Biskupi polscy w liście z 309. Zebrania Plenarnego Episkopatu
Polski napisali, że "odpowiedzialność za losy społeczeństwa spoczywa
na wszystkich obywatelach, którzy z racji swej godności osobowej
mają prawo i obowiązek uczestniczenia w rządzeniu państwem". Wynika
z tych słów jednoznacznie, że Kościół hierarchiczny docenia system
demokratyczny, zapewniający obywatelom udział w decyzjach politycznych,
a także gwarantujący im możliwość wyboru oraz kontrolowania własnych
rządów. Problem jednak w tym, że nawet w systemie demokratycznym
różne grupy nacisku, a przede wszystkim elity rządzące potrafią tak
zmanipulować masową wyobraźnię, że wybór antydemokratycznego rozwiązania
jest tylko kwestią czasu.
Powyższe zagadnienie chciałbym ukazać na przykładzie
integracji Polski z Unią Europejską, co było tematem ostatniego w
minionym tysiącleciu posiedzenia Sejmu. Premier Jerzy Buzek, a także
politycy wszystkich liczących się klubów parlamentarnych, analizując
strategię, wyniki starań oraz plany związane z przyjęciem do Unii
Europejskiej, nie ukrywali nadziei, że długofalowe efekty członkostwa
będą dla Polski korzystne. Generalnie więc, w wypowiedziach przedstawicieli
rządu przewijał się optymizm płynący z przyszłej integracji z Unią,
natomiast w przemówieniach i zapytaniach posłów pojawiło się wiele
konkretnych problemów i zagrożeń związanych z tym procesem. Chodziło
nie tylko o sprawy gospodarcze, o brak narodowej strategii w sprzedaży
zachodniemu kapitałowi kluczowych branż, o niekontrolowane otwarcie
naszego rynku na zachodnie towary, co wpłynęło na ogromny wzrost
bezrobocia, ale także o zagrożenia dla polskiej kultury duchowej,
o niszczenie tradycyjnej obyczajowości pod dyktando masonerii rządzącej
w Brukseli. Oczywiście, mógłbym z sejmowych wystąpień powyciągać
tylko fragmenty o samych korzyściach płynących z integracji, ponieważ
jednak są one jak na razie w sferze marzeń, napiszę o zagrożeniach
i obawach, z których wielu nie zdaje sobie sprawy.
Obawy te będą rosnąć wraz z dokonującą się reformą samej
Unii, m.in. słychać już o zniesieniu bezpośrednich dopłat do rolnictwa,
na co nasz kraj bardzo liczył. To wszak na przyszłych unijnych pieniądzach
wspierało się lekceważące podejście do problemów krajowego rolnictwa.
To te pieniądze miały wszystko naprawić, czyli dostosować polskie
rolnictwo do standardów unijnych. Gdyby więc faktycznie nasze rolnictwo
nie dostało tych paru miliardów dolarów, wyszłyby na jaw dwie sprawy:
krótkowzroczność polskich polityków oraz zachłanność zachodnich elit
gospodarczych, dążących do wyciśnięcia nas jak cytryny, a konkretnie
do zniszczenia polskiej konkurencji w produkcji rolno-spożywczej.
W tym miejscu można dodać, że nasze obawy o czystość
unijnych intencji pogłębiła wypowiedź kanclerza G. Schroedera, który
w imię ochrony unijnego rynku pracy, chce 7-letniego progu niezatrudniania
pracowników z nowo przyjętych krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Dopiero w tym czasie, jeśli obawy Niemców nie potwierdzą się, okres
ten może zostać zmniejszony. Pracodawca niemiecki - co również wyjawił
Kanclerz - powinien mieć prawo zatrudniania tylko tych, których wybierze.
Pomysły te są, oczywiście, niezgodne z unijnymi zasadami, ale czego
się nie zrobi dla wykorzystania słabszych! Zapewne należy spodziewać
się także innych restrykcyjnych posunięć Unii Europejskiej, która
w obliczu wielkiej ekonomicznej przegranej w konkurencji ze Stanami
Zjednoczonymi musi obecnie zmienić swoje ekonomiczne zasady, tzn.
zmniejszyć obciążenia podatkowe i odchudzić biurokrację. Rysuje się
więc niewesoła przyszłość dla sprawy integracji Polski, tym bardziej
że po szczycie w Nicei data przyjęcia nowych członków faktycznie
została przesunięta o kolejne 2 lata. Po co więc ten pośpiech z dostosowaniem
krajowego ustawodawstwa do wymogów UE? Przypomnę, że w minionym roku
rząd przyjął 74 ustawy dostosowawcze, w Sejmie znajduje się jeszcze
49 takich ustaw, a 11 jest aktualnie uzgadnianych z rządem. Do września
mają być wszystkie uchwalone. Czy szybkość, z jaką dokonuje się to
dostosowanie, nie odbije się na jakości uchwalanego prawa? To pytanie
staje się bardzo ważne zwłaszcza w obliczu zmian prawnych w samej
Unii. Ponadto jeśli prawdą jest, że nie mamy szans na członkostwo
w Unii w 2003 r., czy nie należałoby odsunąć wejścia w życie niektórych
ustaw? Wobec takich i tym podobnych zagrożeń rząd i parlament muszą
uczynić wszystko, aby nasz los po rozszerzeniu piętnastki nie sprowadził
się do roli pariasów Europy, żeby nasz kraj nie stał się jedynie
kolonią dla nadwyżek produkcyjnych Zachodu.
Ale i tak pytania o korzyści i koszty wynikające z naszego
wstąpienia do Unii Europejskiej nie będą w każdej dziedzinie wymierne.
Jeśli w gospodarce można je jakoś zmierzyć, to w kulturze i obyczajowości
są nie do policzenia. Dlatego w sejmowej debacie pojawiły się głosy
pełne obawy o moralność unijnych ustaw. Czy Polska będzie i do nich
musiała się dostosować? W Anglii zezwolono w praktyce na klonowanie
ludzi, w Holandii na adopcję dzieci przez małżeństwa homoseksualne,
tylko czekać jak kazirodztwo przestanie być przestępstwem. A wszelkie
zło zaczyna się od szermowania hasłami o demokracji i wolności, od
zmasowanego ataku mediów na dotychczasowe wartości, na wyśmiewanie
ludzi, którzy je zachowują. Tak było np. w Holandii z eutanazją.
Najpierw od kilku lat wmawiano wszystkim, że eutanazja jest jedynym
wyjściem dla osób nieuleczalnie chorych. Raz po raz przekazywano
sondaże, że takie rozwiązanie popiera coraz więcej obywateli. Kiedy
ich liczba rzekomo osiągnęła ponad 90%, parlament uchwalił ustawę.
Nie będzie przesady w słowach mówiących, że każde zboczenie dzisiaj
ma szansę stać się ustawową normą.
Temat integracji Polski z Unią Europejską jest więc szalenie
skomplikowany, a nawet niebezpieczny. Media ślepo i naiwnie chwalą
wszystko, co płynie z Brukseli. Tymczasem nie ma co zachłystywać
się korzyściami ekonomicznymi, które być może po latach przejdą.
Należy już teraz nie tylko widzieć pojawiające się problemy i zagrożenia,
ale wymagać od polityków, od polskiego rządu, także od hierarchów
Kościoła, aby społeczeństwo było informowane o wszystkim i mogło
w referendum odpowiedzialnie się wypowiedzieć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu