Obchodzimy Święto Niepodległości, odzyskanej przed 82 laty.
Wówczas, po długiej niewoli, Polacy witali z niesłychanym entuzjazmem
własną państwowość. W jej obronie przelewano ofiarnie krew, a gdy
nastały lata pokoju, dokonywano olbrzymich wysiłków, by odbudować
kraj ze zniszczeń wojennych.
Najwięcej uczyniono dla odrodzenia ducha narodowego,
dla rozwoju kultury i nauki polskiej. W jedną całość zrastała się
ludność wszystkich trzech zaborów. Młode pokolenie uczyło się w szeroko
rozbudowywanym szkolnictwie polskim na światłych obywateli o moralności
chrześcijańskiej i dzielnych obrońców Ojczyzny.
Ten 20-letni okres międzywojenny był jednym z najwspanialszych
w naszych dziejach. Stanowił on jakby krótką chwilę wytchnienia dla
nabrania sił do zmierzenia się z losem, jaki nas czekał w niedalekiej
przyszłości.
Mieliśmy wrogów licznych i potężnych. Na wschodzie ogromny
Związek Radziecki dyszał zemstą za przegraną z nami wojnę w 1920
r. i szykował się do ogarnięcia rewolucją komunistyczną całej kuli
ziemskiej. Na zachodzie Rzesza Niemiecka nie mogła znieść istnienia
niepodległego państwa polskiego i swych strat terytorialnych poniesionych
na jego korzyść. Gdy do władzy doszedł tam w 1933 r. Adolf Hitler,
zapragnął - podobnie jak Stalin w ZSRR - podporządkować sobie cały
świat.
W ciągu tysiąca lat naszej historii zagrażali Polsce
niejednokrotnie silniejsi najeźdźcy, niosący nam zagładę. Lecz my
nie tylko nie zginęliśmy, lecz obroniwszy się, potrafiliśmy zbudować
wielką monarchię, rozpościerającą się od Bałtyku aż po Morze Czarne
i trwającą przez cztery wieki.
Gdy obchodzimy uroczystości związane z 11 listopada,
cisną się myśli o naszej przed wiekami potędze, o jej upadku w XVIII
stuleciu i zastanawiamy się, gdzie szukać przyczyn takiego rozwoju
wydarzeń i jak zgłębić tajemnicę naszych wzlotów i katastrof.
W wieku X, kiedy Mieszko I jednoczył w swym państwie
lechickie plemiona Słowian, nie wytworzył się jeszcze naród polski.
Używając porównania, można powiedzieć, że było to jeszcze niemowlę,
leżące w kołysce, ochrzczone w 966 r. Ten chrzest, dzięki mądrości
pierwszych Piastów, związał nas na tysiąc lat z wiarą Chrystusa.
Weszliśmy w krąg kultury rzymskiej do Kościoła katolickiego i pozostaliśmy
mu wierni do dziś. Nie zawładnęły nami herezje i reformacja. Nie
odwiodło od wiary Oświecenie i ateistyczne prądy XIX i XX wieku.
Z Bogiem zespolił nas silnie kult dla Najświętszej Maryi Panny, którą
obraliśmy swą Królową.
Jeżeli naród polski i jego władcy postępowali zgodnie
z Przykazaniami Bożymi i odczytywali trafnie drogi przeznaczenia,
jakie ukazywał Stwórca, doznawaliśmy Jego błogosławieństwa i pomocy.
Zadziwialiśmy wtedy świat czynami, jakich według ludzkiej rachuby
nie mógł dokonywać naród mały liczebnie i przejawiający przy tym
poważne wady i słabości. Lecz nasze niedostatki sił i mądrości uzupełniała
Opatrzność Boża. Wiara i miłość Ojczyzny czyniły nas niezwyciężonymi.
Gdy zaś sprzeniewierzaliśmy się Bogu, spotykały nas klęski i niewola.
Przypomnijmy niektóre dobrodziejstwa dawane nam przez
niebiosa. Oto w wiekach XIII i XIV Kościół w Polsce zapobiegł ogarnięciu
nas falą germanizacji, której uległo wiele bratnich narodów słowiańskich,
mieszkających na ziemiach położonych na zachód od Odry, aż hen po
Łabę i Solawę. Mężny opór stawiony Tatarom przez rycerstwo polskie
pod Legnicą w 1241 r., mimo poniesionej tam klęski, nie pozwolił
na ogarnięcie nas niewolą. Ziemie ruskie cierpiały ją przez 250 lat.
Ewangelizacja Litwy i unia z państwem litewskim, dokonana w 1385
r. dzięki poświęceniu przez królową Jadwigę swego osobistego szczęścia,
wyniosła niezbyt przecież wielkie Królestwo Polskie do rangi mocarstwa.
Nie ulegliśmy wielkiej potędze islamu, zagrażającej chrześcijańskiej
Europie od XV do XVII wieku. Mężnie biliśmy się z mahometańskimi
wrogami Krzyża - Turkami i Tatarami pod Chocimiem i Wiedniem.
W XX wieku doznaliśmy niezwykłej łaski Opatrzności, gdy
I wojna światowa zdruzgotała gnębiące nas niewolą monarchie zaborcze.
Polska odzyskała niepodległy byt i obroniła go przed najazdem Armii
Czerwonej w 1920 r. Stawiliśmy czoła w 1939 r. najsilniejszym armiom
świata: niemieckiej i radzieckiej, które nie potrafiły, mimo swego
militarnego zwycięstwa, złamać naszego ducha. W 1945 r. doznaliśmy
jeszcze cięższej próby. Nasi wiarołomni sojusznicy, Amerykanie i
Anglicy, oddali okaleczoną Polskę na łup ateistycznemu Związkowi
Radzieckiemu. Jednakże przez 44 lata nie udało się Moskwie wytrzebić
z polskich serc wiary w Boga i patriotyzmu. Co więcej, zdołaliśmy
w poważny sposób przyczynić się do upadku komunistycznego imperium,
tak zaciekle wrogiego Kościołowi katolickiemu. W 1989 r. znowu byliśmy
wolni. W samoczynnym rozpadzie komunizmu trudno było nie dostrzec
ręki Opatrzności.
Wydarzenia roku 1989 i kilku lat następnych nie oznaczały,
że świat uwolnił się od sił wrogich Bogu i cywilizacji chrześcijańskiej.
Na miejsce bezbożnego komunizmu wkraczała lewicowo-laicka cywilizacja,
nazwana cywilizacją śmierci. Szerzyła ona styl życia bez Boga. Zamiast
praw Bożych wynosiła ponad wszystko prawa człowieka. Człowiek miał
być istotą najwyższą, ustanawiającą nowy porządek, "poprawiający"
dzieło Boga Stworzyciela nieba i ziemi. Politycznie wyrażała się
dążeniem do zorganizowania globalnego państwa świata, w którym zniknąć
powinny państwa narodowe i różnorodne wyznania, zastąpione przez
zlepek wielu religii.
Rzecz jasna, że dla nas zasady cywilizacji śmierci są
nie do przyjęcia. Nie chcemy wyrzekać się Boga i Kościoła katolickiego.
Również wzdragamy się przed zaparciem się swej polskości, pozbawieniem
się własnego, niepodległego państwa. Cywilizacja ta niesie rozkład
rodziny, aborcję, eutanazję i zwyrodnienia obyczajowe. Nie przebierając
w środkach, narzuca narodom swoje wynaturzone prawa. Lecz jej zwolennicy
mają potężny wpływ na bieg wydarzeń w świecie. Dysponują olbrzymim
arsenałem środków nacisku. Działają przebiegle, zręcznie i mało widocznie.
Są dla nas groźnymi nieprzyjaciółmi, z jakimi nigdy jeszcze nie przychodziło
nam się zmierzyć.
Katolicka Polska jest dla nich nie do zniesienia i choć
nie słychać na ziemiach polskich grzmotu armat, jak wówczas w pierwszych
miesiącach niepodległości lat 1918-19, wojna o byt i istnienie narodu
i państwa polskiego nieprzerwanie się toczy. Tylko fronty są inne.
Przed 82 laty w listopadzie i grudniu trwały walki o Lwów i Poznań
z Ukraińcami i Niemcami. W styczniu 1919 r. przybył front czeski
w obronie Śląska. W lutym 1919 r. nadciągnęła Armia Czerwona, dając
początek długiej wojnie o Kresy Wschodnie. Wojsko Polskie odparło
wszystkie najazdy i naród cieszył się pokojem i niepodległością do
1939 r. Potem przyszły klęski, okupacje i niewola, trwająca do 1989
r. Wydawało się, że doczekaliśmy już szczęśliwszych czasów, lecz
nadzieje te zawiodły.
Dziś nadal atakowani jesteśmy na różnych frontach. O
niektórych z nich trzeba wspomnieć. A więc przeszło 90% środków masowego
przekazu jest w obcych rękach. Prasa katolicka stanowi tylko 2%.
Oznacza to, że świat i Polskę oglądamy w takiej postaci, w jakiej
pragną tego obce agentury. Łatwo nas w błąd wprowadzać i wodzić na
manowce większość narodu.
Potężne ciosy otrzymują rodziny. Utraciły już one swe
funkcje rozrodcze i wychowawcze. Weszliśmy w okres wymierania społeczeństwa.
Młode pokolenie znalazło się w nad wyraz niekorzystnym położeniu.
Rodzice nie mogą poświęcać dzieciom należytej ilości czasu, gdyż
obydwoje pracują. W szkole reformy obniżają poziom nauczania i wychowania.
Rośnie więc nam pokolenie swawolne i niedouczone, egoistyczne i nieodpowiedzialne.
Po ukończeniu szkoły przeważnie nie znajdujące pracy zarobkowej.
Z każdym rokiem wzrasta nasza zależność od gospodarki
i polityki wielkich mocarstw i banków zachodnich. Zakres własnej
niezależności kurczy się nieustannie. Powiększa się do niebezpiecznych
rozmiarów liczba bezrobotnych. Zalewają nas fale demoralizujących
obyczajów, niszczących wiarę i polskość. Obrona nasza na tych frontach
przebiega niemrawo.
Położenie Polski wymaga wielkich i powszechnych modlitw
o ocalenie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu