Działają w Krakowie, a właściwie w całej Polsce. Uświadomili najpierw sobie, a potem innym, że zakrętki mogą…pomagać. No, same niekoniecznie. Jednak ci, którzy zamiast wyrzucić do śmieci, przekażą je wolontariuszom zajmującym się ich zbieraniem, mogą być pewni, że ta czynność przyniesie wiele dobra. - Nasza akcja została zainicjowania i była prowadzona przez Uczelnianą Radę Samorządu Studentów Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie od 2007 r. - mówi Michał Żukrowski, główny koordynator i dodaje, że w ostatnim czasie powołali fundację, która kontynuuje dotychczasową działalność.
Pomysł
Reklama
Program ma charakter ekologiczno-charytatywny. Organizatorzy pragną uświadomić społeczeństwu, że zbierając zakrętki, każdy może zadbać o środowisko naturalne, w którym jest coraz więcej odpadów, śmieci, a równocześnie pomóc niepełnosprawnym. Początkowo w realizację programu zaangażowani byli przede wszystkim studenci z UR, z czasem w kolejne akcje włączały się osoby spoza uczelnianego kręgu. To rozpowszechnianie idei zbierania zakrętek plastikowych typu PET (z butelek np. po wodzie mineralnej, napojach, sokach) jest istotne, bo im więcej osób się tym zajmie, tym szybciej zrealizuje się cel - pomoc konkretnemu dziecku niepełnosprawnemu. Michał Żukrowski mówi, że w program zbierania nakrętek zaangażowane są m.in. przedszkola, szkoły, firmy państwowe, prywatne, osoby fizyczne.
Za kilogram zakrętek firma recyklingowa płaci średnio złotówkę. Jeden specjalistyczny wózek kosztuje 7 i więcej tys. złotych. Jednocześnie koordynatorzy przeliczyli, że zużytych zakrętek jest tak wiele, iż gdybyśmy się wszyscy zaangażowali w zbieranie, to codziennie można by kupić dwa inwalidzkie wózki. Na stronie:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zasady
System zbierania jest otwarty na wszystkich, którzy chcieliby się w te działania włączyć. Damian Domański, zajmujący się logistyką i przyjmowaniem zakrętek, twierdzi: - Każdy może w dowolnej chwili przyłączyć się do akcji. Gdy uzbiera pewną ilość zakrętek, wchodzi na stronę:
Damian Domański mówi, że zebrany surowiec wtórny trafia do magazynu, a następnie jest sprzedawany firmie recyklingowej. Za uzyskane pieniądze kupuje się sprzęt rehabilitacyjny. Natomiast zebrane zakrętki najpierw są mielone. Później materiał trafia do maszyny, która go przerabia na granulki. Tak powstały surowiec wykorzytywany jest do produkcji plastikowych przedmiotów, np.: łopat, wiader itp. Wolontariusze, moi rozmówcy: Michał Żebrowski oraz bracia Damian i Paweł Domańscy, podkreślają, że zgodnie z ustalonymi zasadami 100 proc. zysku ze sprzedaży zebranych zakrętek trafia w formie sprzętu do potrzebujących niepełnosprawnych. Nawet rękawice i worki do pakowania surowca wolontariusze zdobywają we własnym zakresie (za naszym pośrednictwem proszą czytelników, firmy o nieodpłatne przekazanie im worków do składowania nakrętek i rękawic do ich pakowania). Dzięki kolejnym akcjom pomogli niepełnosprawnym z całej Polski. W grudniu 2011 r. specjalistyczny wózek za zakrętki przekazali 12-letniej Paulinie. Jej mama Anna Wójcik wspomina: - Zwróciłam się do grupy zbierającej nakrętki o pomoc, bo Paulinka wyrosła i jej wózek był za mały. Wolontariusze poznali naszą sytuację, a potem dowiedzieliśmy się, że pieniądze zostały przekazane. Paulinka jeździ nowym wózkiem!
Atuty
Anna Wójcik mówi, że jest pod wrażeniem działalności młodych ludzi, ich operatywności i konsekwencji. Wspólnie z mężem napisali list, w którym czytamy: „Wnosicie wiele radości w życie chorych dzieci i ich rodziców. (…) Oprócz tego, że uwrażliwiacie się na pomoc chorych, nieraz cierpiących dzieci, zdobywacie wiele nowych umiejętności, doświadczeń życiowych, to przede wszystkim przekazujecie dobro... (…) Dajecie piękną lekcję życia….”.
Wolontariuszy zaangażowanych w zbieranie zakrętek określa się jako „Zakręconych”. Niektórzy twierdzą, że zachorowali na… zakaźną chorobę zakrętkową. Moi rozmówcy przyznają, że takich osób i to w różnym wieku jest coraz więcej. Gdy pytam ich, dlaczego wybrali właśnie ten typ wolontariatu, wyjaśniają: - Atutem naszej działalności jest to, że od początku do końca można prześledzić, jak ten wolontariat służy konkretnym, ważnym i dobrym celom. Od chwili wrzucenia zakrętki do worka aż do przekazania wózka konkretnemu dziecku - wyjaśnia Paweł Domański. Michał Żebrowski dodaje: - Każdy list, sms od rodziców obdarowanego dziecka, jego uśmiech motywuje do tego typu działalności. To daje siłę, ale też okazję do sprawdzenia się w różnych sytuacjach. - Ludzie często zakładają, że bez pieniędzy nie da się pomagać. My jesteśmy żywym przykładem, że to możliwe. Praca, pomysłowość, intelekt, zaangażowanie - to sposoby na pomaganie - podsumowuje Damian Domański.