W niedzielę 5 marca 2000 r. Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosi
błogosławionymi liczną grupę męczenników za wiarę. Kościół w Polsce
i na Białorusi będzie się radować beatyfikacją 11 Sióstr ze Zgromadzenia
Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu.
Dlaczego dzisiaj, 57 lat od dnia, w którym ofiarowały
swoje życie Bogu w zamian za powrót do domów z niewoli niemieckiej
aresztowanych członków wielu rodzin z kresowego i mickiewiczowskiego
Nowogródka? Dlaczego tak wielu ludzi troszczyło i nie przestaje troszczyć
się o to, by pamięć ofiary 11 Nazaretanek z Nowogródka stale żyła
w sercach kolejnych pokoleń? Jakie było świadectwo ich życia?
Dom Nazaretanek w Nowogródku powstał w 1929 r. Osiedliły
się w tym małym, kresowym mieście wojewódzkim, otrzymując od ordynariusza
diecezji pińskiej - bp. Zygmunta Łozińskiego zadanie prowadzenia
szkoły katolickiej. Szybko do zajęć sióstr doszła także opieka nad
historycznym kościołem farnym (miejsce chrztu Adama Mickiewicza),
a także troska o chorych i ubogich, bez względu na dzielące ludzi
na tych terenach różnice kulturowe, narodowościowe i religijne.
Pierwszą z grupy późniejszych 11 Męczenniczek, która
przybyła do wspólnoty Domu Chrystusa Króla (pod takim wezwaniem istnieje
nieprzerwanie dom Nazaretanek w Nowogródku), była s. Kanuta Chrobot.
Przyjechała do Nowogródka w 1931 r. Pracowała w domu jako kucharka.
Mieszkańcy miasta zapamiętali ją jako siostrę, która bardzo się modliła.
Urodziła się w 1896 r. we wsi Raczyn k. Wielunia w diecezji
częstochowskiej. Mając 26 lat, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek
w Częstochowie. Wcześniej nie myślała o życiu zakonnym, jednak któregoś
dnia dotarł do niej głos, że Oblubieniec będzie na nią czekał w Grodnie
i otrzyma od Niego czerwoną, ślubną suknię. Jakie było jej zaskoczenie,
gdy już po rozpoczęciu życia zakonnego dowiedziała się, że jedzie
do Grodna, gdyż tam mieści się dom nowicjatu Nazaretanek. Po ślubach
zakonnych, które złożyła w Grodnie, miała się pytać: "Mam już Oblubieńca,
którego poślubiłam w Grodnie, ale gdzież jest czerwona sukienka,
którą mam dostać od Niego?". Jeśli nosiła w sercu to pytanie, odpowiedź
nadeszła dla niej w dniu śmierci męczeńskiej. Świadkowie pierwszej
ekshumacji Sióstr, przeprowadzonej 19 marca 1945 r., wspominali,
że ciało s. Kanuty znaleziono w pozycji klęczącej orantki, modlącej
się nad leżącymi ciałami pozostałych rozstrzelanych Sióstr, a jej
habit przebarwiony był zastygłą krwią.
W rok później do Nowogródka dotarła druga męczenniczka - s.
Daniela Jóźwik. W domu zakonnym zajęła się obsługą gości, jadalnią
i kuchnią dla uczniów i uczennic szkoły. Pochodziła z Podlasia. Do
Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek wstąpiła w Warszawie, mając 25 lat.
W pamięci uczniów szkoły w Nowogródku pozostała jako głęboko zatroskana
o każde dziecko, szczególnie z rodzin najbiedniejszych.
Trzecia przybyła do Nowogródka s. Sergia Rapiej, która
jeszcze w okresie formacji nowicjackiej wraz z grupą nowicjuszek
została skierowana do pracy w domach nazaretańskich w USA, a szczególnie
w Chicago. Po ślubach wieczystych powróciła do Polski. Przed wyjazdem
ze Stanów Zjednoczonych siostry uprzedzały ją o narastającej w Europie
atmosferze wojennej, ale odpowiadała, że nie odczuwa lęku wobec grożącej
wojny i ewentualnych prześladowań. Ponieważ nie ma nic innego, co
mogłaby dać Panu Jezusowi za Jego miłość, więc pragnie Mu oddać swoje
życie i męczeństwa się nie boi. Podobnie jak s. Kanuta, emanowała
na otoczenie swoim rozmodleniem.
S. Rajmunda Kukołowicz przyjechała do Nowogródka w 1934
r. Pochodziła ze wsi Barwaniszki k. Wilna. Głównym jej obowiązkiem
w Nowogródku było sprzątanie szkoły. W okresie okupacji sowieckiej (1939-41), pracując nadal w szkole, prowadziła tzw. bufet śniadaniowy
dla uczniów. Pozostała w tej pracy jako jedyna z sióstr usuniętych
stąd przez władze sowieckie. Będąc z natury niecierpliwą, łączyła
troskę o biednych z głębokim życiem modlitwy.
W kolejnym - 1935 r. - przybyły do wspólnoty Domu Chrystusa
Króla dwie siostry: s. Felicyta Borowik i s. Heliodora Matuszewska.
Przyjechały do Nowogródka po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych
w Grodnie. S. Felicyta zajęła się sprzątaniem szkoły i internatu
oraz doraźną pomocą. S. Heliodora pomagała również przy sprzątaniu
szkoły, zajmowała się furtą szkolną i pomagała w kuchni. Wychowankowie
szkoły wspominali jej uśmiech i radość. A rodzice mówili, że "ta
siostra dziwnie kojąco na nich wpływa i zawsze po rozmowie z nią
odchodzą pełni pogody na duszy".
Rok później dotarły do Nowogródka: s. Stella Mardosewicz,
s. Imelda Żak i s. Gwidona Cierpka. S. Stella objęła wychowawstwo
w internacie, zajęła się chorymi i zaopatrzeniem domu jako ekonomka.
Dostrzegała biednych i starała się zaradzić ich potrzebom. Wzorując
się na postawie Założycielki Nazaretanek, często nawiedzała domy
chorych oraz ludzi znajdujących się w ubóstwie duchowym i materialnym.
W tej posłudze nie przeszkadzała jej wrodzona choroba serca. W chwili
wybuchu wojny objęła obowiązki przełożonej domu. Gdy po 17 września
1939 r. wojska sowieckie zajmowały okolice miasta, a nowogródczanie
w popłochu uciekali, panika ogarnęła także wspólnotę sióstr. Wobec
nasilającego się nalegania o opuszczenie miasta s. Stella podniesionym
głosem zawołała: "Gdzie mamy iść?! Do Jezusa!" Tymi słowami przywróciła
równowagę i siostry całkowicie zrezygnowały z ucieczki, udając się
do kaplicy. W trudnych latach okupacji sowieckiej troszczyła się
o wywiezionych na Sybir okolicznych mieszkańców, organizowała dla
nich wysyłanie paczek żywnościowych. S. Stella, dając przykład swoim
życiem, przygotowywała siostry do złożenia Bogu ofiary z życia.
Razem z s. Stellą przybyła do Nowogródka s. Imelda Żak.
Pochodziła z Oświęcimia. Wstąpiła do Zgromadzenia w 1911 r. w Krakowie,
mając 19 lat. Po złożeniu ślubów zakonnych pracowała jako nauczycielka
i wychowawczyni w szkołach nazaretańskich we Lwowie, Warszawie, Stryju,
Grodnie i Łukowie. Prowadząc głębokie życie wewnętrzne, robiła wrażenie
osoby roztargnionej, przebywającej w innej rzeczywistości. W Nowogródku
początkowo uczyła w szkole, a w czasie okupacji zajęła się zakrystią
w kościele farnym.
O głębi jej życia wewnętrznego świadczyły słowa kierowane
do ministrantów w Nowogródku i listy pisane do rodziny w Oświęcimiu.
