W dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa
mamy dwa Boże przykazania, pozornie ze sobą sprzeczne. W wierszu
drugim: "Będziesz się bał Pana, Boga swego" i w wierszu piątym: "
Będziesz miłował Pana, Boga twojego". Moglibyśmy zwyczajnie zapytać:
więc bać się czy miłować?... Natomiast Ewangelia nie pozostawia żadnej
wątpliwości: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą". I znów,
mówiąc językiem codziennego życia, możemy słusznie powiedzieć, że
kto kocha Boga całym sercem, całą duszą, całym umysłem i całą mocą,
ten jest święty, a więc nie musi się bać. A jednak święci Pańscy
miłowali Boga nade wszystko i bali się, żeby Go nie obrazić. I wśród
siedmiu darów Ducha Świętego jest także dar bojaźni Bożej. Jest to
bojaźń o takim wymiarze miłości, jak u dziecka, które tak serdecznie
kocha swoją matkę, że boi się czymkolwiek sprawić jej przykrość.
Wprawdzie wśród tych siedmiu darów Ducha Świętego bojaźń jest wymieniana
na ostatnim miejscu. Poprzedza ją dar mądrości i rozumu, rady i męstwa,
umiejętności i pobożności, bo szlachetna bojaźń Boża jest owocem
tych sześciu darów.
Uczony w Piśmie stawia "piątkę" Panu Jezusowi, mówiąc
do Niego: "Bardzo dobrze, Nauczycielu". Jezus jest ostrożniejszy,
bo w odpowiedzi zapewnia go tylko: "Niedaleko jesteś od królestwa
Bożego". Chcielibyśmy wszyscy taką pochwałę usłyszeć. Chcielibyśmy
być jak najbliżej tego Bożego królestwa. Ale czy tak jak ów uczony
w Prawie u Pana Jezusa szukamy odpowiedzi na pytanie, co mamy czynić?
Nie do przeoczenia jest tu jedno proste kryterium, bardzo istotne,
chociaż zwyczajne. Trzeba zaczynać od siebie, skoro miarą miłości
drugiego człowieka jest miłość samego siebie. Dla wielu studentów
życiowym problemem jest profesor, który ma ambicję, by studentowi
nie postawić lepszego stopnia niż "3", czyli dostateczny. Taki profesor,
jeżeli jest wierzący, uważa, że tylko Pan Bóg umie wszystko "na piątkę",
on - profesor - "na cztery", a student dlatego, że jest tylko studentem,
może otrzymać stopień najwyżej dostateczny... Ale tej pokusie ulegają
nie tylko profesorowie. Każdy z nas jest tak bardzo skłonny do przeceniania
siebie, a poniżania innych. Dlatego Pan Jezus daje nam jako zasadę
i normę naszej miłości bliźniego przykład samego siebie, kiedy mówi: "
miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem". To było w Wielki
Czwartek po sprzeczce Apostołów, który z nich jest najważniejszy.
To było po tym Jezusowym pokornym umyciu nóg swoim uczniom. To było
w przeddzień
Jego Ofiary Krzyżowej, uobecnionej w Eucharystii. Taka
miłość nie jest czymś gotowym, nie spadnie z nieba. Owszem, zostaje
nam zaszczepiona przez chrzest święty. W szczególny sposób jest oczyszczana
w sakramencie pokuty i umacniana przez Eucharystię. A kształtuje
się w codziennym życiu: w rodzinie przez miłość i wzajemną uczynność,
w społeczeństwie przez wypełnianie swojego posłannictwa, swoich obowiązków.
A wszędzie i zawsze mamy mieć przed oczyma naukę Ewangelii i w sercu
ma nam rozbrzmiewać to Jezusowe wezwanie: Uczcie się ode Mnie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu