Mordowanie prasy
Były dyrektor Departamentu Książki i Czytelnictwa MKiS Andrzej Rosner ostro piętnuje w Rzeczpospolitej z 1 grudnia 2000 r. fakt wprowadzenia od 1 stycznia 2001 r. 7% podatku VAT dla gazet i tych czasopism, które nie zostaną zaliczone do grupy specjalistycznych. Rosner ostrzega już w podtytule swego tekstu Zaproszenie do korupcji, że: "Uchwalenie VAT na czasopisma to akt głupoty politycznej i legislacyjnej polskiego parlamentu". Według Rosnera, nowy podatek umożliwi stosowanie ekonomicznych narzędzi "dla poskramiania tytułów prasowych niewygodnych dla każdej aktualnej elity władzy - i na szczeblu centralnym, i na szczeblu gminy". Szczególnie trudno zrozumieć tych posłów AWS, którzy poparli pomysł ułatwiający zgilotynowanie podatkiem pism katolickich, prawicowych i narodowych (mają wszak dużo mniej kapitału niż czerwone i różowe media). Czyżby znów całą sprawę przeforsowała jakaś lewicowa " wtyka" w AWS-ie?!
Nie rozgrzeszone winy Jaruzelskiego
Reklama
Kilka lat temu słynny antysowiecki opozycjonista Włodzimierz
Bukowski obalił wszelkie próby wybielania gen. Jaruzelskiego. Dopuszczony
w swoim czasie przez Jelcyna do najtajniejszych dokumentów sowieckich,
w tym protokołów posiedzeń Biura Politycznego KPZR, Bukowski trafił
na rewelacyjne świadectwa o prawdziwych intencjach Jaruzelskiego
wobec Polaków, którym generał wydał grudniową "wojnę". Jak pisał
Bukowski w swym znakomitym Procesie moskiewskim - Jaruzelski, niepewny,
czy uda mu się pucz 13 grudnia, kilkakrotnie usilnie prosił Rosjan
o interwencję w Polsce. Przywódcy sowieccy odmawiali jednak, bo mieli
już wtedy - w 1981 r. - szczerze dość kłopotów z interwencją w Afganistanie,
a na dodatek fatalnie piętrzyły się trudności gospodarcze w samym
ZSRR. Obawiano się więc, że bezpośrednia interwencja sowiecka w Polsce
sprowokuje katastrofalne przy ówczesnym stanie gospodarki ZSRR zachodnie
sankcje gospodarcze. Nie było więc wcale groźby sowieckiej interwencji
ani "mniejszego zła". Było autentyczne wielkie zło, wyrządzone własnemu
narodowi 13 grudnia przez prosowiecką gorliwość Jaruzelskiego. Zło
popełnione przez człowieka, który wcześniej - w grudniu 1970 r. -
jako szef MON-u nadzorował wojskową masakrę robotników Wybrzeża.
Historyk Antoni Dudek przypomniał w Rzeczpospolitej z
12 grudnia 2000 r. jeszcze jedno zło Jaruzelskiego - to, że ukradł
swemu narodowi 8 lat w gospodarce. A. Dudek w wywiadzie udzielonym
Andrzejowi Kaczyńskiemu pt. Kompromis był niemożliwy stwierdził: "
Generał Jeruzelski miał w 1982 r. ogromną władzę. Mógł pójść śladem
Janosa Kadara z lat sześćdziesiątych, przeprowadzić radykalne reformy.
Moim zdaniem, dlatego ich nie podjął, że na gospodarce się nie znał
i nie potrafił znaleźć ekonomistów, którzy by je wprowadzili. Nie
´Solidarność´, lecz władza ponosi odpowiedzialność za to, że Polska
straciła osiem lat. Najlepszy dowód to zadłużenie zagraniczne. Przecież
rozmiar długu gierkowskiego został podwojony, bo ekipa generała nie
spłacała żadnych odsetek".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Rzeź liberałów w Unii Wolności
Reklama
Od kilku lat w Unii Wolności nasilała się zacięta, wręcz brutalna
niekiedy, walka o władzę w partii między liberałami a tzw. etosowcami (starą gwardią skupioną wokół Geremka). Maciej Wełyczko w tekście
Belka w oku (Trybuna z 5 grudnia 2000 r.) przypomniał przebieg tej
walki w ostatnich latach we Wrocławiu. Tam jeszcze kilka lat temu
szefem unitów był związany z dawnym KLD Jacek Protasiewicz i "na
listy wyborcze partii nie wpuszczano działaczy związanych z dawnym
szefem Unii Demokratycznej Władysławem Frasyniukiem". Potem jednak: "
Przy pomocy centralnych władz partii Frasyniuk doprowadził do zawieszenia
kół partyjnych opanowanych przez jego przeciwników". A potem - jak
pisze Wełyczko - "Frasyniuk wykonał (...) partyjną czystkę w wielkim
stylu". Do sprawy długotrwałych, zaciekłych bojów wewnątrz UW we
Wrocławiu nawiązał Paweł Smoleński w swym paszkwilu na liberałów
unijnych pt. Piranie w żółtych krawatach (Gazeta Wyborcza z 9-10
grudnia 2000 r.). Pisząc o wrocławskich bojach "etosowców" skupionych
wokół Frasyniuka i "liberałów" skupionych wokół b. członka KLD Grzegorza
Schetyny, Smoleński stwierdza, że liberałowie maksymalnie sięgnęli
w swej walce o władzę we wrocławskim UW do sztucznego powiększania
kół przez gromadzenie w nich jak największej ilości "martwych dusz". Według Smoleńskiego: "Dusze ´liberałów´ były jak spisane z książki
telefonicznej: całymi rodzinami i ulicami wstępowali do Unii w Wigilię
i w sylwestra, koła odnotowały przyrosty o tysiąc procent w ciągu
kilku miesięcy". Do podobnych fałszów doszło - zdaniem Smoleńskiego
- także w Krakowie. Smoleński zacytował opinię komisji UW posłanej
z centrali do zbadania sprawy ogromnego przyrostu "martwych dusz"
w liberalnych organizacjach Małopolski: "Kraków udoskonalił metodę
Wrocławia (...) w większości przypadków martwe dusze płaciły jednak
składki". Sprawę "zdemaskował" krakowski asystent Tadeusza Mazowieckiego
Andrzej Brzeziecki, który - będąc kiedyś w Biurze UW na Mikołajskiej
- zauważył, że młodzi demokraci, wychodząc, nie zamknęli swej szafy.
Pod nieobecność gospodarzy zaczął w niej szperać i trafił wtedy na
wielką ilość deklaracji podpisanych tą samą ręką. Wszczął alarm,
przybyła komisja. Stwierdzono, że "na prawie 500 członków podejrzanych
kół ok. 200 zapewne nie istnieje". W rezultacie UW opuścił sekretarz
krakowskiego oddziału partii Andrzej Wyrobiec; odsunął się od partii
również szef Rady Nadzorczej Polskiego Radia Andrzej Długosz, obaj
b. członkowie KLD. Razem rozwiązano 10 kół UW w Małopolsce. Dzięki
temu na zjeździe w Małopolsce, przełożonym o kilka tygodni, ostatecznie
wygrał Bronisław Geremek.
Dzięki tym "czystkom" także na centralnym zjeździe ostatecznie
wygrał Bronisław Geremek, z niezbyt dużą przewagą 338 głosów w stosunku
do 261 głosów oddanych na Tuska. I teraz zaczął się okrutny rewanż
wobec wszystkich, którzy ośmielili się poprzeć liberalnego rywala
na szefa partii. Na 100 osób wybranych przez kongres UW do władz
UW znalazły się tylko 2 osoby z grupy Tuska: on sam i Jacek Merkel.
Liberałowie skarżą się na swój "holocaust" w wyborach do władz UW.
Jak pisała Janina Paradowska w tekście Unia do składania (Polityka
z 23 grudnia 2000 r.) " w wyborach do Rady Krajowej zwolenników Tuska
wycięto prawie do zera. Podobnie jak ludzi blisko związanych z Leszkiem
Balcerowiczem. (...) Bronisław Geremek rozpoczyna więc kadencję w
partii głęboko podzielonej". Paradowska, skądinąd wielka sympatyczka
UW, niemal płacząc, stwierdziła z goryczą na koniec swego tekstu: "
Kongres wielkich nadziei okazał się w dużej mierze kongresem zmarnowanych
szans".
Skandalistka Rottenberg
Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, artysta malarz - Stanisław Rodziński, pisze w Życiu z 19 grudnia 2000 r. w tekście pt. Zachęta czy obrzydzanie? o maksymalnym promowaniu przez Zachętę (kierowaną przez p. Rottenberg) bezwartościowych i "obrzydliwych" skandali artystycznych. O pierwszym z nich - wystawie pt. Naziści rektor S. Rodziński pisze, że "była to bezsensowna wystawa, bez pozaartystycznego przesłania", a wyjaśnienia kuratora wystawy nazywa "pseudointelektualnym bełkotem" i "bzdurą". Z niesmakiem pisze również o promowanej na nowej wystawie "rzeźbie" Cattelana, godzącej w wielkiego Papieża-Polaka: " to jest bardzo niedobra rzeźba, równie bezsensowny pomysł i równie głupie rzekome jej przesłanie. Trzeba sobie uświadomić, że gdyby przywaleni kamieniem leżeli Clinton, Putin, Chirac oraz Miller i Krzaklewski, nikt by na tę tzw. rzeźbę nie zwracał najmniejszej uwagi. (...). Ponieważ tak zwany artysta posłużył się postacią Jana Pawła II, należy przypuszczać, że jedynym celem, jakie ma dzieło spełniać, jest skandal (...). I to jest właśnie obrzydliwe".
Prof. Finkelstein piętnuje antypolskich "szantażystów"
Reklama
Krzysztof Darewicz w korespondencji z Nowego Jorku (Nowojorski
sąd słucha argumentów, Rzeczpospolita z 16-17 grudnia 2000 r.) pisze
o wystąpieniach w sądzie w Nowym Jorku w sprawie pozwu złożonego
przez Żydów żądających od Polski utraconego po wojnie mienia. Tym
razem głównymi atakującymi Polskę w sądzie amerykańskim stali się
dwaj bardzo wpływowi przedstawiciele lobby żydowskiego w USA: główny
rewident finansowy miasta Nowy Jork Alan Hevesi i główny rewident
finansowy stanu Nowy Jork Carl McCall. Darewicz pisze: "W Nowym Jorku
mówi się, że Hevesi zamierza ubiegać się o stanowisko burmistrza,
a McCall o stanowisko gubernatora stanu, i dlatego aktywnie bronią
roszczeń wysuwanych przez społeczność żydowską, która w Nowym Jorku
jest największym i najbardziej wpływowym elektoratem". Hevesi zagroził
Polsce bojkotem polskich firm i banków przez amerykańskie firmy i
banki. Chodzi o wymuszenie na Polsce niebagatelnej sumy - tytułem
zadośćuczynienia za mienie żydowskie - ponad 60 mld dolarów. Jak
pisał Darewicz: "Konferencję prasową Hevesiego i McCalla (...) zakłócił
profesor Norman Finkelstein, autor książki Przedsiębiorstwo Holocaust,
zarzucającej organizacjom żydowskim i ich zapleczu politycznemu w
Stanach Zjednoczonych wyłudzanie pieniędzy od zagranicznych rządów
i firm pod pretekstem ´potrzeb ofiar holocaustu´. Finkelstein oskarżył
Hevesiego i McCalla, że są ´złodziejami i szantażystami´, którzy (...) chcą (...) od Polski wyłudzić miliardy dolarów na odszkodowania,
których, jego zdaniem, tylko minimalna część trafia do ocalałych
z holocaustu Żydów".
Raz jeszcze ponawiam pytanie: Dlaczego w momencie, gdy
nasila się fala nacisków na Polskę w sprawie mienia żydowskiego,
ani polski rząd, ani Sejm nie zechciały, jak dotąd, zaprosić na rozmowy
do Polski tak zdecydowanego, twardego obrońcy racji polskich, jakim
jest słynny żydowski profesor politolog Norman Finkelstein? I jeszcze
jedno - podobno roszczenia żydowskie wobec Polski popiera świeżo
upieczona senator, demokratka Hilary Clinton. Czy w tej sytuacji
Polonia nie powinna wystąpić stanowczo w całej sprawie i zagrozić,
że poparcie Clintonowej i innych znanych demokratów dla sprawy roszczeń
wobec Polski skłania na przyszłość Polonię, jako grupę etniczną,
do maksymalnego poparcia republikanów? Jak dotąd zupełnie błędnie,
moim zdaniem, głosy Polonii rozbijały się (np. chicagowski Dziennik
Związkowy zachęcał go głosowania na Busha; nowojorski Nowy Dziennik,
skądinąd jak najdalszy od polskich interesów, popierał Gore´a). Inne
mniejszości wolały popierać kandydata z wybranej partii (np. Żydzi
i Murzyni - demokratów).
Małachowski straszy
W tekście pt. Narasta wściekłość ludu (Przegląd z 11 grudnia 2000 r.) sędziwy lewicowiec z Unii Pracy Aleksander Małachowski straszy, że weźmie udział w grożącej ludowej rewolucji przeciwko rządom AWS-u. Pisze: "My, czyli społeczeństwo, czujemy się coraz bardziej zagubieni i kto wie, czy w wyniku napięcia nie poprzemy buntu, którego nie da się już uspokoić strzelaniem ślepymi nabojami. Koło historii się zamknie. Staną nowe pomniki ofiar".
Stalin - "największym dobroczyńcą Polski"
W kolejnym Przeglądzie (z 18 grudnia 2000 r.) domorosły "historyk" Aleksander Małachowski popisał się dość szczególnymi "odkryciami" na temat dziejów Polski. Różne dziwne zygzaki w życiorysie Małachowskiego (por. tekst "Faryzeusz" w skórze moralisty - o Małachowskim w mojej książce Czarny Leksykon z 1998 r.) nie przeszkodziły mu w głoszeniu pełnych buty potępień i osądów. Małachowski piętnuje gen. Andersa za bitwę pod Monte Cassino, atakuje "zbrodniczo nieodpowiedzialnych" szefów polskiego podziemia i wysławia... Józefa Stalina jako "największego w dziejach dobroczyńcę Polski". Czy redakcja Przeglądu nie widzi, że sędziwy felietonista, skrajnie wyczerpany marzeniami o swej roli w wielkiej lewicowej rewolucji przeciw AWS-owi, nader pilnie potrzebuje lekarza? To już naprawdę maligna...