Alfons Liguori zmarł w wieku 91 lat, 1 sierpnia 1787 r. Wielka płodność pisarska, a także bogactwo wielu dobrych dzieł, które ozdabiały jego duchową sylwetkę, sprawiły, że już 9 lat po śmierci Pius VI nakazał rozpoczęcie procesu kanonicznego. W 11 lat później (w 1807 r.) został ogłoszony dekret o heroiczności jego cnót. Pius VII dokonał jego uroczystej beatyfikacji w 1816 r., a Grzegorz XVI kanonizacji w 1839 r. Jego relikwie nawiedzali papieże, ofiarowując cenne wota, a także duchowieństwo i świeccy. Pius IX ogłosił św. Alfonsa doktorem Kościoła w 1871 r., a 26 kwietnia 1950 r. papież Pius XII ogłosił go patronem spowiedników i profesorów teologii moralnej. Jego nauczanie duchowe niepomiernie wzbogaciło życie chrześcijańskie XVIII-wiecznej Italii, a później wielu krajów świata. Łącznie wymienia się 160 tytułów dzieł duchowych, napisanych przez św. Alfonsa, a liczba ich wydań sięgnęła rzędu 17 125 w 61 językach! Jego wspomnienie w liturgii Kościoła przypada właśnie w dzień narodzin dla nieba - 1 sierpnia.
Z potrzeby serca?
Reklama
„Proszę o spowiedź!” Z taką prośbą spotykają się kapłani nie tylko w okresie „gorących” przedświątecznych dni, kiedy to wielu ludzi szuka okazji do skorzystania z sakramentu pokuty. Motywacje bywają wówczas rozmaite. Bo wypada…, bo jak to święta bez Komunii św. …, bo to przecież dyskomfort, gdy większość idzie na Pasterce czy Rezurekcji po eucharystyczny Chleb, tak pozostać bez udziału, w tym, co inni robią. Nie brakuje także motywacji bardzo dojrzałych i głębokich duchowo. Obecny czas, gdy wspominamy świętego Patrona spowiedników, z racji pory roku również należy do gorących. A owo pragnienie „chcę się wyspowiadać!”, pojawia się równie często. Szlachetny to rys polskiego katolicyzmu, że w czasie wakacji i urlopów tysiące wiernych odwiedza liczne sanktuaria, gdzie szuka nie tylko relaksu czy estetycznych wrażeń, ale także duchowego uładzenia spraw z Panem Bogiem i bliźnimi. Wielka rzesza pielgrzymów, oazowiczów czy uczestników różnych parafialnych wyjazdów z potrzeby serca podejmuje głębszą refleksję nad sobą, co owocuje sakramentem pokuty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Świadectwa
Reklama
W czasie świadectw na zakończenie owych przeżyciowych rekolekcji w drodze albo w oazach można wówczas usłyszeć: „Bardzo dziękuję Panu Bogu za dar sakramentu pokuty. Przez wiele lat w wyznaniu grzechów unikałam szczerego spojrzenia prawdzie i sobie w oczy. Wszystko, co mówiłam, było jak wierszyk, którego nauczyłam się w dzieciństwie. Zmieniało się moje spojrzenie na świat, przyszły nowe bolesne upadki, weszłam burzliwie w dorosłość, a ja wciąż powtarzałam: biłam się, plułam się, mamy i taty nie słuchałam…, więcej grzechów nie pamiętam - mówi w świadectwie Iga na zakończenie pielgrzymki. - Dziękuję za kapłana, który z uśmiechem i dobroduszną miną zapytał mnie - niemal 30-letnią osobę, czy ja słyszę, co wyznaję. Był płacz, wstyd i nareszcie łaska otwarcia na miłość Bożą, która leczy i obdarza pokojem”.
Podobne wyznania możemy znaleźć także na forach internetowych. Tu może tym szczerzej i śmielej, bo zza parawanu monitora.
„Czasami zastanawiam się, jak łatwo oczyścić się przed samym sobą z winy sięgania po pornografię - pisze internauta. - Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu szedłem do konfesjonału i mówiłem: «zgrzeszyłem myślami i czynami». I tyle! Mówiłem tylko tyle, by powiedzieć, że zawiniłem, ale tak, by spowiednik nie usłyszał słowa «pornografia», «erotyka», «masturbacja». Nawet najcięższe winy, jak molestowanie własnej siostry (oto, do czego doprowadziła w końcu lektura «niewinnych» pisemek!) zbywałem tym nic nieznaczącym stwierdzeniem. Wówczas czułem się całkowicie usprawiedliwiony przed samym sobą i to w zupełności mi na ową chwilę wystarczało. Przez kilka lat, gdy utrzymywałem stały kontakt z pornografią, nie spotkałem na tyle dociekliwego spowiednika, by chciał on ze mnie wydusić całą prawdę, wychodzącą dużo dalej ponad przyznanie się do grzechu «nieczystości»! Dziś widzę, że potrzeba, żeby spowiednicy byli prawdziwymi detektywami. To dobrze, jeśli oni wiedzą, o co chodzi, ale niech o tym mówią. Spowiedź może przecież przybrać niekiedy, w miarę potrzeby, bardziej charakter rozmowy duszpasterskiej. Sam po sobie widzę, że gdybym trafił na «spowiednika-detektywa», to być może zmieniłoby to mój sposób postępowania. Mówiąc o «grzechu nieczystym, popełnionym myślą i czynem», zasłaniałem się tarczą i czułem się bezpieczny i usprawiedliwiony. Nie wstydziłem się tyle mego grzechu, co może raczej bałem się do niego przyznać, bo „co sobie o mnie ksiądz pomyśli?”. Gdyby spowiednik wówczas zaczął pytać, drążyć temat, nawet być może wywołując niechęć i ból, po prostu straciłbym ową tarczę ochronną i musiałbym ujawnić cały swój brud. Dziś wiem, że i tak Bóg mi przebaczył. Jednak pozostało bez odpowiedzi pytanie, czy tamte spowiedzi były dla mnie tak naprawdę spowiedziami? Kiedy przyszło opamiętanie, wcale nie czułem się usprawiedliwiony nawet z tych dawnych grzechów, dla których już (przynajmniej od spowiednika) uzyskałem odpuszczenie. Na moim sumieniu wciąż ciążyły dawne winy. Wyjawiłem więc je jeszcze raz podczas spowiedzi - tym razem u biskupa. Miałem sobie wówczas sam wyznaczyć pokutę. Do dziś nie jest ona jeszcze w pełni spełniona, gdyż nie wiem jeszcze, co ostatecznie pozwoli mi odkupić moje winy. Kiedyś tak łatwo było się usprawiedliwić…” - czytelnik z Warszawy.
Warunki spowiedzi
Reklama
Sakrament pokuty wymaga przygotowania. Spełnienie warunków, które podaje mam Kościół, ma za zadanie chronić nas przed zafałszowaniem sumienia i zapewnić owoce duchowe naszemu spotkaniu z miłosiernym Panem. Wydaje się jednak, że to przygotowanie powinno wykraczać poza rutynowe wypełnienie tak zwanych warunków spowiedzi. Warto uświadomić sobie, że mamy w korzystaniu z tego sakramentu wejść z pozycji kratek konfesjonału na poziom ducha, na poziom głębi serca, gdzie dokonuje się spotkanie z Miłosiernym. Wymaga to modlitwy, rozbudzenia duchowego i wrażliwości większej niż ta, która zmysłami pozwala nam zauważyć bałagan w naszym pokoju. Cenną zatem modlitewną praktyką jest codzienny rachunek sumienia na zakończenie dnia. Pozwala on utrzymać człowiekowi pewien poziom intensywności życia duchowego. Inną ważną czynnością duchową jest modlitwa za mającego nam posługiwać spowiednika. Czy ma to być spowiednik-detektyw? A może lekarz dający nadzieję zdrowia przy bardzo opornie dających się leczyć chorobach duszy? Albo prorok, który pozwoli nam zobaczyć dramat staczającej się ku potępieniu duszy? Każdy przypadek stanu duchowego jest inny, bo każdy z nas jest indywidualnością i zestaw słabości, i cnót tę odrębność od innych potwierdza. Korzystanie z wielkiego daru, jakim jest Boże przebaczenie, w swojej jakości zależy też o rytmu naszego spotykania się z Chrystusem w sakramencie pokuty. Jeśli nie korzystamy z comiesięcznej spowiedzi, to ważne jest, aby przynajmniej troszczyć się o taki stan ducha, by po ciężkim upadku oczyszczać własne serce w sakramentalnej łasce. Bowiem stan grzechu jest czymś nienormalnym dla chrześcijanina, który przecież powinien pozostawać w serdecznej bliskości z Bogiem, a nie w stanie wrogości, co sprawia wejście na drogę samowoli grzechu.
Troskę o kapłana spowiednika warto podejmować szczególnie wówczas, gdy pragnąc większej doskonałości, podejmujemy regularną spowiedź. Cennym darem Bożym i zdobyczą osobistego wysiłku duchowego jest możliwość korzystania z sakramentalnej posługi u tego samego spowiednika. Kapłan ma wówczas możliwość pełniejszego poznania duszy penitenta (korzystającego ze spowiedzi) i dobraniu lepszych środków dla owocniejszej pracy duchowej. Warto jeszcze wspomnieć, że ze spowiedzią często łączy się także tak zwane kierownictwo duchowe. Ten wyższy jeszcze poziom zbratania penitenta i spowiednika - kierownika duchowego, wymaga także większej troski duchowej o posługującego kapłana. Ma on przez sakrament pokuty wypełnić posługę Dobrego Pasterza, który szuka zagubionej owcy. Jest to także posługa dobrego Samarytanina, który opatruje rany i miłosiernego ojca z przypowieści, który będąc obrazem Boga Ojca, czeka na syna marnotrawnego i przyjmuje go, gdy ten powraca. W końcu jest to także posługa sprawiedliwego sędziego, który nie ma względu na osobę i którego sąd jest sprawiedliwy, a równocześnie miłosierny. Bo w sakramencie pokuty i pojednania kapłan pozostaje znakiem i narzędziem miłosiernej miłości Boga względem grzesznika.
Gdzie do spowiedzi?
W naszej diecezji jest wiele miejsc, gdzie szczególnie szczodrobliwie szafowany jest sakrament Bożego miłosierdzia. Każde z diecezjalnych sanktuariów przez szczególnie intensywną modlitwę w jego obrębie daje możliwości, by z sakramentu pokuty skorzystać bez skrępowania i lęku. Jest także wiele parafii i kościołów, w których posługa sakramentu pokuty jest wydłużona w ciągu dnia poza porami sprawowania Eucharystii. Tak jest w kościele Ducha Świętego w Sandomierzu, konkatedrze w Stalowej Woli czy w kościele św. Michała w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tak jest w większych ośrodkach naszej diecezji. Warto te miejsca odwiedzić, podróżując wakacyjnymi szlakami i poznać oby służyły naszemu duchowemu wzrostowi.
* * *
Modlitwa za własnego spowiednika
Panie Jezu, modlę się za kapłana postawionego na mojej drodze, aby mi przewodził. Oświeć go i umocnij w jego sercu miłość, napełnij go swoim słowem i Duchem Prawdy, przygotuj jego serce na przyjęcie mnie jako syna marnotrawnego. Ześlij łaskę na tego, który wysłuchuje braci i siostry poszukujących miłości i przebaczenia. Pobłogosław wszystkim kapłanom odczuwającym ciężar trudności, kiedy stają się znakiem i narzędziem Twojej miłości w sakramencie pokuty.
O Matko Boża, błagam Cię o błogosławieństwo dla serca łączących się z Twoim miłosiernym Synem, Jezusem Chrystusem czekającym, na spotkanie ze mną w sakramencie pojednania. Spraw, aby ten kapłan stał się narzędziem ojcowskiej miłości Boga i Twojej najczulszej miłości matczynej. Amen.