Warto oddać się lekturze książek i czasopism. W ostatnich tygodniach
sporo czasu poświęciłem, by zebrać i przejrzeć materiały potrzebne
do podkreślenia duszpasterskiej roli dwóch wielkich pasterzy włocławskich:
bp. Aleksandra Kazimierza Bereśniewicza (1823 - 1902) i bp. Stanisława
Kazimierza Zdzitowieckiego (1854 - 1927). Mija bowiem 100 lat od
śmierci bp. Bereśniewicza i 100 lat od ingresu bp. Zdzitowieckiego
do katedry we Włocławku. Dodatkowo 11 lutego przypadła 75. rocznica
śmierci bp. Zdzitowieckiego. Rok 2002 jest w diecezji włocławskiej,
na wniosek Kapituły Katedralnej, przyjęty przez biskupa ordynariusza
Bronisława Dembowskiego, rokiem tych dwóch wielkich Pasterzy. W środowisku,
które stworzyli, wyrósł nie tylko sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński,
nie tylko twórca wzorowej wsi w Liskowie pod Kaliszem - ks. Wacław
Bliziński, ale i założyciel Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
-
ks. Idzi Radziszewski (1871-1922). Z racji więc 80. rocznicy
śmierci (22 lutego), a zwłaszcza jego idei, by naukę łączyć z wychowaniem,
pragnę przekazać szereg myśli.
Środowisko przygotowuje gigantów ducha
Ks. Idzi Radziszewski urodził się 1 kwietnia 1871 r. w Bratoszewicach (
płn. wschód od Łodzi k. Strykowa). Najpierw formował go dom rodzinny,
w którym tętniły tradycje religijne (wujek pobożnej matki Idziego
był księdzem) i patriotyczne (ojciec, zubożały szlachcic i nauczyciel)
. Dalej kształciły go szkoły - elementarna w Pniwniku i gimnazjum
w Płocku. Do Seminarium Duchownego wstąpił we Włocławku w 1889 r.
Wszedł w atmosferę pracy naukowej i wychowawczej, jaka
w tym środowisku panowała dzięki gronu profesorów, a przede wszystkim
dzięki biskupom, którzy żywo interesowali się Seminarium. Od siedmiu
lat był tu ordynariuszem bp Aleksander Bereśniewicz, za którym przyszła
na Kujawy z Kowna i z Petersburga sława nieugiętego męża Kościoła,
bo najpierw nie pozwolił na ingerencję władz carskich w życie Seminarium
Duchownego w Wormiach na Żmudzi, a za odmowę potępienia powstania
styczniowego został zwolniony ze stanowiska rektora Akademii Duchownej
w Petersburgu. Bp Bereśniewicz był również na zesłaniu za opór przeciw
rusyfikacji. Przyjście do Włocławka, na kraniec imperium, też było
jakąś formą zesłania w nieznane środowisko. Ten dzielny Biskup i
tu był wierny swej idei. W dniu ingresu wezwał zebranych w katedrze
we Włocławku do walki o prawa Kościoła i narodu, zyskując sympatię
wiernych. Dbał o to, by przyszłym kapłanom dać nie tylko wiedzę,
ale i ukształtować u nich mocny charakter. Ideałem jego było połączenie
gruntownej nauki z głęboką ducowością. Ku temu zmierzał system studiów
i odpowiednia dyscyplina. Oddziaływała też na alumnów i księży osoba
biskupa sufragana Henryka Dołęgi Kossowskiego, b. rektora Akademii
Duchownej w Warszawie, tłumacza dzieł religijnych, doktora honoris
causa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W takim środowisku kształciły się cechy kapłańskiego
charakteru alumna Idziego Radziszewskiego. Po czterech latach studium
w Seminarium został wysłany przez bp. Bereśniewicza do Petersburga
na dalszą naukę. Tam ukończył studia, przyjął święcenia kapłańskie
z rąk rektora Akademii - bp. Albina Symona i wrócił do diecezji,
by przez rok oddać się pracy duszpasterskiej w Kaliszu. Bp Bereśniewicz
wysłał go pod pozorem leczenia do Galicji, a ks. Radziszewski udał
się stamtąd do Louvain i pod nazwiskiem Stephane (lub Etienne) Vaihinger
de Cracovie oddał się studium filozofii. U ks. prof. Dezyderego Merciera,
późniejszego prymasa Belgii, napisał pracę doktorską, w której polemizował
na temat genezy religii z pozytywistycznymi poglądami Darwina i Spencera.
Po jego powrocie do diecezji bp Stanisław Zdzitowiecki, następca
bp. Bereśniewicza, mianował go wicerektorem, a później rektorem Seminarium.
Ks. Radziszewski zainicjował tu wydawanie czasopisma Ateneum Kapłańskie.
Był duszą wielu inicjatyw kościelnych i społecznych we Włocławku.
W 1913 r. został rektorem Akademii Duchownej w Petersburgu.
Wojna i odrodzenie Polski sprawiły, że był ostatnim rektorem
Carskiej Akademii i pierwszym rektorem Katolickiego Uniwersytetu
w wolnej Polsce. Do tego zadania przygotowała go Opatrzność, w której
opiekę mocno wierzył: "Czego ludzie nie mogą, Pan Bóg dokona".
Z bezinteresowną służbą dla Kościoła i Ojczyzny
Ale nie liczył tylko na Opatrzność. Był tytanem pracy i jej
dobrym organizatorem. Zauważyli to już jego koledzy i profesorowie
w Seminarium Włocławskim, kiedy opracował sobie system notatek i
wyciągów z przeczytanych lektur. Jego zmysł organizacyjny ujawnił
się szczególnie na stanowisku rektorskim w trzech wyższych uczelniach,
którymi kierował.
Praca nie była jednak dla niego środkiem do materialnego
wzbogacenia się, lecz bezinteresowną służbą dla idei. Nie lubił pustych
słów i czczych deklaracji, ale mobilizował środowisko do aktywności
przez swoje działanie, przez fakty dokonane i wytrwałość, z jaką
podejmował wyzwania. Pieniądze najchętniej wydawał na książki, nosił
przez długie lata wytartą sutannę, "nie ślubowawszy ubóstwa, żył
w ubóstwie takim, na jakie z podziwem mógł patrzeć najprzykładniejszy
zakonnik" [ks. J. Pastuszka, Ks. Idzi Radziszewski w r. 1917/1918.
Wspomnienia, ZN KUL 5 (1962) nr 2 (18), s. 128]. Kiedy umierał, nie
posiadał nic poza przedmiotami niezbędnymi do codziennego użytku.
Motorem jego działalności była miłość. "Żadne interesy,
nawet nauka, którą bardzo cenił, nie przysłaniały mu człowieka" (
G. Karolewicz, Ks. Idzi Radziszewski, Lublin 1998, s. 122). To otwarcie
się na ludzi zjednywało mu przyjaciół, również spoza Kościoła. Do
realizowania miłości, którą rozumiał jako istotę chrześcijaństwa,
wprzągł wszystkie zdolności, służąc uniwersytetowi i pochylając się
nad potrzebami profesorów i studentów.
W tej perspektywie zrozumiały jest u ks. Radziszewskiego
kult Serca Jezusowego, szerzony również w Louvain przez kard. D.
Merciera i w Mediolanie przez ks. Achillesa Rattiego, współorganizatora
tamtejszego Uniwersytetu Katolickiego. On to jako nuncjusz apostolski
w Polsce chętnie wsparł ideę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
pod patronatem Najświętszego Serca Jezusowego, a jako papież Pius
XI żywo interesował się jego działalnością. Czyniąc patronem KUL-u
Serce Jezusa, ks. Radziszewski zatroszczył się nie tylko o intelektualne
pogłębienie wiary, ale i o to, by uprawianie nauki nie było pozbawione
wymiaru religijnego, a zwłaszcza życia opartego na zasadach wiary.
Była to dążność do wypracowania pobożności oświeconej, do wychowania
wykształconych ludzi z mocnym charakterem i z wiarą gotową do dawania
świadectwa. Takich ludzi potrzebowała wtedy odrodzona Polska. Takich
ludzi - powtarzamy te słowa dzisiaj i spoglądamy w kierunku szkół,
a zwłaszcza uniwersytetów - potrzebuje również znowu odrodzona Ojczyzna.
Tę wiązankę myśli z racji 80. rocznicy śmierci składam
z wdzięcznością i z wiarą w communio sanctorum przy epitafium ks.
Idziego Radziszewskiego w katedrze włocławskiej i duchowo przy grobie
Założyciela KUL-u na cmentarzu w Lublinie przy ul. Lipowej.
O ks. Idzim Radziszewskim "Ład Boży" wydrukował wspomnienie Grażyny Kapuścińskiej w numerze 10. z 10 marca br. Wspomnienie o tyle cenne, że pochodzące z kręgu rodziny tego wielkiego Kapłana, zamieszkałej po I wojnie światowej we Włocławku. W tym samym czasie powstał też artykuł bp. Romana Andrzejewskiego, co dowodzi, że nie tylko rodzina pamięta o ks. Radziszewskim, ale i włocławskie środowisko kapłańskie. Redakcja "Ładu Bożego"
Pomóż w rozwoju naszego portalu