Ludzie wciąż przychodzą, chociaż jest już po Świętach. Wciąż nadchodzą,
bo może gwiazda, która rozbłysła przed dwoma tysiącleciami, wskazując
drogę do Betlejem, świeci także dla nich. Więc idą. Starzy i młodzi,
dzieci z matkami, ojcowie z dziećmi. Idą zdrowi i kalecy. Jedni przechodzą
mimo, inni długo stoją. Stąd zawsze zaczyna się ludzka pielgrzymka.
Od narodzin.
Ktoś położył na sianie jabłko, ktoś inny list związany żółtą
wstążką. List do Dzieciny, list o Dziecinie? Nie wiadomo.
- Mamo, Jemu zimno.
W ten sposób w stajence zostaną również małe niebieskie
rękawiczki z jednym palcem.
Jasnogórska szopka. Żywa szopka, zielona, świerkowa. W mchu
i śniegu. Z paśnikami dla zwierząt, z barciami, ze studnią, stajnią
i gospodą. Z ośliczką Amelką, kurkami, królikami, owieczkami, perliczkami,
wiewiórkami. Z wróblami, których nikt nie musiał zapraszać.
Szopka w Wieczerniku jasnogórskim. Bez złoceń, świecidełek,
koronek, wieżyczek. Przaśna szopka. Mądre przedstawienie pokazujące
to, co trzeba objąć sercem i rozumem: Boże Narodzenie Syna Człowieczego.
Nie odkrywające tego, co i tak przykryte.
Ludzie wciąż przychodzą. Oglądają szopkę w Wieczerniku.
Spoglądają na żłóbek, na Świętą Rodzinę. Nie chcą patrzeć w drugą
stronę i usiłują nie widzieć, że w tej samej stajence zaczyna i kończy
się życie Jezusa. Że naprzeciwko, że tuż, stoi Judasz.
Są w Wieczerniku na ścianach wizerunki polskich świętych
i błogosławionych. Z daleka od stajenki, do której się nie docisnął,
jakoś tak w przestrzeni między s. Urszulą Ledóchowską a s. Faustyną,
między dwoma świerczkami - długo klęczy stary człowiek.
- Ale się wymodliłem! - mówi radośnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu