Zdaniem Ojca Świętego Kuria Rzymska jest zbytnio skoncentrowana na interesach Watykanu, będących w znacznej mierze interesami doczesnymi. W opublikowanym dziś na łamach dziennika "La Repubblica" wywiadzie udzielonym jednemu z założycieli tej gazety, 89-letniemu ateiście Eugenio Scalfari papież skoncentrował się wprawdzie na kwestiach wiary, ale nie pominął także zagadnień społecznych, dokonując surowej krytyki "dzikiego liberalizmu".
Reklama
Pytany o narcyzm przywódców Ojciec Święty przyznał, że także miał on miejsce w Kościele, kiedy do głosu dochodzili pochlebcy, mentalność dworu. "Dwór jest trądem papiestwa" - stwierdził. Mówiąc o Kurii Papież Franciszek uznał, że jest ona zbytnio "watykanocentryczna". Dostrzega i troszczy się o interesy Watykanu, które nadal w znacznej części są interesami doczesnymi. "Ta wizja `watykanocentryczna` zaniedbuje otaczający nas świat. Nie podzielam tej wizji i zrobię wszystko, by to zmienić. Kościół jest i musi powrócić do bycia wspólnotą Ludu Bożego, a księża, proboszczowie, biskupi pełniąc posługę duszpasterską służą Ludowi Bożemu. Tym właśnie jest Kościół, słowem nie przypadkowo różnym od Stolicy Apostolskiej, która ma swoją własną ważną funkcję, ale służy Kościołowi" - stwierdził Ojciec Święty. W rozmowie poruszono między innymi sprawę antyklerykalizmu. Franciszek przyznał, że i jemu zdarza się być antyklerykałem i stwierdził, że klerykalizm nie powinien mieć cokolwiek wspólnego z chrześcijaństwem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Scalfari pytał też papieża o jego przeżycia mistyczne. Ojciec Święty wyznał, że kiedy konklawe wybrało go na Stolicę Piotrową, zanim przyjął decyzję kardynałów udał się na chwilę modlitwy do pokoju, z którego balkonu widok wychodził na plac św. Piotra. Odczuwał wielką pustkę i niepokój. Zamknął oczy, a w pewnej chwili napełniło go wielkie światło. Trwało to chwilę, choć wydawało się, że była ona bardzo długa. Następnie światło się rozproszyło, wstał, podpisał akt przyjęcia wyboru.
Mówiąc o sytuacji chrześcijaństwa w świecie Papież Franciszek zgodził się, że jest dziś ono mniejszością. Ale to właśnie jest jego siłą. "Musimy być zaczynem życia i miłości" - podkreślił. Zauważył, że zaczyn jest czymś znacznie mniejszym niż to, co z niego wyrasta. Podkreślił, że "celem chrześcijan nie jest prozelityzm, lecz wysłuchiwanie potrzeb, pragnień, rozczarowań, rozpaczy, nadziei. Musimy dać na nowo nadzieję ludziom młodym ludzi, pomóc starym, otworzyć na przyszłość, szerzyć miłość. Będąc ubogimi między ubogimi. Musimy włączyć wykluczonych i głosić pokój" - stwierdził Ojciec Święty. Jednocześnie zapewnił, że pragnie kontynuować dzieło Soboru Watykańskiego II, otwierać Kościół na nowoczesną kulturę, w tym ekumenizm i dialog z niewierzącymi.
Papież Franciszek zdecydowanie skrytykował tak zwany dziki liberalizm. Czyni on mocnych jeszcze mocniejszymi, słabszych jeszcze słabszymi, pogłębia nierówności społeczne. Przyznaje, że potrzebna jest wielka wolność, walka z wszelkimi przejawami dyskryminacji, demagogii i wiele miłości. "Potrzebne są reguły zachowania, a także, gdyby to było konieczne, bezpośrednie interwencje państwa w celu skorygowania najbardziej nieznośnych nierówności" - powiedział Ojciec Święty.