Białoruś: Sąd odebrał portalowi TUT.by status środka masowego przekazu
Sąd w Mińsku zadecydował w czwartek o pozbawieniu niezależnego białoruskiego portalu TUT.by statusu środka masowego przekazu. O taką decyzję zwróciło się do sądu ministerstwo informacji Białorusi, zarzucając TUT.by publikowanie niesprawdzonych informacji.
Zgodnie z prawem białoruskim media mogą być pozbawione swego statusu, jeśli w ciągu roku otrzymają co najmniej dwa oficjalne ostrzeżenia od ministerstwa informacji. TUT.by otrzymał od sierpnia cztery takie ostrzeżenia, m.in. za materiał o głosowaniu w wyborach prezydenckich na Białorusi. Później jedno z nich zostało anulowane, gdy portal odwołał się do Sądu Najwyższego.
TUT.by utracił możliwość korzystania ze statusu medium internetowego 1 października, decyzją ministra informacji. Teraz status został mu odebrany na mocy wyroku sądu.
Na czwartkowej rozprawie adwokaci reprezentujący portal kwestionowali ostrzeżenia wystosowane przez ministerstwo. Argumentowali też, że pomiędzy pierwszym a czwartym ostrzeżeniem TUT.by opublikował blisko 4700 materiałów, a więc sporne teksty stanowiły jedynie 0,06 proc. wszystkich publikacji.
TUT.by jest największym portalem niezależnym na Białorusi i zdaniem ekspertów należy do grona najbardziej wiarygodnych mediów w tym kraju. To m.in. TUT.by był źródłem najbardziej wyczerpujących informacji na temat sytuacji w kraju, w tym przebiegu protestów powyborczych i obecnego kryzysu politycznego. (PAP)
Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie finał rewolucji w Mińsku, ale pewne już jest, że te protesty odmieniły białoruski naród. Przyszłość Alaksandra Łukaszenki jest wielkim znakiem zapytania, ale także coraz więcej powodów do niepokoju ma sam Władimir Putin.
Jak dotąd Białorusini uchodzili za naród niezdolny do większego buntu, który prawie bezkrytycznie wspiera władzę. Najwidoczniej naród musiał dojrzeć do tego, aż nadejdzie świadome pokolenie Białorusinów, które doprowadzi do największych protestów w historii tego kraju.
Ciężko powiedzieć, bo koordynacji
nie widać nie tylko pomiędzy pałacem prezydenckim a rządem, ale nawet
wewnątrz samego rządu. Podczas niedawnej wizyty szefa chińskiego
Ministerstwa Spraw Zagranicznych zarówno prezydent Nawrocki jak i
wicepremier Sikorski nie tyko spotkali się z nim ale podkreślili też
strategiczny charakter relacji, zwłaszcza gospodarczych, na linii
Warszawa-Pekin. Tymczasem równolegle inny wicepremier, minister
cyfryzacji Gawkowski, przygotował ustawę, która sytuuje Polskę na
pierwszej linii frontu technologicznej wojny z Chinami. O co w tym
wszystkim chodzi?
Na pewno o duże pieniądze. Unia Europejska nałożyła na Polskę obowiązek
wdrożenia dyrektywy NIS2. Chodzi w niej o dostosowanie przedsiębiorstw
oraz instytucji do nowych wymogów cyberbezpieczeństwa. Sama idea nie
jest zła, bo każde państwo powinno dbać o to, by jego cyberprzestrzeń
była odpowiednio zabezpieczona. Co budzi jednak zdumienie, ustawa
przygotowana przez resort ministra Gawkowskiego… jest najostrzejszą,
najdalej idącą w całej Unii Europejskiej. Obejmuje swoim zasięgiem wiele
dziedzin i obszarów, które nie mają wiele wspólnego z infrastrukturą
krytyczną.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.