5 października 1962, po pożegnaniu się z domownikami, kardynał
Stefan Wyszyński udał się na Dworzec Główny, by wyjechać do Rzymu.
Pociąg był opóźniony. Na peronie - pisał w swych zapiskach Ksiądz
Prymas - taki tłum, że nie można się przecisnąć. Wszyscy śpiewają.
Nadchodzi pociąg; wszyscy biskupi już są wewnątrz wagonu. Mnóstwo
kwiatów, wspólne błogosławieństwo.
Z Prymasem Polski do Rzymu wyjechali arcybiskup Antoni
Baraniak - ordynariusz poznański oraz biskupi: Zygmunt Choromański
- sekretarz Episkopatu, Michał Klepacz - biskup łódzki, Kazimierz
Kowalski - biskup chełmiński, Zdzisław Goliński - biskup częstochowski,
Antoni Pawłowski - biskup włocławski, Franciszek Jop - administrator
apostolski w Opolu, Tomasz Wilczyński - administrator apostolski
w Olsztynie, Edmund Nowicki - administrator apostolski w Gdańsku,
Jan Fodaliński - sufragan łódzki i Walenty Wójcik - sufragan w Sandomierzu.
W Zebrzydowicach dołączyli jeszcze biskup Herbert Bednorz - koadiutor
w Katowicach i biskup Karol Wojtyła - sufragan z Krakowa.
Po dwóch dniach, 7 października w godzinach porannych,
pociąg z polskimi biskupami dotarł do Rzymu. Wszystko odbywało się
podobnie jak przy poprzednich wyjazdach Prymasa Polski do Rzymu.
Były więc entuzjastyczne powitania w Wiedniu, gdzie biskupi mieli
dwugodzinną przerwę w podróży i Rzymie z udziałem dostojników kościelnych
i państwowych oraz tłumów ludzi. Nie ma zatem potrzeby dłużej się
nad tym zatrzymywać. Jako ciekawostkę można podać, że na stacjach
postojowych witający Włosi oblegali polskich biskupów i prosili ich,
jak gwiazdy filmu, muzyki czy sportu, o autografy. Prośbie tej najchętniej
zadośćczynił arcybiskup Antoni Baraniak, chociaż niewiele ustępował
mu biskup Pawłowski.
Natomiast uwagę trzeba zwrócić na wydarzenie, które kardynał
Wyszyński uznał jako wielki nietakt dyplomatyczny. Mianowicie, na
rzymskim dworcu Termini wśród witających był ambasador Włoch przy
Stolicy Świętej. Natomiast polską ambasadę reprezentował jedynie
jej sekretarz Marian Wielgosz. Nie trudno się domyślić, że był to
swoisty rewanż na Księdzu Prymasie za jego protest u Władysława Gomułki
w sprawie arcybiskupa Kominka. Cóż, komunistyczne władze zawsze miały
trudności z akceptowaniem tego, że ktoś nie akceptuje niesprawiedliwych
decyzji organów państwowych.
Odpoczynek po długiej podróży był nad wyraz krótki. Popołudniu
Ksiądz Prymas przyjął arcybiskupa Luigii Poggi, specjalnego wysłannika
Stolicy Świętej do Spraw Kontaktów z Rządem PRL. Rozmowa dotyczyła
przede wszystkim sprawy związanej z administracją kościelną na Ziemiach
Zachodnich. Watykański dostojnik był zainteresowany czy na Sobór
przyjedzie biskup Czesław Kaczmarek z Kielc. Później Ksiądz Prymas
spotkał się arybiskupem Józefem Gawliną.
W tym samym czasie arcybiskup Antoni Baraniak i ksiądz
Bolesław Filipiak byli u arcybiskupa Angello dell´Acquy w sprawie
audiencji u Ojca Świętego dla Księdza Prymasa i dla wszystkich biskupów
przybyłych z Polski. Dzięki jego wstawiennictwu obie audiencje miały
się odbyć już następnego dnia.
W takiej sytuacji późnym wieczorem Prymas Tysiąclecia
usiadł do biurka, by przygotować przemówienie, jakie chciał wygłosić
do Papieża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu