Ks. Jerzy Jurczyk przyjechał do Siewierodoniecka w 2017 roku. Wcześniej służył w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Jemenie i Omanie. W mieście założył centrum pastoralno-socjalne oraz parafię greckokatolicką, a później też rzymskokatolicką.
"Kiedy przyjechałem do Siewierodoniecka w 2017 roku - pamiętam, że był to początek marca - było tu tak szaro. Pomyślałem, że musi tu być takie centrum, gdzie będzie kościół, będą książki, kawa..." - podkreśla w rozmowie z PAP duchowny greckokatolicki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
"Nie ma tu wielu katolików. Na początku założyliśmy parafię greckokatolicką, później, po trzech miesiącach, spotkałem się z biskupem w Charkowie i powiedziałem, że znam tu ludzi polskiego pochodzenia i możemy też założyć wspólnotę rzymskokatolicką. Biskup chętnie się na to zgodził" - wspomina. Obecnie parafia greckokatolicka liczy poniżej 30 osób, a rzymskokatolicka - kilkanaście.
"Jest tu biednie. Wielu naszych parafian przyjechało z Ługańska, są uchodźcami" - zaznacza. Ługańsk jest miastem kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów.
Ksiądz Jurczyk mieszka w Zaporożu, ale co miesiąc przyjeżdża do Siewierodoniecka, by odprawić Mszę św. dla miejscowego ośrodka Polaków, wspólnoty katolickiej. Na stałe w Siewierodoniecku służy ksiądz greckokatolicki. "Kiedy nie ma księdza, odprawiającego Mszę św. dla rzymskich katolików, przychodzą oni na nabożeństwa greckokatolickie" - zaznacza rozmówca PAP.
Miejscowe polskie centrum, które jest najbardziej wysuniętym na wschód takim stowarzyszeniem na Ukrainie, prowadzi np. lekcje z języka polskiego. Jak ocenił ks. Jerzy, nauka polskiego cieszy się w mieście większym zainteresowaniem niż angielskiego. Centrum organizuje też obchody świąt religijnych i narodowych.
Ksiądz Jurczyk, urodzony w Kamieńcu Podolskim, również ma polskie pochodzenie. "Czuję się Polakiem, oczywiście" - podkreśla.
Z Siewierodoniecka Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ jar/