Zlekceważony Katyń
Harald Kittel pisze w Życiu z 31 lipca (pt. Strach przed ofiarami Stalina) o powszechnym oburzeniu z powodu postawy kierownictwa telewizji publicznej, które nie zdobyło się na transmisję z całej uroczystości otwarcia i poświęcenia Polskiego Cmentarza Wojskowego w Katyniu. Trudno pogodzić się z wykrętami, jakich szefowie telewizji używają dla wytłumaczenia powodów, dla których pozbawiono Polaków możliwości przeżycia w całej pełni przejmującej uroczystości ku czci zamordowanych przed 60 laty patriotów. Kombatanci zażądali dymisji Roberta Kwiatkowskiego, prezesa TVP. Członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jarosław Sellin mówił na konferencji krajowej: "Wycofano się z transmisji (...) dlatego, że w tej uroczystości nie będzie uczestniczył prezydent Kwaśniewski".
Uczczenie Powstania- bez Prezydenta RP
Reklama
Aleksandra Kwaśniewskiego zabrakło również na wzruszającym koncercie ku czci Powstania Warszawskiego na pl. Krasińskich. Pełniący obowiązki prezydenta RP nie pierwszy raz zlekceważył tę tak ważną dla Polaków uroczystość. Cóż, najwyraźniej takie rzeczy nie rajcują byłego aparatczyka ani Panią Prezydentową. Przypomnę, że Jolanta Kwaśniewska wykazała kiedyś absolutny brak taktu - występując 19 stycznia 1997 r. w programie rozrywkowym POLSAT-u pt.: Egzamin dojrzałości z parodią smutnej, refleksyjnej piosenki partyzanckiej Dziś do Ciebie przyjść nie mogę. Zaśpiewała tę piosenkę z niemal bezustannym śmiechem i drwiną. Wywołało to otwarty protest wiceprezes ŚZŻAK Haliny Kępińskiej-Zazylewicz w imieniu żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Piotrków Trybunalski (w Gazecie Polskiej z 13 lutego 1997 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Wyborcza" chwali"swego chłopa" Kwaśniewskiego
Reklama
Znany ze skrajnych wybielań postkomunistów i zajadłych ataków
na Kościół publicysta Gazety Wyborczej Roman Graczyk robi, co może,
dla propagowania kandydatury Kwaśniewskiego na kolejną prezydenturę.
Już tytuł tekstu Graczyka jest wymowny i jednoznaczny: Swój chłop
w pałacu (Gazeta Wyborcza z 29-30 lipca). Z tekstu Graczyka "dowiadujemy
się" m.in., jakoby Kwaśniewski występował ze zdecydowaną "negacją
PRL i - co za tym idzie - afirmacją III RP", że Kwaśniewski, pomimo
pewnych "wpadek" w "polityce orderowej", umiał publicznie oddać sprawiedliwość
ludziom, którzy zwalczali totalitaryzm. A przy tym Kwaśniewski -
według Graczyka - to "człowiek nienapastliwy, rozumiejący potrzebę
szybkich przemian cywilizacyjnych w Polsce, mający "naturalny temperament
demokraty", "orędownik szybkiej integracji Polski ze światem zachodnim". Ostateczny ukryty wniosek Graczyka - "oddajcie głos na takiego
prezydenta" - wyraźnie kryje się za końcowymi słowami tekstu w Wyborczej: "
No więc - jaki to człowiek z tego Kwaśniewskiego? Nie pozbawiony
słabości, a zarazem po prostu sympatyczny, nie wynoszący się nad
innych. O takich mawia się, że ´dają się lubić´. Może również dlatego
tak duża liczba Polaków ma do niego sympatię?".
Cóż, sympatie Wyborczej do Kwaśniewskiego są powszechnie
znane. Już w 1989 r. Kwaśniewskiego i Michnika złączyła jako "Europejczyków"
wspólna niechęć do nurtów narodowych i chrześcijańskich w Polsce.
Jakże wymowna pod tym względem była (wciąż mało znana) wypowiedź
Michnika w dyskusji z Kwaśniewskim na spotkaniu na uniwersytecie
w Poznaniu w 1990 r.: "Próba zbudowania w Polsce ładu społeczno-politycznego
w duchu sprawdzonych europejskich wzorów doprowadzi do zupełnie nowego
układu sił (podkr. - J.R.N.) - zwolenników otwarcia, współdziałania
i pluralizmu; oraz - przedstawicieli Ciemnogrodu zakrzepłych w szowinizmie,
kompleksach niepełnowartościowości i ksenofobii (...) Kwaśniewski
jest walką o tę wielką szansę, jaka stanęła przed Polską. Jej zaprzepaszczenie
pogrąży nas w odmętach nienawiści plemiennych" (cyt. za emigracyjnym
Kontaktem nr 3 z 1990 r.).
Mroczna pustka i mgła
Entuzjazmu Wyborczej dla Kwaśniewskiego wyraźnie nie podziela autor Tygodnika Solidarność Waldemar Żyszkiewicz (tekst Człowiek zewsząd w numerze z 21 lipca). Żyszkiewicz pisze: "´człowiek zewsząd´ jest naprawdę ´człowiekiem znikąd´. Żadnych konkretów. Żadnej wyrazistości światopoglądowej, ideowej, politycznej. W co ten Kwaśniewski wierzy, jeśli w coś w ogóle? Czy bardziej pociąga go Moskwa, czy Bruksela? Czy woli Millera od Michnika? (...) Właściwie tylko matura jest pewna, od kiedy poświadczyła ją Izba Administracyjna Sądu Najwyższego. Natomiast korzenie rodzinne, dzieciństwo, młodość, początki kariery organizacyjnej, partyjnej, ministerialnej - to niedookreślenie, mroczna pustka i mgła. (...) co się dzieje z sobowtórem Kwaśniewskiego, który przed laty w Skierniewicach stał w doborowym gronie towarzyszy, obok Władimira Ałganowa?".
Histeria antylustracyjna
Reklama
Rozwój procedur lustracyjnych kandydatów na prezydenta wywołał
ogromne wzburzenie, wręcz histerię, głównie w dwóch środowiskach:
postkomunistów z SLD i michnikowskiej Gazety Wyborczej. Trudno się
im dziwić. W prasie zaczęły się pojawiać informacje bardzo niebezpieczne
dla przyszłości Kwaśniewskiego i SLD w razie ich potwierdzenia. Życie
z 29-30 lipca informowało już w tytule artykułu Marii Sobieszczańskiej:
Coraz głośniej o agencie Alku. Lustracja Aleksandra Kwaśniewskiego
i materiały dostarczone w tej sprawie przez UOP zaintrygowały nie
tylko posłów. SLD wystąpiło z oskarżeniami pod adresem UOP, zarzucając
mu, jakoby manipulował dokumentami dotyczącymi prezydenta i celowo
je przetrzymywał, żeby ujawnić dopiero w trakcie kampanii wyborczej.
Krzykliwe oskarżenia ze strony SLD niewiele pomogły. Sejmowa Komisja
ds. Służb Specjalnych uznała, że Urząd Ochrony Państwa nie złamał
prawa w sprawie lustracji Aleksandra Kwaśniewskiego. Maria Sobieszczańska
komentowała (w tekście Urząd nie naruszył prawa, Życie z 1 sierpnia): "
Na procesie lustracyjnym sąd ujawnił, że nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego
było w kartotekach bezpieki". Szef UOP-u - płk Zbigniew Nowek, indagowany
przez wyraźnie niechętnie doń nastawionych dziennikarzy Wyborczej,
powiedział: "Dobrego terminu przekazywania informacji dotyczących
prezydenta nie ma".
Piotr Zaremba pisze w tekście Potrzeba zimnej krwi (Nowe
Państwo z 4 sierpnia): "W kraju zawrzało. W kraju może mniej, najbardziej
na łamach Gazety Wyborczej. Lustracyjny zamach stanu, Przeciwko draństwu,
Solidarność przed Sądem Lustracyjnym - tytuły są dokładnie takie,
jak teksty. (...) drastyczne porównania (lustracja jako coś zbliżonego
do praw wprowadzających w życie hitleryzm czy do ustaw segregacyjnych
w RPA). Można by uwierzyć, że żyjemy w państwie zbrodniczym lub stojącym
na skraju przepaści (...). Porównania z Niemcami z lat 30. czy z
RPA są zabawne, zważywszy, że współczesna cywilizowana Europa akceptuje
lustrację i to w państwach, które są przedstawiane jako wzorzec (Niemcy). Dlatego to Adam Michnik prezentuje się jako ekstremistyczny
sensat i dostaje lekcję zdrowego rozsądku od takich umiarkowanych
gazet, jak Rzeczpospolita".
Ciekawe, że Michnik zareagował z równie skrajną wściekłością
zarówno na lustrowanie swego przyjaciela Kwaśniewskiego, jak i na
lustrowanie Wałęsy, któremu jeszcze 21 lipca zastępca naczelnego
Wyborczej Piotr Pacewicz wyrzucał sugerowanie, że obecny prezydent
jest Żydem. Michnika najwyraźniej skrajnie denerwuje i niepokoi lustracja
generalnie, lustracja jako taka. Poseł Jan Maria Jackowski z AWS
tłumaczy niechęć Gazety Wyborczej do lustracji jako "rodzaj samoobrony". Jak powiedział Jackowski - "Znamy osoby z otoczenia Gazety i części
środowisk Unii Wolności, które miały opinię osób o nieposzlakowanej
opinii, a okazały się kłamcami lustracyjnymi" (według M. Karnowski,
J. Karnowski: Alek, czyli źródło piszące, Nowe Państwo z 4 sierpnia). Stefan Niesiołowski pisze w tekście Lustracyjna histeria (Życie
z 1 sierpnia): "Adam Michnik usiłuje postawić ponad prawem urzędującego
prezydenta RP (...) czymś niesłychanym, histerycznym, wręcz nawoływaniem
do powstania przeciw obowiązującemu prawu jest reakcja Adama Michnika
na dochodzenie przez Sąd Lustracyjny prawdy w sprawie oświadczenia
lustracyjnego Aleksandra Kwaśniewskiego".
"Niechlujne brednie" Michnika
Andrzej Gelberg - redaktor naczelny Tygodnika Solidarność pisze
w tekście Lustrowanie kandydatów z 4 sierpnia: "Nie lubię polemizować
z redaktorem naczelnym Gazety Wyborczej, powiem więcej, robię to
z najwyższą niechęcią, gdyż wiem - tu zacytuję opinię Zbigniewa Herberta
o Michniku - że mam do czynienia z publicystą ´nieuczciwym intelektualnie´.
Ale nóż, pardon: pióro, samo się otwiera, gdy czytam (...) ´niechlujne
brednie´, jakie wypisuje w swoich komentarzach (...). W komentarzu
Wobec draństwa Michnik zaatakował zaś system prawny III Rzeczypospolitej.
Oburzony, że w trakcie przewodu lustracyjnego Kwaśniewskiego wyszła
jakaś sprawa o kryptonimie ´Alek´, naczelny Wyborczej stwierdza:
´Nie mówcie mi, że to jest zgodne z prawem. Są prawa złe i niesprawiedliwe;
są prawa stosowane w sposób nieuczciwy´.
To, że Polacy mogą chcieć poznać przeszłość każdego kandydata
na Pierwszego Obywatela, że mogą oczekiwać od niego prawdomówności,
jest - zdaniem Michnika - nie wiedzieć czemu, niesprawiedliwe. To,
że dotarcie do owej prawdy odbywa się dla każdego z kandydatów według
tych samych, określonych przez prawo, procedur, że jej ustaleniem
zajmuje się niezawisły sąd, jest - zdaniem Michnika - nieuczciwe".
Kociokwik w Unii Wolności
W Rzeczpospolitej z 31 lipca ukazał się bardzo ciekawy wywiad z b. wiceministrem spraw wewnętrznych, członkiem władz Unii Wolności - Bogdanem Borusewiczem pt. Powrót do koalicji jest możliwy. Najwyraźniej pod wpływem alarmujących danych z sondaży, dowodzących fatalnego spadku notowań Unii Wolności (o 5 proc. w ciągu paru miesięcy), Borusewicz mówi, że decyzja Unii o wyjściu z koalicji była "pochopna, błędna, zła". Według Borusewicza - "Unia wcale na tym nie zyskała. Decyzja była też zła dla kraju, bo otworzyła drogę do przyspieszonych wyborów, w których SLD zdobędzie ponad połowę mandatów. (...) nie chciałbym sobie wyobrażać sytuacji, w której Unia nie ma nic do powiedzenia w następnej kadencji. (...) W trakcie wyborów część naszego elektoratu odpłynie i może już z powrotem nie wrócić".
Polska Kasandra ostrzega
Niejednokrotnie już nazywana Kasandrą, znakomita obserwatorka polskiej sceny polityczno-społecznej - prof. Jadwiga Staniszkis wystąpiła z kolejnymi alarmującymi ostrzeżeniami (w toku wywiadu udzielonego Teresie Wójcik pt. Syndrom czterech zmiennych, Nowe Państwo z 4 sierpnia). Zdaniem prof. Staniszkis - w Polsce pojawił się bardzo niekorzystny " syndrom czterech zmiennych" cech patologicznych: dużego deficytu w handlu zagranicznym, wysokiej stopy bezrobocia, wysokiego zadłużenia polskich przedsiębiorstw u zagranicznych kredytodawców i wysokiej stopy inflacji. Jej zdaniem, występowanie tego syndromu wskazuje, że "osiągnięta stabilizacja jest krucha i niepewna". Bo przy tylu zmiennych zawsze może nastąpić załamanie. Prof. Staniszkis nie ukrywa zdumienia, że w takiej sytuacji były wicepremier, odpowiedzialny za gospodarkę kraju - Leszek Balcerowicz, "prezentuje zupełny spokój", a niedawno w wywiadzie "zademonstrował dogmatyczne i sztywne myślenie w kategoriach, które dziś są już całkiem nieracjonalne". Zdaniem prof. Staniszkis, Polska najwyraźniej znalazła się w sytuacji kraju peryferyjnego, który nie robi nic dla przeciwdziałania wyniszczeniu krajowej produkcji przez rywali, maksymalnie powiększających swój eksport do nie broniącej się odpowiednimi cłami zaporowymi Polski. Prof. Staniszkis zaakcentowała: "Nie chcę znów wystąpić w roli Kasandry, ale obawiam się, że jesteśmy jako kraj, jako naród, zagrożeni głęboką degradacją. I nie widzę żadnej woli politycznej jej przerwania". Prof. Staniszkis stwierdziła również, że w dzisiejszej Polsce "istnieje jakaś norma poprawności". Sama ostatnio padła ofiarą tej "poprawności". Jej książkę o oligarchii w postkomunizmie nagle niespodziewanie zablokowano w wydawnictwie Bertelsmann-Polska, czyli Świat Książki, zrywając z nią umowę. "Nowa cenzura" kwitnie.