Dobrze, gdy technika zastępuje człowieka w pracy. Gorzej, gdy zastępuje mu przyjaciół. Źle, gdy czyni go na obraz i podobieństwo inteligentnej lecz bezdusznej maszyny.
Mówiło się czasem: "Samotność dziecka daje lalce duszę", bo
gdy temu małemu człowiekowi zabrakło drugiego człowieka, to "uczłowieczał"
lalkę, zwierzając się jej, rozmawiając z nią, kochając ją, a w końcu
nawet będąc
jej posłusznym. Psychologowie mają
co do tego naukowe nazewnictwo, ale my wiemy, o co chodzi,
być może niejednokrotnie doświadczając tego osamotnienia. Z czasem
lalkę czy misia zaczęło dzieciom zastępować zwierzątko, które stawało
się przyjacielem bliższym niż rodzice czy rodzeństwo. Przyjaźń ze
zwierzętami lansuje się nadal wszędzie, a czynią to zwłaszcza ci,
którym nie udało się zaprzyjaźnić naprawdę z ludźmi, więc głównie
dzieci chcą przekonać do swoich namiastek. Jednak ostatnio - w świecie
osamotnionego dziecka - i lalki, i zwierzątka, a także i ludzi zaczyna
zastępować komputer. To już nie zabawka, jak tamte, ale "ktoś" prawie
na miarę człowieka. W myśl zasady "z braku Boga tworzy się bożki"
- z braku przyjaciół-ludzi jedynym nauczycielem, rozmówcą, przyjacielem,
przewodnikiem, powiernikiem i autorytetem może dla dziecka (i nie
tylko) stać się właśnie komputer. Powtarzam: z braku, w miejsce,
zamiast! Chociaż i z powodu różnych braków, jakie mają ludzie z otoczenia
domowego, szkolnego czy podwórkowego, komputer może stać się bezkonkurencyjny,
zwłaszcza gdy nikt nie będzie chciał być konkurencyjny w tej grze
o serce i wyobraźnię dziecka.
Przypatrzmy się uważniej temu zjawisku w kilku wymiarach
życia dziecka i jego obcowania z ludźmi i światem.
DOM - jest miejscem swojskości, czyli życzliwej,
oczekującej obecności kogoś bliskiego. Bez niej dom staje się "bezdomny". Kiedy dziecko wraca do pustego mieszkania, gdzie nikt na nie nie
czeka, chce jakoś tę przestrzeń oswoić. Zwykle włącza magnetofon,
radio, telewizor..., chyba że jest w domu komputer. On jest jakby
najbardziej oczekujący z mnóstwem możliwości zamienienia pustego
pokoju w świat, w kosmos, w baśniowe krainy... A przede wszystkim
jest swojski.
CZAS, jaki ma ktoś dla dziecka - jest dla niego
wyrazem miłości, jego ważności, przestrzenią kontaktu. Jednak teraz
nie mają go rodzice, brak go nauczycielom, babciom, starszemu rodzeństwu...
Ale komputer ma tego czasu, ile tylko się zapragnie. Podczas gdy
wszyscy wokół powtarzają wciąż "nie mam czasu", coś takiego nigdy
nie pojawia się na komputerowym ekranie. I ma on ten czas specjalnie
dla przyjaciela, który przy nim zasiada, o każdej porze dnia i nocy.
ROZMOWA - jest spotkaniem serc i umysłów bliskich
sobie ludzi. Dla dziecka jest ona nauką mowy, źródłem wiedzy o świecie
i ludziach, jest szkołą stawiania pytań i poszukiwania odpowiedzi,
jest nauką myślenia. Teraz w parze z brakiem czasu idzie brak rozmów,
dyskusji, dialogu - szczególnie między dziećmi a dorosłymi. Dorośli
coraz rzadziej mają chęć wysłuchiwania pytań dziecka (nie mówiąc
już o inspirowaniu do tych pytań). Komputer za to jest po to, by
odpowiadać na wszystkie pytania, nawet najgłupsze, i to z ogromną
cierpliwością. Jeśli ma dostęp do Internetu, to jego "wiedza" jest
nieograniczona. Dziecko nie zauważa, że nie jest on w stanie odpowiedzieć
na pytania najważniejsze: o Boga, o sens, o dobro, o wieczność...
Dziecko nie podejrzewa go, "wszystkowiedzącego", o kłamstwa, o głupotę
i tępotę maszyny.
ZABAWA - od zawsze była formą wprawiania się dzieci
w przyszłe, dorosłe życiowe role. Nie była ona rozrywką, lecz odtwarzaniem
tego, co dzieci widziały u dorosłych. Dlatego dzieci traktowały zabawę
poważnie, w przeciwieństwie do dorosłych. To dorośli wprowadzili
w świat zabaw dzieci głównie grę i mało poważną rozrywkę. Ale i takiej
zabawy jest coraz mniej w domach, zwłaszcza między dorosłymi a dziećmi.
A dziecko ma ogromną potrzebę zabawy. Komputer więc znów jest niezastąpiony
również w zabawie - i w tej uczącej (choć dość sztucznie i tylko
wizualnie), ale głównie w tej, gdzie gry można toczyć godzinami.
Jednak rola, jaką przyjmuje dziecko (albo jaką mu narzuca większość
gier), nie wprawia go w bycie matką, ojcem, twórcą, przyjacielem...
Tutaj dziecko ma kilka godzin dziennie treningu bycia niszczycielem,
zabójcą, łowcą głów, krwawym mścicielem itd. Ta "zabawa" nie uczy
współdziałania, porozumienia, tworzenia, obserwowania. Dziecko jest "
kreatorem" nierzeczywistości, zła, zniszczenia.
FANTASTYKA - tak jak zabawa była treningiem życia.
To baśnie były krainą, w której można było poznawać i przeżywać zachwyt
nad dobrem i pięknem, współczucie dla biednych i słabych, wartość
odwagi i poświęcenia dla innych, widzieć przegraną zła... Baśnie
- zwłaszcza te czytane przez dorosłego przytulonemu dziecku, które
pytało czy komentowało losy bohaterów. Te baśnie zawsze rozgraniczały
dobro od zła i miały morał. Z komputerem dzieci przeżywają podróże
po świecie. Jednak baśnie, które prezentuje dziecku komputer, są
już tak fantastyczne, że nie ma tam ani dobra, ani piękna, ani prawdy,
a uczucia, które wywołują, to: lęk, podniecenie, magiczna fascynacja,
agresja, niewiara w cokolwiek stałego, pewnego, dobrego. Moc wszechobecnej
magii spływa jakby na komputer, którym dziecko jest coraz bardziej
urzeczone.
WYPRAWY - dziecko zawsze miało potrzebę poznania
rzeczywistości wszystkimi swoimi zmysłami; wszystkiego chciało dotknąć,
powąchać, spróbować... - żeby doświadczyć, oswoić, mieć prawdziwy
kontakt. Dlatego wszystkie wyprawy do lasu, do parku, w góry, gdzie
można było wszystko poznawać i wszystko oswajać, doświadczając bezpośrednio,
były i przygodą, i nauką, i nabieraniem szacunku dla kogoś, kto w
ten świat wprowadzał. Jeśli tych wypraw jest coraz mniej - bo brak
i czasu, i chęci, i możliwości - to komputer ma odpowiedni program
z takimi wyprawami, jakich żadne dziecko z rodzicami przeżyć by nie
mogło. Są to wyprawy do wnętrza ziemi i człowieka, w kosmos, na dno
oceanu, do nor drapieżników, do krateru wulkanu... I dobrze, pod
tym warunkiem, że dziecko nie straci kontaktu z rzeczywistym lasem,
parkiem, z powietrzem pełnym zapachów, głosów, z tym, co naturalne
i prawdziwe, bo bezpośrednie, a przy tym nie straci kontaktu z rodzicem
czy nauczycielem. Tu komputer może pomóc, o ile rozbudzi chęć poznawania
świata rzeczywistego, a nie stworzy uzależnienia od rzeczywistości
wirtualnej.
RELIGIA - w świat niewidzialny wprowadzały baśnie,
ale rodzic, kapłan, świątynia, obrzęd, wprowadzały dziecko w poczucie
istnienia, obecności i działania Boga, Aniołów i Świętych. Na ten
wymiar dziecko było i jest bardzo wrażliwe i otwarte. Świat widzialny
istnieje dla dziecka na równi ze światem niewidzialnym, gdzie dobry
Bóg jest Panem wszystkiego. Jednak jest to tajemnica, choć nie tak
trudna do przyjęcia dla dziecka. Dorośli więc coraz częściej nie
chcą tej tajemnicy oswajać prawdami wiary, wskutek czego dziecko
szuka tajemnic zaświatów w komputerowych grach, anonimowych mitach,
w elektronicznym okultyzmie. I tutaj komputer jawi się jako ten,
który wie, który wtajemnicza, który wprowadza w świat bogów, demonów,
magii, czarów, obrzędów pogańskich, który pozwala stawać się stwórcą,
aniołem nieba lub piekła, zabójcą bogów, magiem itd. Wprowadzając
dziecko w wymiar religijny, ma w odczuciu dziecka jakieś religijno-magiczne
cechy; jest kapłanem wtajemniczeń, atrakcyjniejszym często od zwykłego
księdza...
Na potwierdzenie tego zacytuję wiersz siódmoklasisty:
O Komputerze mój!
Bez Ciebie jestem jak nie swój.
Jak dziecko bez matki.
Grać, grać, programować.
Patrzeć w migotliwy obraz.
Czuć Ciebie przy sobie.
Jesteś częścią mego ja.
Chwila bez Ciebie
to chwila stracona, nie ta...
Już, już siadam.
Już naciskam "enter".
Świat przestaje istnieć.
A kiedyś byłem wolny...
Za siebie nie odpowiadam.
Komputer jest dobry, ale nie wtedy, gdy staje się jedynym
nauczycielem, przyjacielem i ...bogiem dziecka. Maszyna ma służyć
człowiekowi, a nie panować nad nim. Jednego bowiem Boga i Pana ma
człowiek, by stawać się człowiekiem pomiędzy ludźmi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu