„List poparcia dla ks. abp. Józefa Michalika, to m.in. sygnał dla mainstremowych mediów, że nie są wszechwładne, że są ludzie którzy potrafią myśleć samodzielnie” – mówił ks. prałat Zbigniew Suchy – jeden z sygnatariuszy listu.
Przypomnijmy, na stronie internetowej archidiecezji przemyskiej, zbierane są podpisy poparcia dla ks. abp. Józefa Michalika w związku z atakami na osobę Przewodniczącego KEP.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
WYRAŹ SWOJE POPARCIE - KLIKNIJ
Inicjatorzy akcji podkreślają, że niepokój budzi fala oszczerstw, manipulacji i przeinaczeń, którą inspirują i podsycają środki masowego przekazu. Podkreślają jednocześnie solidarność z pasterzem archidiecezji przemyskiej.
- Wydaje mi się, że jest czymś oczywistym, co potwierdzają podpisy, które pod tym listem składają osoby świeckie. Oznacza to, że budzi się ta świadomość ludzi o tym, że nie jest to rzeczywista troska o problem a wykorzystanie tego problemu, który istnieje po to, aby zaatakować Kościół. Musimy poczuć się solidarni z tymi, którzy są atakowani, by mieli oni poczucie, że mają przy sobie ludzi, którzy też myślą i wiedzą jak jest, którzy lepiej ich znają niż dziennikarze. Takie listy poparcia dodają siły Księdzu Arcybiskupowi i wszystkim biskupom, którzy znajdują się w sytuacjach, kiedy są zagrożeni. Wówczas jest im łatwiej stawać w obronie podstawowych wartości, które są teraz poważnie atakowane – tłumaczy ks. prał. Zbigniew Suchy. Ksiądz prałat podkreśla jednocześnie, że atak na pasterzy Kościoła w Polsce trwa już od dłuższego czasu. Prałat dodaje, że podpisy pod listem poparcia to także sygnał dla mainstremowych mediów.
- To sygnał, że nie są wszechwładne, że jednakowoż mimo tego wartkiego strumienia kultury niskiej, który emitują i który powoduje unifikację ludzkiego myślenia, są jednak ludzie, którzy potrafią myśleć samodzielnie i wyrazić to swoje przywiązanie do indywidualności i do ludzi, którzy rzeczywiście mówią prawdę. Istnieje taki proces szczucia, można powiedzieć osaczania ks. abp. Józefa Michalika. Niedługo po tym Ksiądz Arcybiskup miał Mszę św. w naszej katedrze i pojawiły się dwie kamery, ale kiedy się okazało, że ksiądz arcybiskup nie mówi kazania, te kamery natychmiast zostały zabrane; przecież gdyby te media chciały rzeczywiście informować o wydarzeniu pozostawiłyby kamery. Było to ważne wydarzenie w diecezji – zauważa ks. prałat.