Kościół posiada w swoim arsenale tylko słowo ewangeliczne i dialog. Faktem jednak pozostaje, że stoi za tym siła ogromna, siła duchowa dwutysiącletniej kultury chrześcijańskiej, siła autorytetu Papieża. Można było ją odczytać wyraźnie w trakcie ostatniej wizyty Ojca Świętego w ONZ 5 października 1995 r. Jan Paweł II, przemawiając na forum tej organizacji, otwierając obchody 50-lecia jej istnienia, przypomniał, że ostatnie wydarzenia na Bałkanach i w Afryce Środkowej wskazują, iż świat nie nauczył się jeszcze żyć w warunkach zróżnicowania kulturowego i rasowego. Jan Paweł II wskazał na niebezpieczeństwo nacjonalizmów, stwierdzając, że obawa przed "drugim" niejednokrotnie prowadzi do odmowy przyznania mu jakichkolwiek praw. Taka postawa wiedzie często do nacjonalizmu wyzwalającego przemoc i terror. Papież przypomniał także, że w imię poszanowania kultury innych, konieczna jest ochrona fundamentalnego prawa wolności religii. Ojciec Święty podkreślił, że jedna i ta sama rodzina ludzka żyje w różnorodności kultur, które muszą mieć możliwość wyrażenia transcendentnej tajemnicy ludzkiego życia. Aplauz zgotowany Ojcu Świętemu przez 200 przedstawicieli krajów członkowskich ONZ wyrażał uznanie i podziw dla Najwyższego Autorytetu Moralnego Świata - jak nazwano tam Jana Pawła II.
Zmaganie o duszę świata
Jan Paweł II, obejmując Stolicę Piotrową, zastał Kościół i chrześcijaństwo w stanie poważnego kryzysu. Najmocniej przejawiało się to w "anonimowym chrześcijaństwie", prywatności wiary, kwestionowaniu zasad moralnych. John Lennon, gwiazda zespołu The Beatles, oddawał ten kryzys w chełpliwych słowach piosenki: "Chrześcijaństwo zniknie, straci swą moc, rozpadnie się. Nie muszę się nad tym zastanawiać. Mam słuszność i historia przyzna to. Już teraz jesteśmy bardziej popularni niż Jezus Chrystus. Zastanawiam się, kto zniknie pierwszy, rock´n´roll czy chrześcijaństwo". Trzeba napisać, że przepowiednie o upadku chrześcijaństwa pojawiały się zanim Kościół się ukształtował. Już w czasie gdy Jezus zakładał Kościół, Jego mała wspólnota przeżyła ciężki kryzys. Oto po wygłoszeniu jednej z nauk "wielu uczniów odeszło i już z Nim nie chodziło" (J 6, 66). Jezus nie powstrzymał ich siłą, a do tych, którzy zostali, skierował pytanie: "Czy i wy chcecie odejść?" (J 6, 67). To pierwsze załamanie się apostolskiej wspólnoty ma symboliczny wymiar, będzie się z mniejszą lub większą siłą powtarzało. Przyczyny będą zewnętrzne (prześladowania) lub wewnętrzne (herezje, apostazje). Nie wszyscy zapewne pamiętają, że po Konstantynie, który z chrześcijaństwa uczynił religię państwową i wyniósł je ponad wszystkie inne, następni cesarze (Konstancjusz, Julian Apostata i Walencjusz) omal nie doprowadzili do jego zagłady, co przejawiało się w obsadzaniu stolic biskupich przez arian (odrzucających boskość Chrystusa). Był moment w latach 337-378, że nieariański biskup rządził jedynie w Rzymie. Co wówczas myśleli katolicy? Kiedy w V i VI w. przez Europę przewalały się narody barbarzyńskie, wydawało się, że los Kościoła jest przesądzony, że odejdzie w niepamięć razem z rzymskim imperium! Obejmujący wówczas papieski urząd Grzegorz Wielki pisał w 590 r. do patriarchy Konstantynopola: " Niegodny i słaby przejąłem okręt stary i mocno rozbity, zewsząd bowiem wciskają się fale, a przegniłe deski co dzień wstrząsane silną burzą, grożą rozbiciem" (Listy I, 4). Także w średniowieczu nie ominęło Kościoła nowe doświadczenie: religią przyszłości zdawał się być islam. Kraje islamu były bez porównania silniejsze militarnie i kulturowo. Chrześcijańską Europę trawiła gorączka rozkładu. A jednak islam nie wchłonął chrześcijaństwa i po wiekach chrześcijaństwu ustąpił.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu