Pan Jezus przekazuje nam dziś trudną prawdę, że po bratersku,
serdecznie upomnieć, to także znaczy kochać. Czytanie ze Starego
Testamentu i z Ewangelii przekazuje nam tę samą prawdę, że nie możemy
przechodzić obojętnie wobec grzechu, obok człowieka, który błądzi.
Z radością pokazujemy drogę temu, kto zabłądził. Nieskończenie ważniejsza
jest droga, która prowadzi do zbawienia. Wiemy, że nasz Ojciec Niebieski
pragnie zbawienia wszystkich ludzi. A drogą do tego celu jest słowo
Boże: przykazania, Ewangelia, 8 błogosławieństw. Słuszne jest po
imieniu nazywać grzech - grzechem, niezależnie od tego, czy ja go
popełniam, czy mój bliźni. I często tą formą troski o drugiego człowieka
jest upomnienie. Ale ono może być często twarde, szorstkie, lekceważące,
poniżające, służbowe, także na piśmie. I takie upomnienie jest trudne
do przyjęcia, czasem boleśnie raniące. Inne jest upomnienie ojcowskie,
matczyne, braterskie, siostrzane. Szczególnie w kręgu najbliższej
rodziny łatwiej przyjmujemy takie serdeczne upomnienia.
Jezus mówi dziś do nas o trzech stopniach upomnienia: w
cztery oczy, wobec jednego lub dwóch świadków, wreszcie wobec społeczności
Kościoła. Ale każdy z tych trzech stopni wymaga od nas wiele pokory,
która w tym się objawia, że nie narzucamy drugiemu człowiekowi swoich
prywatnych poglądów, lecz przypominamy, jaka jest wola Boża albo
wspólnie szukamy odpowiedzi na pytanie, jak tę wolę Bożą rozpoznać.
Wezwanie św. Pawła do wzajemnej miłości jakby złotą klamrą spina
te pouczenia Ezechiela z Jezusowymi przykazaniami dotyczącymi wzajemnego
upomnienia. W naszym zwyczajnym, zwłaszcza rodzinnym, życiu naturalną
metodą takiego ewangelicznego upomnienia jest rozmowa - życzliwa,
serdeczna, w której wspólnie szukamy odpowiedzi na pytania moralne
czy religijne. Im więcej w takiej rozmowie będzie zaangażowania,
zwłaszcza młodych umysłów i serc, tym bardziej te okolicznościowe
upomnienia-przypomnienia będą owocniejsze.
Ale musimy także pokornie pamiętać, że Bóg nikomu, nawet
kapłanowi, nie obiecuje, że jego upomnienie będzie na pewno skuteczne.
Wielką "resztę", czyli ową skuteczność, trzeba zostawić łasce Bożej.
A jeżeli ktoś świadomie, zdecydowanie odrzuca to ojcowskie, braterskie
czy ze strony Kościoła upomnienie, to on sam wyłącza się ze wspólnoty.
A nam i wtedy pozostaje tym gorętsza modlitwa, o której skuteczności
poucza nas Pan Jezus, kiedy mówi: "Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie
o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec". A On najlepiej
wie, kiedy i jak... Forma upomnienia nie musi być taka sama, jaka
była stosowana w pierwotnych gminach chrześcijańskich, albo taka,
jak w klasztorze, gdzie obowiązuje correctio fraterna - braterskie
upomnienie, zgodnie z regułą zakonną. Trzy rzeczy możemy na pewno
przejąć z dzisiejszej Ewangelii: 1) że jesteśmy współodpowiedzialni
za naszą wspólnotę i nie możemy obok zła przechodzić obojętnie, 2)
że trzeba zawsze zaczynać od siebie i trwać w postawie ciągłego nawracania
się do Boga, który jest miłosierny, 3) że trzeba szukać w duchu miłości
najskuteczniejszej metody, jak słowem i przykładem wskazywać błądzącym
drogę do Ojca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu