Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami, w zasadzie za kilkadziesiąt godzin zasiądziemy do wigilijnego stołu. W ogłoszeniach duszpasterskich słyszeliśmy, żeby spowiedzi nie odkładać na ostatnią chwilę. Ona właśnie nastąpiła. Zadam pytanie retoryczne – iść do konfesjonału, byleby tylko „zaliczyć” spowiedź, czy poczekać i pójść po świętach już na spokojnie?
Trzeba sobie uświadomić jedną, podstawową rzecz. Niedobrze jest żyć w grzechu! Więc Adwent, nawet jego ostatnie godziny, jest dobrym okresem, żeby przypominać, że tu nie chodzi o wypełnienie prawa, czy wypełnienie obowiązku, „bo święta idą”. Istotą jest przywrócenie intymności z Chrystusem, jedności z Nim. Często stajemy się ofiarami swojej opieszałości. Bo z reguły kolejki przed samymi świętami są dosyć duże. Możliwość usłyszenia w konfesjonale trochę więcej niż standardowej pokuty jest dużo mniejsza. Czas na poszukanie nowych rzeczy, które widzę, albo starych rzeczy, których nie widzę jest krótszy i ogranicza się tylko do „rytualnej” spowiedzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy jeżeli uda się przyjść wcześniej do spowiedzi, czy ona może mieć w takim razie formę jakiegoś dialogu, zamiast szybkiego wyznania grzechów?
Reklama
Różne są szkoły. Popatrzmy na Chrystusa, który przynosił zbawienie, uzdrawiał i wchodził w interakcję z innym człowiekiem. Wszystko to odbywało się w formie dialogu. Spowiedź to nie pewna forma prawna – „tyle i tyle, za tyle i tyle i do widzenia”. Zawsze jest potrzebny dialog. Księża nie wchodząc w rzeczywistość terapii duchowej, powinni w wielu momentach z niego korzystać.
Jak dobrze zrobić zatem rachunek sumienia? Czasu jest mało, w domu trwają przygotowania, jest zamieszanie…
Warto popytać swojego sumienia co było nie tak. To jest chyba najprostszy i najlepszy sposób. Pytania mogą być różne, np. w czym zaniedbałem moje sumienie, gdzie zadałem mu gwałt, gdzie mówiłem – nie będę robił tego co mi podpowiadasz?
Jest taki trend, szczególnie w Europie Zachodniej, że rezygnuje się z sakramentu spowiedzi. Często pojawia się taki argument, że po co jest ksiądz, przecież wystarczy porozmawiać z Bogiem i wyznać grzechy. Niepotrzebny jest jakiś pośrednik.
Jaką mam wtedy pewność, że przyjąłem Jego przebaczenie? Może mi się tylko wydaje? Tu jest dla mnie podstawowy problem. To nie jest tylko kwestia stawania przed człowiekiem, wyznawania grzesznikowi swoich grzechów. Spotkanie z Chrystusem przebiega w konfesjonale. Sakrament jest nie jest rzeczywistością do dowolnego interpretowania i stosowania.
Spowiedź last minute kojarzy mi się z ogromnymi kolejkami do konfesjonału i kapłanami spowiadającymi po kilka godzin. Czy dla księdza jest to bardzo męczące?
Reklama
Fizycznie męczy bardziej. Mogę spowiadać 2 godziny, ale potem koniecznie robię co najmniej 10 minut przerwy. Psychicznie jest lżej, ale też są granice wytrzymałości. Nie zapamiętuję w zasadzie grzechów i pokuty, którą przekazałem penitentowi, ale tym co obciąża mojego ducha jest odpowiedzialność za drugiego człowieka.
Jeżeli zatem ktoś waha się czy iść do spowiedzi teraz, czy odłożyć ten sakrament na później – możemy spróbować mu pomóc w tej decyzji?
Chrystus czeka! Jedynym Zbawicielem, jedynym, który wyprowadza mnie z mojego cierpienia i niezrozumienia życia jest Jezus. On czeka i chce mnie podnieść. Chrystus przebaczył mi wszystkie grzechy i otworzył w swoim niebiańskim banku konto. I jest na tym koncie tyle waluty, że nie jesteśmy tego w stanie wydać. Od nas zależy czy będziemy żyli jak żebracy, którzy mają złota kartę w portfelu i z niej nie korzystają, czy nasze życie będzie opływało w luksusie duchowym. Kiedy widzę, że zaczyna brakować mi miłosierdzia, wchodzę w bezsens, że grzech się we mnie rozwija to korzystam z sakramentu pojednania jak z bankomatu. Takie obrazowe porównanie najbardziej trafia do serca. I na koniec przypomnienie. Idź do Chrystusa bez względu na okoliczności, oddaj mu swoje grzechy i weź za darmo przebaczenie i miłosierdzie.