Zabytkowy kościół w Długiej Kościelnej, zbudowany na początku
XVII w., spłonął nad ranem 9 września. Wszystko wskazuje na celowe
podpalenie świątyni. Parafianie sądzą, że to wybryk tajemniczej sekty
z Sulejówka, gdzie wcześniej zdarzały się profanacje świątyń.
- Nie zniszczyli go Niemcy, oszczędzili go bolszewicy
- że też bandytom ręka nie zadrżała - lamentowała starowinka, która
w tym kościółku była chrzczona, tu był jej ślub, tu były chrzczone
jej dzieci i wnuki. Wokół zgliszczy pozostałych po kościele św. Anny
w Długiej Kościelnej przez całą sobotę i niedzielę gromadzą się ludzie.
Na wieść o tragedii przyjeżdżają z Warszawy i okolic, dokąd wyprowadzili
się przed parudziesięciu laty z małej wioski. Kilka godzin po pożarze
zjawił się ordynariusz diecezji bp Kazimierz Romaniuk, za nim bp
Stanisław Kędziora. Przybywają księża z całej diecezji, łącząc się
w bólu z ks. Janem Rucińskim - miejscowym proboszczem. Oferują pomoc,
bo przecież jutro niedziela, a tu nie ma już niczego: ani mszału,
ani ornatu, ani kielicha do Mszy św.
- To stało się nagle - ks. Ruciński opowiada urywanymi
zdaniami. - Wkrótce po północy, około 1.30, zbudził mnie alarm z
kościoła (kościół miał instalację, która w przypadku wykrycia we
wnętrzu ognia włączała syrenę oraz powiadamiała telefonicznie proboszcza,
straż pożarną, policję i jedną z rodzin parafian). - Gdy wybiegłem
z plebanii, ogień wydobywał się z wnętrza zakrystii i obejmował podwaliny
kościoła od strony prezbiterium. Samochód miejscowej Ochotniczej
Straży Pożarnej zjawił się po 20 minutach - opowiada proboszcz. -
Niewiele to pomogło, bo jednostka kompletowała się dopiero na miejscu,
a technicznie nie była przygotowana do gaszenia takiego ognia - dodaje
brat ks. Rucińskiego, który tej nocy też przebywał na plebanii. Gdy
po upływie godziny dotarła na miejsce zawodowa straż z Mińska Mazowieckiego,
zdołała uratować jedynie kruchtę kościoła i drewnianą XVIII-wieczną
dzwonnicę.
- To musiało być podpalenie - powtarzają parafianie.
Trudno nie podzielać ich zdania, gdyż pożar zaczął się od tej ściany
w zakrystii, gdzie nie było żadnej instalacji elektrycznej. Zresztą
skrzynka z bezpiecznikami i głównym wyłącznikiem prądu znajdowała
się na murowanym parkanie kilkanaście metrów od kościoła. Prąd był
na noc wyłączany. Stopień zwęglenia poszczególnych elementów wskazuje,
że płomienie rozprzestrzeniały się nienormalnie, tzn. w poziomie,
zarówno w środku, jak i na zewnątrz wzdłuż pokrytej gontem podwaliny
kościoła. Niemożliwe było również powolne rozniecanie się ognia,
kościół bowiem miał instalację reagującą nawet na płomień świecy.
Co mogło się więc stać, że w chwili alarmu całą zakrystię i prezbiterium
ogarniał pożar?
Trudno oszacować powstałe straty. Chodzi bowiem o budynek
sakralny i zabytkowy, jakich niewiele pozostało na Mazowszu. Ogień
strawił również zawartość wnętrza świątyni. Z późnogotyckiego krucyfiksu
z pierwszej połowy XVI w., umieszczonego na belce tęczowej, pozostał
tylko zwęglony kikut. Spłonęły m.in. stare obrazy: neobarokowy z
XVIII w., przedstawiający św. Annę i Joachima nauczających Maryję;
ludowo-barokowy obraz Zmartwychwstania i XVII-wieczne malowidło przedstawiające
adorację Najświętszej Maryi Panny przez chóry anielskie.
Konstrukcja modrzewiowego kościoła o charakterystyce
zrębowej, wzmocniona lisicami, z zewnątrz oszalowana, pochodziła
sprzed roku 1630. Była to budowla orientowana. Nawa została zbudowana
na planie zbliżonym do kwadratu - niewielkiego zresztą, bo około
10 na 10 metrów. Do prezbiterium przylegała zakrystia i kaplica.
Całość wieńczył opatrzony szerokim okapem dach, a po jego środku
znajdowała się wieżyczka na sygnaturkę. Czas sprawił, że kościół
przechylił się na bok, co widać było po obrazach odstających od ścian.
Świątynia była wyjątkowo zadbana, co podkreślają zarówno konserwatorzy
zabytków, jak i goście odwiedzający Długą Kościelną.
Msze św. w niedzielę 10 września odprawiane były przed
zgliszczami kościoła. Wierni za swoim proboszczem przez całą sobotę
uprzątali plac kościelny z popiołów. Nieszczęście przyczyniło się
do niesamowitej integracji parafian. Najtrudniejsza będzie dla nich
zbliżająca się jesień i zima. Na słotne i chłodne dni proboszcz planuje
schronić się w sali katechetycznej, a może w remizie strażackiej?
Świątynia w Długiej Kościelnej będzie odbudowana - co
do tego są zgodni parafianie, proboszcz i władze diecezjalne. W jakiej
formie, jeszcze nie wiadomo. Z pozostałych elementów nic nie nadaje
się do powtórnego wykorzystania. Czy będzie to rekonstrukcja zabytkowego
kościoła, czy raczej tańsza i prostsza w utrzymaniu świątynia murowana?
Parafia w Długiej Kościelnej liczy bowiem tylko 1700 osób. Niebawem
będzie uruchomione konto, na które będzie można przekazywać ofiary
na odbudowę kościoła. O tym fakcie poinformujemy naszych czytelników.
Pomóż w rozwoju naszego portalu