Klęka z trzaskiem na środku świątyni,
W głos się modli, przewraca oczyma,
A wciąż słowom Jezusa wbrew czyni,
Bo miłości bliźniego w nim nie ma...
Modli się pod figurą, a diabła ma za skórą.
(Władysław Ludwik Anczyc)
Reklama
Właściwie można by rozpocząć refleksję tego tygodnia słowami: "
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!", wyrażając tym radość, że
w roku Wielkiego Jubileuszu, czasie wielu łask i roku pojednania,
zostaliśmy obdarzeni przez Stolicę Apostolską nowym dokumentem-deklaracją
Dominus Iesus. Jest to, w moim odczuciu, nawiązanie do jednej z ważniejszych
nauk II Soboru Watykańskiego, z wielką intensywnością przypominanej
przez Jana Pawła II, nt. "Jezusa Chrystusa - Jedynego Zbawiciela
człowieka". Kościół niezmiennie składa hołd Trójjedynemu Bogu za
dar wcielonego Logosu - Boga Człowieka, w którym jedynie mamy nadzieję
zbawienia. Dokument ważny ze względu na coraz częstsze zjawiska propagujące
ideę samozbawienia człowieka albo też z uwagi na głośne hipotezy
o "zbawczej ekonomii Ducha Świętego" o charakterze bardziej uniwersalnym
niż ekonomia Wcielonego Słowa! Dokument w sposób jasny i zdecydowany
podkreśla, że nie ma Zbawienia poza Jezusem ani obok Niego. Jedynie
On jest zarazem Bogiem i Człowiekiem, który podjął z woli Ojca dzieło
odkupienia człowieka.
Przytoczony na wstępie fragment wiersza twórcy polskiego
księgarstwa W. L. Anczyca zawiera odpowiedź na wielki medialny rozgłos,
nadany wspomnianemu wydarzeniu. Nie ma tylu słów, i mediów, które
by potrafiły zrównoważyć lub "zadośćuczynić" za dar Odkupienia, który
po prostu trzeba przyjąć i ukonkretnić przez miłość. Ból w tym, że
głosy niektórych tzw. otwartych środowisk katolickich, pojawiające
się w środkach przekazu, wyrażają "niepokój" i rzekome "zagrożenie
regresem" Kościoła.
Już na drugi dzień po podpisaniu Deklaracji uzurpatorsko
opiniotwórczy dziennik pogrubioną czcionką wydrukował ocenę dyżurnego
poprawiacza nauki Kościoła. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby
nie fakt, że ów Pan nie znał treści dokumentu, co wynika z tekstu.
Ograniczył się zatem do oceny postaci kard. Ratzingera, bolejąc w
antraktach, jakie to szkody może wyrządzić Kościołowi ów, nieznany
mu jeszcze, dokument.
W sukurs pospieszył Tygodnik Powszechny. Wobec wielomilionowej
rzeszy słuchaczy jednego z programów publicystycznych, wyraził wielki "
ból" z powodu samopoczucia swoich przyjaciół, którzy nie uznają Biblii.
Szkoda, że nie odczytał tego bólu w samym dokumencie, wszak jest
on tam zawarty.
Rzeczywistość niemal każdego tygodnia przynosi kolejne
dowody pogubienia się na drodze budzenia sumień i głoszenia prawdy
w duchu Chrystusowej miłości. Miłość bez umiłowania prawdy staje
się kokieterią obliczoną na chwilowy sukces, a zapomina o odpowiedzialności
za życie wieczne, o czym dobitnie mówi deklaracja.
Skąd, skoro jak zauważyłem, jest to wielki dar, tak wielki
niepokój niektórych środowisk? Sądzę, że rodzi się on z dwóch ważnych
wskazań zawartych w dokumencie, a odnoszących się bynajmniej nie
do tych, którzy nie w pełni należą do Kościoła katolickiego, ale
właśnie do synów tego Kościoła. I to jest dla mnie najpiękniejsze
i najważniejsze w tym dokumencie. Oto owe fragmenty: "Wszyscy (...)
synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan
zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa;
jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem,
nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni" (22).
W słowach tych zawiera się wielkie wezwanie do troski
o wiarę żywą, powiązaną z życiem, o własne uświęcenie, umocnienie
łaską uświęcającą i, co dzisiaj ważne, troski o poznanie prawd wiary
na poziomie także intelektualnym. To wezwanie do praktycznego realizowania
prośby do Boga skierowanej przez św. Augustyna pragnącego poznawać,
aby lepiej wierzyć, i wierzyć, aby głębiej poznać.
Indywidualne uświęcenie, praca nad sobą, ale i więź ze
wspólnotą Kościoła - to najlepsza droga ewangelizacji świata i jedyny
sposób realizowania drogi ekumenicznej, nie grożącej popadnięciem
w tak dziś niebezpieczny irenizm, czyli relatywizm ("wszystkie religie
są równie dobre i prawdziwe").
Synowie Kościoła wiedzą, która religia jest prawdziwa.
Znają Jezusa i wierzą, że poza Nim nie ma zbawienia, a rezygnując
z przepełnionej miłością, ale wiernej prawdzie drogi, skazują się
na niebezpieczeństwo potępienia. Prościej mówiąc, katolicy kontestujący
dokument Stolicy Apostolskiej rozmijają się z nauką Kościoła i trzeba
sobie wzajemnie postawić pełne troski pytanie: Czy to o igraszki
słowne chodzi, czy może o zbawienie? Oby wielu z nas w dniu sądu
nie musiało wysłuchać cierpkich słów wyrzutu, że milczeli, byli bezczynni
wobec braci, którzy pogubili się na drogach życia. Ta bezczynność
to nie tylko milczenie, ale to głoszenie kłamstwa o równości wszystkich
ideologii, religii czy zachowań.
Taka postawa wskazuje na brak wdzięczności za dar odkupienia
i za łaskę wiary otrzymanej czy to przez fakt przyjścia na świat
w rodzinie katolickiej, czy to przez dar wiary otrzymany od Chrystusa
na innej drodze, może przez dobre świadectwo, modlitwę czy ofiarę
i umartwienia ze strony innych ludzi. Ta ostatnia sytuacja sprawia
często, że ludzie, którzy wrócili z dróg zagubienia i przez posługę
innych otrzymali dar wiary, dają szczególne świadectwo owej wdzięczności,
nie wstydzą się głosić swoim życiem prawdy o zbawczym dziele Jezusa.
Czyż w duchu owych utyskiwań na dokument nie należałoby powiedzieć,
że Edyta Stein powinna poczekać z decyzją o przyjęciu chrztu i wstąpieniu
do klasztoru aż do czasu śmierci swojej matki, której swym wyborem
zgodnym z sumieniem sprawiła tak wiele bólu?
Druga ważna wskazówka dla synów i córek Kościoła katolickiego
zawarta jest w punktach 18. i 19. dokumentu. Dotyczy ona troski o
Królestwo Boże, które w pełni ujawni się w czasach eschatologicznych,
ale które obecne jest integralnie już tu, na ziemi. Nie można oddzielać
- przestrzega dokument - troski o własne zbawienie od troski ludzi
wierzących o realizację tego Królestwa w ramach przeżywanej doczesności.
Dokument wyraźnie podkreśla społeczny wymiar ewangelizacji: "
Królestwo dotyczy wszystkich: ludzi, społeczeństwa, całego świata.
Pracować dla Królestwa znaczy uznawać i popierać Boży dynamizm, który
jest obecny w ludzkiej historii i ją przekształca. Budować Królestwo
znaczy pracować na rzecz wyzwolenia od zła we wszystkich jego formach.
Krótko mówiąc, Królestwo Boże jest wyrazem i urzeczywistnieniem zbawczego
planu w całej jego pełni" (19).
Taka postawa sprawia, że nikomu nie dzieje się krzywda,
nikt nie będzie w pogardzie, nie będzie dyskryminowany, ale wszyscy
przybliżymy się do światła prawdy.
Reklama
Dla nas, Polaków, jest to jeszcze jeden dar Ojca Świętego przed
nadchodzącym czasem kolejnych decyzji w zakresie doczesności. Już
za kilka tygodni okaże się, jak interpretujemy i z jakim pietyzmem
podchodzimy do słów Człowieka, któremu werbalnie raz po raz deklarujemy
swoją miłość. Nie może tak być, że w pewnych okolicznościach jesteśmy
z nim, a w innych ignorujemy jego głos albo wprost go zwalczamy.
Sięgnijmy raz jeszcze do doświadczenia małych ojczyzn.
One najlepiej pokazują, jak prawdziwe są słowa traktujące o sprawach
ogólnoludzkich. Podczas tegorocznych rekolekcji oazowych Domowego
Kościoła, na jednym z turnusów składała świadectwo 19-letnia dziewczyna.
Łamiącym się głosem opowiadała: "Straciłam mamę mając 12 lat. Potem
powoli zaczęłam tracić ojca. Załamał się tą śmiercią. Zaczął pić.
Z czasem wciągnął w to mojego brata. Straciłam dom. Z trudem zdobyłam
wykształcenie. Mogłam się od nich odwrócić. Nie potrafiłam. Dużo
się modliłam. Wreszcie dowiedziałam się, że są rekolekcje Krucjaty
Wyzwolenia Człowieka. Udało mi się go namówić. Pojechał. Podpisał
Krucjatę, wrócił i w domu zaczęło być inaczej. Ale nie wytrwał. Wrócił
do alkoholu. Zbliżał się kolejny termin. Namawiałam go, ale się upierał,
że nie pojedzie. Wreszcie, może z powodu mojego natręctwa, może czyniąc
wybieg, powiedział: ´Pojadę, ale pod warunkiem, że ty też pojedziesz´.
Pojechałam. Razem z nim podpisałam Krucjatę. Teraz w niej trwamy.
Ale ciągle boję się, że przez brata może nie wytrwać. Do tego dołączył
jeszcze wujek, który ciągle go nachodzi, namawia. Obiecałam Jezusowi,
że jeśli wytrwa, pojedziemy na kolejne rekolekcje i wtedy podpiszę
na intencję brata i wujka Krucjatę na całe życie".
Trudno było ukryć wzruszenie i łzy. Oto miłość, która
staje w prawdzie ludzkiego dramatu pogubienia. Na ołtarzu troski
o wieczność młoda dziewczyna, mająca wszelkie racje ku temu, aby
teraz, kiedy jest piękna, samodzielna, zostawić ich samym sobie,
podejmuje tak wielki wysiłek. Troska o dom, o doczesne szczęście
jest troską o ich wieczność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W tym duchu rozumiem ten dokument. Jest on przede wszystkim
wezwaniem do stawania w prawdzie dla nas, wszystkich ludzi Kościoła.
Jest też, oczywiście, darem dla innych, nie w pełni będących
Kościołem, i dla tych, którzy żyją we wspólnotach wyznaniowych. Jest
dla nich przypomnieniem o darze Kościoła w jego niepodzielonej formie.
Tych, którzy Kościoła nie znają, pragnie zbliżyć do Jezusa, ale nie
jako jednego z proroków, lecz jako Boga. Dokument nie grozi sankcjami,
nie rzuca anatem. Przypomina, poucza i przestrzega. Jest darem miłości
kogoś, kto poznał prawdę, która go wyzwoliła, i pragnie się nią dzielić
z tymi, co w "mrokach i cieniu śmierci mieszkają".
W traktacie Państwo, w siódmej Księdze, Platon opowiada
historię ludzi przykutych do ścian pieczary. Widzą na nich migotliwe
cienie ognia, który pali się za ich plecami, słyszą głosy, a właściwie
ich echo odbijające się od ścian. I jak myślisz - pyta Autor - czy
gdyby ich uwolnić od owych kajdan i pokazać im rzeczywistość owych
cieni, które dotychczas brali za jedynie rzeczywisty swój świat,
czy uwierzyliby realności, czy raczej trwaliby w iluzji? Żyliby raczej
doświadczeniem iluzji, odpowiada sam sobie. Jest jednak droga wyzwolenia
z owej iluzji, a jest nią poznanie, do którego nie wystarczy przedmiot
i podmiot, ale potrzeba jeszcze szczególnego "łącznika" - Światła.
Dlatego dziękujmy za ten dar światła, jakim jest w owym
Roku Jubileuszowym deklaracja Dominus Iesus. Niech stanie się przedmiotem
refleksji podczas spotkań grup modlitewnych, oazowych, KSM-owskich,
Akcji Katolickiej. Zachęcam katechetów szkół średnich, aby z tego
dokumentu stworzyli problemowe katechezy w starszych klasach. Kiedy
tekst pojawi się na łamach Niedzieli, dostęp do niego będzie możliwy
dla wszystkich. Warto też samemu próbować zgłębić te ważne treści.
Zbyt łatwo karmimy się sądami i opiniami innych. Podzielamy je lub
odrzucamy. Wyrobienie własnego sądu w sprawach wiary staje się ważnym
zadaniem w naszych czasach.
Za tydzień rozpocznie się różańcowy miesiąc październik, który doprowadzi nas do pierwszego Adwentu nowego tysiąclecia. Zachęcajmy się do wspólnej modlitwy różańcowej o dar światła dla Polski i Polaków - to w tym miesiącu przyjdzie nam dokonać kolejnych ważnych wyborów. Jak to mówiłem do rolników na Jasnej Górze, tak teraz powtarzam - potrzebna nam jest wielka modlitwa o światło, by iluzji nie potraktować na serio i nie pogardzić realnym światem bliskiej przyszłości. Królestwo Boże w pełni osiągniemy w wieczności, ale drogą do niego jest Boża doczesność.