Już jesteśmy jedną nogą w XXI wieku, ale ciągle jeszcze pod
pewnymi względami nie wyszliśmy z wieku XIX. Weźmy np. stereotypy
dotyczące podziału na lewicę i prawicę. Wszak lewica dziewiętnastowieczna,
z której czerpał Józef Piłsudski, nie ma nic wspólnego z lewicą,
której imię przywłaszczyli sobie komuniści. To tylko przykład pierwszy
z brzegu.
SLD, choć na sztandarach wypisał hasła lewicowe z takimi
pojęciami, jak sprawiedliwość, równość, wolność, w rzeczywistości
niewiele ma z nimi wspólnego. Jest to partia populistyczna, zaś populizm
każdej maści - od Leppera po Millera - jest przede wszystkim niebezpieczny.
Z populistami bywa najczęściej tak jak z SLD. Rośnie ich popularność,
gdyż społeczeństwo, zwłaszcza biedne, chce wierzyć w obietnice najbardziej
nierealne, ale miłe dla ucha. I to niezależnie od tego, kto je głosi.
Stereotypowe podziały obejmują również inne dziedziny,
nie tylko politykę i partie. Także np. życie Kościoła. Mówi się,
że jest otwarty albo fundamentalny. A przecież między skrajnościani (które faktycznie zawsze, na każdym polu, także w Kościele występują)
rozciąga się cała gama odcieni. Można mieć umysł i serce otwarte
na poglądy innych, a przy tym korzystać z tego wspaniałego przeżycia,
jakie daje religijność ludowa. Można prowadzić dialog z Bogiem, sięgając
do krytycznego mistycyzmu Simone Weil, i podążać z pątnikami w pieszej
wędrówce do Matki Jasnogórskiej. Wszystko to nie znaczy, że nie należy
rzeczy nazywać po imieniu: zło-złem, dobro-dobrem, świństwo-świństwem,
zdradę-zdradą, bohaterstwo-bohaterstwem.
Nie dajmy się jednak zaszufladkować. A co zrobić, gdy
tatuaż, znamię przeklęte chciałoby się wymazać? Pomódlmy się słowami
poety Zbigniewa Herberta: "...przywróć splamionym twarzom dobroć...".
Pomóż w rozwoju naszego portalu