Burza rozpętała się w czwartek 17 lutego, około
godz. 16.00. Zadzwonił do mnie dziennikarz jednej z lokalnych gazet
z prośbą o skomentowanie odwołania "Przystanku Woodstock" przez Jerzego
Owsiaka. Zadzwonił do mnie, gdyż głównym powodem odwołania festiwalu
mieliśmy być my, czyli "Przystanek Jezus". W ten oto sposób dowiedziałem
się, że tegorocznego "Woodstocku" w Żarach nie będzie. Konsekwencją
tego - choć wielu nie rozumie, dlaczego - było odwołanie "Przystanku
Jezus".
Wspólna historia dwóch Przystanków zakończyła się jednak
dwa dni wcześniej, bo we wtorek 15 lutego. Tego właśnie dnia w siedzibie
Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy spotkaliśmy się z
organizatorami "Przystanku Woodstock". Oprócz mnie inicjatywę ewangelizacyjną "
Przystanek Jezus" reprezentował ks. Artur Godnarski ze Wspólnoty
Świętego Tymoteusza, mediacji zaś podjął się Janek Pospieszalski
z Katolickiego Radia Plus. Jak wiadomo, spotkanie zakończyło się
fiaskiem.
Festiwal czy pomysł na życie?
Reklama
Rozpoczynając warszawskie spotkanie z Jerzym Owsiakiem, uzgodniliśmy,
że ma ono charakter półprywatny, zaś jego celem jest bardziej przedstawienie
swoich stanowisk w kwestii współistnienia dwóch Przystanków, niż
doprowadzenie do ostatecznych, konkretnych uzgodnień. Szanując więc
zawartą umowę, pominę szczegóły naszego spotkania, które - jak napisał
Jerzy Owsiak - "dość gwałtownie się zakończyło". Trudno jednak te
rozmowy pominąć zupełnym milczeniem, skoro szef Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy odwołanie "Przystanku Woodstock" w Żarach uzasadnia
brakiem porozumienia z nami, umieszczając w Internecie taką oto,
jednoznacznie brzmiącą deklarację: "Dlatego nie widząc możliwości
na dzień dzisiejszy porozumienia się z organizatorami Przystanku
Jezus, opuszczamy to miejsce".
Do Warszawy przyjechaliśmy z konkretnym zamiarem. Chcieliśmy
- zresztą po raz nie wiadomo który - wyjaśnić cel naszego istnienia
w Żarach.
W wypowiedziach Jerzego Owsiaka, burmistrza Żar - Franciszka
Wołowicza, a także w komentarzach prasowych dotyczących "Przystanku
Jezus" pojawiały się często dwa określenia - "festiwal" oraz "impreza". Określenia te miały wskazywać na rozrywkowy i konkurencyjny cel
naszego przedsięwzięcia. Ciągle starano się wmówić nam i światu,
że ci "od Jezusa" jadą do Żar, aby na plecach Woodstocku zrobić konkurencyjny
festiwal rocka chrześcijańskiego. A przecież "Przystanek Jezus" to
coś zupełnie innego.
W wywiadzie dla Niedzieli (29/99) bp Edward Dajczak tak
mówił o naszej inicjatywie: "Jest to próba wyjścia żywego Kościoła
do świata. (...) W Żarach na festiwalu rockowym pojawiają się ogromne
rzesze młodych ludzi, których w żadnym wypadku nie można zostawić.
Trzeba im pokazać, że są tacy, którzy Boga kochają. Musimy tam pokazać
Kościół żywy, szczęśliwy, radosny, a przede wszystkim opiekuńczy,
serdeczny, dobry, miłosierny". Krótko mówiąc, chodziło o dzielenie
się wiarą, o danie chrześcijańskiego świadectwa. Temu miało służyć
wszystko: wspólne przebywanie na placu namiotowym, rozmowy, modlitwy,
adoracje, rozdawanie chleba, muzyka, a także okazywanie pomocy tym,
którzy jej potrzebowali.
Z taką właśnie propozycją przyjechaliśmy do Warszawy.
Niestety, nie zostaliśmy zrozumieni. Dowodem niech będzie choćby
to, że Jurek Owsiak wciąż zaprasza do Żar "na koncert Przystanek
Jezus", dodając jednocześnie i chyba nie bez ironii: "gorąco i z
całego serca polecamy tę imprezę".
Być albo nie być na Woodstocku
Reklama
Nasze wewnętrzne przekonanie, że musimy być w Żarach, znalazło
swoje potwierdzenie w tym, co się tam działo. Każdy, kto był na festiwalu
w Żarach i zdolny jest do obiektywizmu, musi przyznać, że młodzież
obu Przystanków rozumiała się naprawdę świetnie. Ewangelizatorzy
mówili o bardzo dobrym przyjęciu ich przez rówieśników z Woodstocku.
Co więcej, oni sami doceniali tę obecność Kościoła pośród nich.
Niech potwierdzeniem tego będzie fragment listu, który
otrzymałem przed kilkoma dniami od młodego zielonogórzanina: "Szczerze
powiem, że czuję się trochę jednym z tych młodych ludzi, którzy tak
licznie ściągali na tę imprezę z całej Polski, i może dlatego mogę
powiedzieć, że znam ich naturę, choć nie jestem żadnym psychologiem.
Znam też ten festiwal, bo za każdym razem, gdy odbywał się w Żarach,
w miarę moich możliwości, przyjeżdżałem na dzień lub dwa i przyznam,
że w ubiegłym roku chwilami wzruszenie ściskało mi gardło na widok
tego, co robił... ´Przystanek Jezus´. Potrzeba zaistnienia tej akcji
była ogromna od samego początku (...). Przez dwa dni (środę i czwartek)
przyjeżdżałem do Żar i przyglądałem się Waszej pracy, i korzystałem
z niej - nie jeździłem tam po to, by ją oceniać, ale dzięki temu,
że uczestniczyłem w tym wszystkim, wiem, że była dobra i niesamowita".
Byliśmy w Żarach ze względu na młodzież, która tam przyjeżdża. "
Bunt tej młodzieży w znakomitej większości - cytuję dalej wspomniany
list - jest niczym innym, jak poszukiwaniem czegoś innego niż Mc´Donald´s
i Polsat. Na razie znaleźli muzykę, a całej reszcie zwyczajnie nie
wierzą i tym bardziej nie uwierzą, gdy odbierze się im to, co już
mają. Oni wszyscy tworzą przez kilka dni największą na świecie grupę
poszukiwaczy wolności, którzy potrzebują zrozumieć, że wolność to
nie alkohol, seks czy narkotyki". Czy mogło nie być Kościoła pośród
tej "największej na świecie grupy poszukiwaczy wolności"? Nie znajdujemy
innej odpowiedzi niż ta: nie mogło nas tam nie być. Pozostała tylko
kwestia form naszej obecności. A to - mówię to z całą odpowiedzialnością
- można było dogadać. I - niech przyzna Jurek Owsiak - byliśmy tego
bliscy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie tylko "Przystanek Jezus"
Reklama
Pozostaje więc najważniejsze pytanie, dlaczego tak naprawdę
Jerzy Owsiak odwołał tegoroczną edycję festiwalu "Przystanek Woodstock"?
Zresztą, zmianę formuły Przystanku sygnalizował w minionym roku.
Już wtedy mówił o Przystanku "pod górkę". Katalog przyczyn odwołania
festiwalu w Żarach jest szeroki. Jedną z nich jest rzekoma niechęć
do festiwalu wojewody lubuskiego Jana Majchrowskiego. Następna przyczyna
to problemy finansowo-organizacyjne. Żarscy radni zgodzili się na
organizację Woodstocku, ale odmówili dołożenia do niego pieniędzy.
Nie bez znaczenia jest także to, iż na lotnisku, gdzie odbywał się "
Przystanek Woodstock", rozpoczęły się już prace nad obwodnicą miejską.
Przerwanie robót byłoby bardzo kosztowne. W bieżącym roku trzeba
by także zorganizować o wiele liczniejszy "Pokojowy patrol", który
miał się składać z 2 tysięcy ochroniarzy-wolontariuszy. O włączenie
się do patrolu Jerzy Owsiak apelował podczas spotkania z młodzieżą
Żar. Jerzy Owsiak mówi o jeszcze jednej przyczynie rezygnacji z dotychczasowej
formy Przystanku. Jest nią atmosfera, którą wokół Przystanku stworzyły
- jak twierdzi Jurek Owsiak - "niektóre prawicowo-katolickie gazety".
Trzeba wiedzieć, że o tym wszystkim szef Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy mówił podczas warszawskiego spotkania, sygnalizując
już wtedy, że być może do Przystanku w Żarach w tym roku nie dojdzie.
Przyczyny te wymieniał także w wypowiedziach radiowych i prasowych
po samej decyzji odwołania Przystanku. Dziś jednak nikt o tym nie
pamięta. Wszystkiemu winny jest "Przystanek Jezus". I chyba jest
to dla Jurka Owsiaka najwygodniejsza wersja. Po pierwsze, powody
ideologiczne są zawsze ciekawsze od organizacyjnych, a po wtóre -
z niczego nie trzeba się tłumaczyć, bo wszystkiemu winien jest ktoś
inny, tym razem są to "czarni".
Czy można znaleźć ciekawszy powód? "Pięknie" to ujął
burmistrz Żar: "Hasła koncertu: miłość, przyjaźń, tolerancja, stop
narkotykom, stop przemocy - nie dotarły i nie znalazły zrozumienia
u ludzi, którzy w swoim przekonaniu mają jedynie słuszną receptę
na to, jaka ma być polska młodzież, co ma robić, jak myśleć i jak
się zachować. W tej sytuacji Jurek Owsiak nie miał innego wyjścia".
A tak na marginesie, aby zobaczyć, jak wygląda praktyczna
realizacja hasła "miłość, przyjaźń, tolerancja" przez fanów Woodstocku,
wystarczy zajrzeć na internetowe strony Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy i poczytać sobie Księgę gości.
Znak sprzeciwu
Tegorocznego "Przystanku Woodstock" w Żarach nie będzie. Dlaczego?
Szczerze mówiąc - nie wiem. "Przystanek Jezus" pomyślany był jako
ewangelizacja, a nie inkwizycja. Naszym celem było mówienie o Bogu,
a nie zamykanie koncertów. To nie my zlikwidowaliśmy Woodstock w
Żarach. I nie do nas należy ocena, czy stało się dobrze, czy źle.
Zresztą, oskarżanie 700-osobowej grupy młodych ludzi, którzy skrzyknęli
się metodą pospolitego ruszenia na ewangelizację do Żar, o rozmontowanie
Woodstocku, za którym stoi potężna Fundacja i pieniądze, to chyba
przecenianie naszych możliwości. Chyba że...
No właśnie, jako ludzie wierzący, możemy jednak przyjąć
jeszcze jedną - nadprzyrodzoną wersję wydarzeń. Byliśmy w Żarach,
by nieść Jezusa. I trudno w tym kontekście nie pamiętać, że jest
On "znakiem, któremu sprzeciwiać się będą".
Autor jest rzecznikiem prasowym "Przystanku Jezus".