Jakże często i dla czczych powodów wzywamy imienia Bożego! Jakże często i niepotrzebnie bierzemy Go za świadka swoich mniej lub bardziej zbożnych czynów! Czy imię Boga jest dla nas, współczesnych, nadal świętością, której należy się cześć i szacunek, czy łatwo, bez zastanowienia, refleksji, krzty rozsądku przychodzi nam wypowiedzenie jednym tchem przekleństwa i imienia Chrystusa? Czy imię Boga może stać się treścią reklamy, napisem na murze?
Wśród wszystkich słów Objawienia jest jedno szczególne, które jest objawieniem Jego imienia. Bóg powierza swoje imię tym, którzy w Niego wierzą; objawia się im w swoim osobowym misterium. Dar imienia jest znakiem zaufania i zażyłości. "Imię Pańskie jest święte". Dlatego więc człowiek nie może go nadużywać. Powinien pamiętać o imieniu Bożym w ciszy miłującej adoracji. Powinien używać go tylko po to, by je błogosławić, wychwalać i uwielbiać (KKK 2143).
Chłopcy zobaczyli napis wczesnym rankiem w drodze do szkoły.
Zajmował prawie całą długość muru między dwoma blokami i był wściekle
żółty. "Bóg Cię kocha" - przeczytali. Nikt się nie roześmiał, nie
powiedział słowa. Maciek rzucił tylko:
- To jakiś świr...
Po południu wybrali się na starą bocznicę kolejową. O
tej porze spychano tam część brudnych wagonów z linii podmiejskich.
Może kwadrans siedzieli w wysokiej trawie, by upewnić się, że nie
kręcą się gdzieś sokiści. Potem założyli na głowy kaptury, twarze
zakryli chustkami, a z plecaków wyciągnęli pojemniki z farbą w sprayu.
Marzyli, by trafił im się wagon po kapitalnym remoncie,
z jednym dużym, czystym, nie tkniętym graffiti kawałkiem blachy.
Żeby można było zaszaleć. Niestety, wagony od sufitu po koła upaćkane
były gęstą mozaiką bazgrołów, z których tylko wprawne oko mogło wyłowić
jakiś głębszy sens. Amatorzy walczyli o miejsce z profesjonalistami.
Ci ostatni malowali fantastycznie barwne wizje z dalekiej cyberprzestrzeni
- twarze komiksowych bohaterów, nieziemskie w kształcie i rysunku
rośliny. Amatorzy przyłazili z czarnym sprayem i koślawymi kulfonami
kreślili: "Widzew pany" albo "Pan Bóg przebacza, chłopaki z osiedla
nigdy". Barbarzyńcy! Wtedy wagon, zdaniem Maćka, przestawał być dziełem
sztuki. Stawał się słupem ogłoszeniowym głupoty.
Grafficiarze nie lubili amatorów. Amatorzy spuszczali
grafficiarzom regularne baty. Taka była rzeczywistość w świecie napisów
na murach i hałaśliwej muzyki. Aż wreszcie pojawił się on. Na czwartym
wagonie z lewej zobaczyli krzyż w barwie krwi. Różową farbą ktoś
domalował niezdarnie łunę. Wyglądała jak rozlany kisiel. Schowali
spraye do kieszeni. Coś zabroniło im podejść bliżej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Drugie przykazanie zabrania nadużywania imienia Bożego, to znaczy wszelkiego nieodpowiedniego używania imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych (KKK 2146).
Następnego dnia był napis na asfalcie: "Tędy do zbawienia".
Ulica prowadziła do kościoła. Przekaz był jasny, ale Maciek zdenerwował
się po raz pierwszy.
- Katecheta się znalazł... - powiedział z pogardą.
Kilka dni później pojawiły się napisy na wagonach kolejki
podmiejskiej i na murach domów w całym miasteczku. Żółta farba, nierówne
pismo:
"Jezus jest twoim prawdziwym przyjacielem".
"Nie odrzucaj Boga. Tylko na Niego możesz liczyć".
Pan Kozłowski, gospodarz jednej z kamienic, pobiegł do
proboszcza na skargę.
- Hołota, nawet Panu Bogu nie darują! - grzmiał gniewnie
od progu kościoła.
Proboszcz wyszedł na ulicę. Popatrzył. Roześmiał się.
- No, to mamy nowego "ewangelistę". Może to i dobry pomysł.
Jakie czasy, takie przepowiadanie Ewangelii.
Maciek i inni grafficiarze wypowiedzieli wojnę nieznajomemu.
To była ich dzielnica, ich mury domów, ich misja do spełnienia. Jaka
misja? Maciek mówi:
- Świat jest brzydki. Popatrz na to osiedle. Stare bloki,
brud, szczury i narkomani, zadeptane trawniki, śmieci. Pijani sąsiedzi.
Nie chce się żyć. Bierzesz spraye. Stwarzasz kolorowy świat. Swój
świat. Taki, w którym możesz wytrzymać.
- Nie mieszamy się do polityki, nie jesteśmy rasistami,
jeśli wiesz, o co mi chodzi.
- A kto pisał: "Księża na księżyc"?
- Czasem ktoś komuś robi wodę z mózgu. Ale my się nie
damy. Nie będzie nam jakiś przybłęda niszczył muru.
- Wierzysz w Boga? Chodzisz do kościoła?
- Matka chodzi, ja tylko czasem.
Patrzy za siebie. Nie chce, by ktoś usłyszał.
Reklama
Zaczęli następnej nocy. Najpierw myśleli, że "ewangelista"
to wikary. Księdzu jakoś bardziej pasuje pisanie takich rzeczy na
murach. Poza tym wikary był młody, chodził w dżinsach, grał z chłopakami
w nogę. Równiacha. Siedzieli pod plebanią całą noc. Nic.
Obok spożywczaka rano był napis: "Daj szanse Panu Bogu". Przechytrzył ich.
- A mnie się podoba - powiedziała babka Agata, która
w stanie wojennym siedziała za pisanie po murach. - Teraz tyle świństw
wypisują na murach. Za moich czasów najgorszy bandzior tak się nie
wyrażał. Nie wiem, co się z ludźmi porobiło. Jak Pan Bóg chce kogoś
pokarać, to mu najpierw rozum odbiera. A teraz takie czasy, że kara
musi przyjść. Nie inaczej... Jeden się znalazł sprawiedliwy, to chcą
na niego polowanie urządzić...
Noc jest dobrą porą dla grafficiarzy.
Przyjazny jest mrok, ciemne uliczki, skąpy odblask latarni.
Nie zaskoczy człowieka policyjny radiowóz. Nikt nie zacznie krzyczeć,
że niszczy się mienie publiczne.
Zasadzali się na niego w różnych miejscach miasteczka.
Wiedzieli już, że lubi okolice kościoła. Patrolowali je na zmianę.
Rankami spowitymi w jesiennej mgle z murów krzyczał do nich nowy
napis. Zawsze żółty, jaskrawy. "Ewangelista" nie bawił się w subtelności.
Łamał zasady. Pisał na ścianach zapełnionych już malowidłami innych.
Na samym środku, jakby jego przekaz był ważniejszy od reszty.
"Nie jesteś sam. Bóg jest twoim Ojcem".
- Zrobimy z nim porządek - odgrażał się Maciek.
Starsi ludzie, mijając mury ozdobione żółtą farbą, nie
podnosili oczu.
- Wychowano mnie inaczej - tłumaczył pan Kozłowski. -
Że imię Boga jest święte.
Młodsi pokazywali napisy palcami. Czytali głośno.
- Wreszcie coś nowego - entuzjazmuje się dziewczyna,
która nawet paznokcie ma pomalowane na czarno. Ten styl nazywany
jest gotykiem. Trupi makijaż nienaturalnie postarza jej twarz. Do
mnie to przemawia. Po raz pierwszy czuję potrzebę utożsamienia się
z Bogiem. Ten "ewangelista" to fajny gość. Czuje sprawę...
- Generalnie jest to spłycanie kwestii wiary. On w ten
sposób chce zamanifestować swoją pobożność. Ale z drugiej strony,
otwiera drzwi do nadużyć. A jeśli ktoś zacznie na murach złorzeczyć
Bogu? W zasadzie jest to dość krótka droga - martwi się młoda katechetka.
Ksiądz próbuje wyjaśnić zjawisko, sięgając do korzeni:
- W Biblii - tłumaczy - "imię", inaczej "nazwanie", ma
zupełnie inne znaczenie niż w naszym, współczesnym kręgu kulturowym.
Ludzie Biblii przywiązywali do "imienia", "słowa", bardzo duże znaczenie.
Zaś imię Boga było dla nich rzeczą najświętszą. Sądzono, że wargi
ludzkie są niegodne wymawiać imię Boga. Wzywanie imienia Boga znaczyło
bowiem tyle samo, co wzywanie Jego wszechwładnej obecności. A czy
Boga można wzywać nadaremno?
W naszym kręgu kulturowym daleko odeszliśmy od takiego
pojmowania imienia Boga. W czasach, gdy coraz mniej jest rzeczy świętych,
nietykalne przestało być też imię Najwyższego. "Jak Boga kocham", "
Bóg mi świadkiem", "Bóg wie co...", "Chryste Panie..." - wplecione
są w nasze codzienne mówienie niczym każde inne słowa. Branie Bożego
imienia bez poważnego powodu towarzyszy oszustom i naciągaczom, kłamcom
i wiarołomcom. Nie wiem, czy pojawianie się haseł o religijnej treści
wypada szczególnie źle na tle całości...
- Jeżeli was tak denerwują te napisy, dlaczego ich nie
zamalujecie? Z fanami piłki nożnej albo jakiegoś zespołu nie bawicie
się ...
Maciek przestępuje z nogi na nogę. Jego obszerne spodnie
z krokiem tuż przy kolanach falują przy tym zamaszyście.
- Zamalować zawsze można... - przyznaje niechętnie. -
Nam chodzi o to, żeby on wyniósł się z naszej dzielnicy. On nie jest
z nami kompatybilny... Nie nadaje na tych samych falach. Jemu o coś
chodzi...
- A wam?
- My tylko malujemy. Bezideowo.
Polowanie trwa cały czas. "Ewangelistę" zaczęto nazywać "
wielkim nieuchwytnym". Niektórzy w miasteczku otwarcie przypisują
mu nadziemskie zdolności. Tylko miejscowy policjant jest niezdecydowany:
- Jak go złapię, powinienem wlepić mu mandat. Ale chyba
udam, że nie widzę...