Mały znak nieustannie trwającego dialogu jej serca z Bogiem znaleziono
podczas drugiej ekshumacji sióstr, wśród niewielu zachowanych doczesnych
szczątków. Pomiędzy resztkami habitu znajdowała się niewielka, złożona
na czworo kartka papieru z zapisanymi ołówkiem rozważaniami o ofierze.
S. Gwidona Cierpka rozpoczęła życie zakonne we Lwowie.
Pracowała głównie w gospodarstwie, polu i w ogrodzie. Znający ją
mieszkańcy Nowogródka mówili o s. Gwidonie jako o zakonnicy z mocnymi
zasadami. Miała chore nogi, ale pomimo to była pogodna, głęboko zaangażowana
w modlitwę i ciężką pracę.
W 1938 r. wspólnotę Domu Chrystusa Króla powiększyła
s. Kanizja Mackiewicz. Urodziła się w Suwałkach w 1903 r. Do Zgromadzenia
Sióstr Nazaretanek wstąpiła w wieku 30 lat, jako nauczycielka z kilkuletnim
stażem pracy w szkołach wiejskich. Terenem jej pracy apostolskiej
stało się nauczanie. Podczas okupacji sowieckiej początkowo pracowała
jako nauczycielka w radzieckiej szkole, ukrywając swą zakonną tożsamość.
Jak wspominała po latach jedna z sióstr, "kiedy bolszewicy urządzali
pochody, s. Kanizja, jako nauczycielka pracująca w ich szkole, musiała
brać czynny udział w tych pochodach. Szła zawsze z różańcem w ręku,
modląc się za młodzież, by nie uległa wpływom bezbożnictwa". Po zmianie
okupacji, szczególnie w 1943 r., s. Kanizja rozpoczęła przygotowania
kilku kolejnych grup dzieci do przyjęcia I Komunii św.; młodsze z
nich liczyły po 6 lat. Pragnęła, by żadne z miejscowych dzieci nie
zostało pozbawione sakramentu Ciała Pańskiego.
Ostatnia z grona 11 Męczenniczek, a zarazem najmłodsza,
s. Boromea Narmontowicz przybyła do Nowogródka na miesiąc przed wybuchem
II wojny światowej. Przyjechała wprost z nowicjatu w Grodnie po złożeniu
pierwszych ślubów zakonnych. Urodziła się we wsi Wiercieliszki k.
Grodna w 1916 r. W Nowogródku zajęła się pracą w pralni. Była cicha,
spokojna i bojaźliwa. Przeżywając rozterki duchowe, na krótko udała
się do swojej rodziny. Po powrocie do Nowogródka napisała do swojej
dawnej mistrzyni nowicjatu: "Coś mnie nagliło, żeby wrócić do Sióstr"
Cała wspólnota, do której należała także dwunasta siostra,
jedyna, która pozostała przy życiu, s. Małgorzata Banaś, przeżywała
kolejne lata okupacyjne. Siostry dalekie były od polityki. Ich domeną
stała się pomoc mieszkańcom Nowogródka. Dzieliły się z nimi chlebem,
wzbudzały nadzieję, pogłębiały życie religijne mieszkańców miasta,
animując życie modlitewne w kościele farnym.
W nocy z 17 na 18 lipca 1943 r. w mieście nastąpiły liczne
aresztowania. Szybko rozeszła się wieść, że wszystkim więzionym grozi
rozstrzelanie. W grupie 120 osób znajdowało się wielu ojców rodzin
nowogródzkich. Zrozpaczone żony i matki dzieliły się swym bólem,
prosząc siostry o modlitwę. Odpowiedź nazaretanek była szybka i zdecydowana.
Już 18 lipca wieczorem s. Stella powiedziała do kapelana - i zarazem
jedynego kapłana w okolicy - ks. Aleksandra Zienkiewicza: "Mój Boże,
jeżeli potrzebna ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli
tych, którzy mają rodziny - modlimy się nawet o to".
W krótkim czasie rozeszła się wiadomość, że na liście
do aresztowania widnieje nazwisko ks. Zienkiewicza. S. Stella w kolejnej
rozmowie z kapelanem powiedziała: "Ksiądz Kapelan jest o wiele potrzebniejszy
na tym świecie niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej
nas zabrał niż Księdza, jeżeli potrzebna dalsza ofiara".
Jak przeżywały swoją decyzję? Jedna z mieszkanek Nowogródka
wspominała o spotkaniu z siostrami na tydzień przed ich męczeństwem,
25 lipca 1943 r.: "Spotkałam się u wejścia z Matką Przełożoną (s.
Stellą). Była dziwnie zadowolona z mego przybycia. Rozmowa toczyła
się wokół wypadków bieżących, a gdy Matka Przełożona wyraziła się:
´Ja bym swe życie oddała, by ich ratować´, wówczas reszta sióstr
- jedna po drugiej, podchwytywały: ´i ja też´, ´i ja również´, ´dlaczego
tylko Matka - my wszystkie!´".
Nazaretanki z Nowogródka otrzymały 31 lipca 1943 r. wezwanie
na komisariat gestapo. Poszły tam wieczorem, po nabożeństwie w kościele.
Z zebranych wiadomości wynika, że wieczorem tego dnia w samochodzie
pod plandeką wywieziono je za miasto, szukając dogodnego miejsca
na egzekucję. Widok ludzi prowadzących bydło z wypasu zmusił oddział
niemiecki do powrotu na komisariat. W tym momencie Siostry wiedziały
już, że ich ofiara zostanie przyjęta. Całą noc spędziły w niewielkiej
piwnicy. Jeden z palaczy w komisariacie następnego dnia znalazł odciśnięte
na brudnej posadzce ślady postaci, które leżały krzyżem. W niedzielę
1 sierpnia przed godziną 5 rano ponownie oddział gestapo samochodem
wywiózł siostry za miasto i tam nad przygotowanym dołem dokonał egzekucji
11 Nazaretanek. Na wyraźną prośbę sióstr Niemcy pozwolili, by pozostały
w habitach. Przed śmiercią modliły się klęcząc, pożegnały się i przyjęły
błogosławieństwo przełożonej. Potem padły strzały niemieckiego plutonu
egzekucyjnego.
Po pewnym czasie (niektórzy dopiero po wojnie) aresztowani
powrócili do swych rodzin. Ks. Aleksander Zienkiewicz uniknął także
śmierci i przez długie lata czynnie duszpasterzował we Wrocławiu,
gdzie zmarł w 1995 r.
5 marca br. odbędzie się w Rzymie beatyfikacja 11 Nazaretanek
z Nowogródka. Ten dzień jest radością Kościoła, a także każdej rodziny,
bowiem Męczenniczki - s. Stella i 10 Towarzyszek są dane każdej rodzinie.
Odczuwają ich orędownictwo od dnia męczeństwa nowogródczanie, spotykając
się corocznie na Jasnej Górze w rocznicę śmierci Sióstr. Do wielu
domów Zgromadzenia ludzie przysyłają świadectwa o łaskach otrzymanych
za ich przyczyną.
Współczesne Nazaretanki, patrząc na wspólnotę z Domu
Chrystusa Króla, szukają swego indywidualnego miejsca w przestrzeni
wyznaczonej charyzmatem Zgromadzenia, nakreślonym przez założycielkę
- bł. Franciszkę Siedliską, Apostołkę Godności Ogniska Rodzinnego,
oraz przez świadectwo życia i męczeństwa - ofiarę za rodziny, złożoną
przez duchowe córki bł. Franciszki - s. Stellę i 10 Towarzyszek.
Jedenaście
BARBARA POPIOŁEK
Wzięły kaganek
świadectwa wiary
w czarnych habitach
w ofiarnej pracy
śmiało
odważnie
nieustraszone
ani mundurem
ni karabinem
śmierć męczeńską
wybrały
w nowogródzkiej ziemi
Miłością mocne
tą z Nazaretu
I Pan Je przyjął
otworzył ramiona
i na ołtarze wyniósł
na wieki
Pomóż w rozwoju naszego portalu