|nieg padał na mokry asfalt i błyskawicznie zamieniał się w
mokrą bryję, która miejscami przyklejała się do podłoża, tworząc
brudne, zamarznięte grudy, o które potykali się nieliczni przechodnie.
Na skrzyżowaniu ulic zderzyły się dwa samochody. Zbite reflektory,
pogięte zderzaki i pęknięte ozdobne wloty do chłodnic mercedesów
robiły na przechodniach duże wrażenie, zwłaszcza że samochody wyglądały
na nowe, a nie na jakieś ściągnięte z Zachodu używane wraki. Kierowcy
wyskoczyli z pojazdów i krzycząc na siebie, wzywali przez komórki
policję i pomoc drogową.
- W taki dzień mieć stłuczkę, to się nazywa pech - powiedział
chłopak w dresie do swojego kolegi ogolonego na łyso i ubranego w
skórzaną kurtkę.
- No, ma się rozumieć - odparł łysy chłopak. - Ale spoko,
nic im się nie stało. Wyglądają, jakby mieli kasę. O, zobacz, już
jedzie pomoc drogowa. Ci to mają refleks, widać, że to dla nich interes.
Ale chciałbym mieć taką brykę, nawet rozbitą, to bym ją sobie zrobił.
Znam się na tym trochę, bo mój sąsiad robi blacharkę i trochę widziałem.
Na przystanek podszedł starszy pan. Chciał usiąść na
ławce, ale od dwóch lat jest zepsuta i nie nadaje się do siedzenia.
Mężczyzna stał i przyglądał się incydentowi na skrzyżowaniu. Właściciele
samochodów uspokoili się nieco po przybyciu policji. Funkcjonariusze
spisali protokoły i podając każdemu z mężczyzn, poprosili o podpisy.
- Ładnie im się rok kończy - powiedział starszy pan.
- Tak, ale i jak im się nowy rok zaczyna - odparł chłopak
w dresie.
- To nie tylko rok, ale także nowy wiek się zaczyna -
dodał starszy pan.
- Pan sam jest wiekowy, to się panu z końcem wieku skojarzyło
- odparł chłopak w dresie.
Na przystanek przyszedł kolejny młody człowiek. Na jego
ramiona opadały długie włosy skręcone misternie w dredy, w których
ginęły słuchawki walkmana. W ręku trzymał kolorowy magazyn o komputerach.
Chłopak usłyszał koniec rozmowy prowadzonej przez chłopców i starszego
pana i bez wahania dorzucił swoje trzy grosze: - Przecież to tysiąclecie
się kończy i to już drugie.
- Te, pajac, skąd wiesz, że drugie? - zapytał chłopak
ogolony na łyso.
- Bo dwa tysiące lat temu narodził się Jezus Chrystus
- odparł chłopak z dredami.
- Jaki pobożny się znalazł, brudas jeden z dredami. Trzeba
mu oklep zrobić, żeby mu tę muzykę reggae z głowy wybić - wtrącił
chłopak w dresie.
- Ja wcale muzyki nie słucham, tylko angielskiego się
uczę - odparł spokojnie chłopak, zdejmując słuchawki z uszu.
- To dawaj tego walkmana, wcale ci niepotrzebny, jak
żadnej kapeli nie słuchasz - dresiarz wyciągnął rękę.
Chłopak z dredami spojrzał w kierunku, gdzie stał jeszcze
radiowóz policyjny z migającymi niebieskimi światłami: - Przecież
nie będę się z wami bił - powiedział spokojnie.
- Ty, patrz, jaki z niego pacyfista - wtrącił agresywnie
dresiarz, zapalając nerwowo papierosa.
- Facet, czy ty w ogóle kumasz, co my do ciebie mówimy,
drzyj podeszwy i żebyśmy cię tutaj więcej nie widzieli, jeśli chcesz
dożyć do tego swojego trzeciego tysiąclecia po Chrystusie - dresiarz
robił się coraz bardziej agresywny.
- Żaden mięczak z dredami nie będzie z dresiarzem albo
skinem pod jednym dachem stał, nawet jeśli to jest przystanek - powiedział
ogolony na łyso i zbliżył się do swojego rozmówcy, zaciskając pięści.
Chłopak z dredami zasłonił się czasopismem, na którego
okładce widniał najnowszy model komputera.
- Cha, cha, cha - roześmiali się dresiarz ze skinem.
- W obcych językach chce gadać, czyta gazety z komputerami zamiast
te z gołymi panienkami, bić się nie chce i o trzecim tysiącleciu
myśli. Przecież to świr, jak Boga kocham.
- Patrzcie chłopcy - wtrącił się starszy pan. - Wasze
bryki jadą.
Obok przystanku przejechały dwa samochody pomocy drogowej,
wioząc na lawetach rozbite mercedesy. Z bliska wyglądały na bardziej
zmasakrowane niż z odległości kilkudziesięciu metrów.
- Jedna chwila i złom z takiej pięknej bryki - powiedział
ze zdziwieniem dresiarz. - Szkoda.
Na skrzyżowaniu w dalszym ciągu kłócili się właściciele
rozbitych samochodów. Policjanci zrobili swoje i odjechali powoli.
Gdy radiowóz zatrzymał się na chwilę w zatoczce dla autobusów, dresiarz
ze skinem pobledli i skurczyli się. Wyglądali na dwa razy mniejszych.
Po chwili policjanci pojechali dalej.
- Co jest chłopcy? Nie lękajcie się - powiedział radośnie
chłopak z dredami. - Żeby wejść w trzecie tysiąclecie, trzeba też
mieć trochę odwagi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu