19 grudnia zmarła Romana Genibor, mama ks. Jarosława Genibora proboszcza z par. św. Piotra Kanizjusza z Włodowic, a dwa dni później 21 grudnia odeszła Cecyla Korgul mama ks. prał. Marka Korgula wikariusza biskupiego ds. katechezy.
Cierpienia ofiarowała za księży
Reklama
Pochodząca z Kresów Romana Genibor z domu Białobrzeska, jak i cała jej rodzina doświadczyła gehenny Sybiru. Z dziesięcioosobowej rodziny pozostały tylko cztery osoby - w tym śp. Romana. Ojciec i pięcioro rodzeństwa zmarło na zesłaniu, na nieludzkiej ziemi. Po powrocie do Polski rodzina osiedliła się we Wrocławiu. Romana mimo poważnego uszczerbku na zdrowiu ukończyła szkołę średnią, a w latach 50 ubiegłego wieku związała się w sakramencie małżeństwa z Romanem Geniborem. W ich małżeństwie troje dzieci umiera zaraz po urodzeniu. Kolejne dziecko, którego oczekują, śp. Romana w czasie peregrynacji ikony Jasnogórskiej oddaje na własność Matce Bożej, aby urodziło się zdrowe. Tak na świat przychodzi syn Jarosław. W 1981 rok umiera jej mąż, a w 1992 cieszy się z prymicji swojego syna Jarosława. - Choroby, pobyt na Syberii powoli dają znać o sobie. Postępująca cukrzyca doprowadza śp. Romanę do utraty wzroku. Nie poddaje się jednak. Siły do życia czerpie od wiary w Boga. Wielką pomocą było dla niej Radio Maryja, z którym trwała na modlitwie – mówił podczas Mszy św. żałobnej w Tłumaczowie bp Adam Bałabuch, dodając, że życie śp. Romany było przygotowywaniem się na spotkanie z Panem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Stanisław Bałabuch
Bp Adam Bałabuch wraz ks. Jarosławem Geniborem i dk. Wojciechem Pawliną podczas Mszy żałobnej w filialnym kościele w Tłumaczowie
Kiedy podupadła na zdrowiu w sierpniu 2019 r. zamieszkała u swego syna ks. Jarosława. - Swoją chorobę i cierpienia ofiarowała Bogu za wszystkich księży z diecezji Świdnickiej, jak to sama wyznała – swojemu synowi. Miała 86 lat. Uroczystości pogrzebowe odbyły się we Wrocławiu, przewodniczył im bp Ignacy Dec.
Podtrzymywała na duchu
Dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia w strzegomskiej bazylice św. Piotra i Pawła pod przewodnictwem bp Marka Mendyka odbył się pogrzeb Cecylii Korgul. Urodzona w 1938 roku w Tursku w powiecie Tarnowskim była szóstym dzieckiem spośród siedmiorga rodzeństwa. Lata jej dzieciństwa przypadły na trudne czasy wojny, po której rozpoczęła naukę, wieńcząc ją w 1955 roku egzaminem maturalnym. Następnie podążając za bratem Stanisławem przejechała do Świdnicy, a następnie zamieszkała w Strzegomiu, gdzie poznała swojego męża, z którym w 1960 roku zawarła sakramentalny związek małżeński. Owocem ich miłości było dwóch synów: Marek i Zenon. - Zapamiętaliśmy ją jako kobietę radosną, zawsze uśmiechniętą, z poczuciem humoru, ale i bardzo skromną. Choć życie jej nie rozpieszczało, odważnie przyjechała z rodzinnych stron w poszukiwaniu pracy właściwie nie znając nikogo. I dała sobie radę. Właściwie całe życie musiała liczyć tylko na siebie, ale nigdy się nie skarżyła na los czy różne dolegliwości. Było życiowo zaradna i często nawet nas kapłanów, ale i siostry zakonne, podtrzymywała na duchu – mówił w homilii bp Mendyk.
Swój czas na emeryturze poświeciła Kościołowi modląc się i troszcząc o kapłańskie powołania, a także wspierając edukację katolicką w diecezji świdnickiej, a wcześniej w legnickiej.