licheniu

Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Temu właśnie człowiekowi objawiła się trzykrotnie Matka Boża ze znanego mu grąblińskiego wizerunku.

MARYJA I PASTERZ MIKOŁAJ

<...> Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Znający go osobiście literat Julian Wieniawski tak pisał o nim: „Był to człowiek wielkiej zacności i dziwnej u chłopów słodyczy. Bieluchny jak gołąb, pamiętał dawne przedrewolucyjne czasy. Pamiętał parę generacji dziedziców i rodowody niemal wszystkich chłopskich rodzin we wsi. Żył pobożnie i przykładnie, od karczmy stronił, w plotki się nie bawił, przeciwnie – siał dookoła siebie zgodę, spokój i miłość bliźniego”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję