Przekorny
Kandydat na prezydenta Aleksander Kwaśniewski wyjawił nieznaną wcześniej cechę swojego charakteru. Nie lubi "owczego pędu". Zapewne dlatego, że jest skromny i nieśmiały. Z tej racji nie zapisał się do "Solidarności", choć miał autentyczny zamiar złożyć swój cenny podpis na listach związkowców. Niestety, przeraziły go miliony obywateli - wtedy PRL-u - które jak te owce idące na rzeź szły wyrazić swój akces do związku (Życie, 29 sierpnia). Aleksander Kwaśniewski, jak powszechnie wiadomo i co już nieraz udowodnił, nie jest oportunistą. Lubi iść pod prąd. Jest urodzonym opozycjonistą, stojącym na straży praw mniejszości. Z tych powodów zapisał się do ZSMP, a później do PZPR. Ponieważ tłumy w owczym pędzie kończyły uniwersytet, on na złość wszystkim go nie skończył. Ponieważ zdecydowana większość ludzi jest prawdomówna, on skłamał. On jest tylko przekorny.
Odpowiedzialność
Radio RMF FM urządziło masową imprezę na pożegnanie lata, a Gazeta Wyborcza całemu przedsięwzięciu patronowała. Obydwie instytucje zaprosiły swoich słuchaczy i czytelników na imprezę, która zakończyła się olbrzymią burdą. Organizatorzy z wypiętą piersią uchylili się od odpowiedzialności. Dobrze chociaż, że nie próbowali wmówić opinii publicznej, że winne są krasnoludki.
Bicie głową w mur
Nie lubi Gazeta Wyborcza abp. Józefa Michalika. Nie chce on
bowiem tańczyć tak, jak w Panamichnikowym ośrodku kontroli myśli
zagrają. Niepoprawność w przypadku metropolity przemyskiego sięgnęła
wyżyn. Próbują i z tej, i z tej strony, i nic. Wszelkie dotychczas
zastosowane środki, skuteczne gdzie indziej, tutaj nie przyniosły
skutku. Niewielkie szanse ma także niedawno zaprezentowana konstrukcja
myślowa publicysty GW, według której ostatni list biskupów polskich
był ukrytym sprzeciwem wobec felietonu Księdza Arcybiskupa, gdzie
przypominał, że "homoseksualiści żyją w nieuporządkowanym świecie
wartości". Redaktor GW próbuje wmówić, że biskupi polscy piszą coś
przeciwnego (Gazeta Wyborcza, 30 sierpnia).
Taki histeryczny zabieg zdaje się wskazywać na to, iż
redaktorzy Wyborczej, przytłoczeni niepowodzeniami w realizacji misji,
są bliscy przekonania, iż "przypadek" Księdza Arcybiskupa jest "nieuleczalny". No bo bić tak mocno tyle razy i bez żadnego efektu...? Nie dość
tego. Działania cenzorów myśli zdają się przynosić efekt odwrotny
do zamierzonego. Zamiast izolacji - wzrost poparcia, zamiast niechęci
- oznaki sympatii. Apogeum frustracji nastąpiło wtedy, gdy Księża
Biskupi okazali swoje poparcie dla postawy Księdza Arcybiskupa, wybierając
go wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. W takich przypadkach
rzeczywiście można się załamać. Bicie głową w mur, choć takich doświadczeń
nie mamy, zdaje się być zajęciem szalenie frustrującym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu