Od 1957 roku obowiązuje w tym azjatyckim kraju, w przeważającej mierze buddyjskim, prawo, które zezwala na usunięcie ciąży tylko w przypadku gwałtu lub jeśli życie kobiety jest zagrożone.
Przeciwko zmianom w dotychczasowych regulacjach występują nie tylko chrześcijańscy przywódcy Tajlandii, ale także buddyści, według których aborcja jest postrzegana jako naruszenie kluczowej zasady nauczania. Wymaga ona, aby ludzie powstrzymywali się od zabijania. Buddyści uważają, że przerwanie życia dziecka pozbawia duszę możliwości reinkarnacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W wyniku nieustannej presji ze strony organizacji międzynarodowych, rząd Tajlandii wydaje się zdeterminowany, by, mimo sprzeciwu religijnych środowisk, uchwalić prawo. Obie poprawki zostały już przedłożone parlamentowi. Oczekuje się, że zostaną przyjęte tam bez problemów.
Jeśli rządowy projekt ustawy zostanie przyjęty przez Izbę Reprezentantów na początku 2021 r., aborcja w pierwszych trzech miesiąca życia dziecka byłaby legalna, podobnie jak jej wykonywanie. Jak tłumaczy Rachada Dhanadirek, rzeczniczka rządu, dalszy zakaz aborcji byłby związany z naruszeniem praw kobiet gwarantowanych przez konstytucję. Wyjaśnia, że nowelizacja powstrzymałoby także niebezpieczne zjawisko nielegalnych aborcji, za które grozi, zgodnie z obowiązującym prawem, grzywna w wysokości do 60 tys. bahtów (1980 USD) i kara pozbawienia wolności do trzech lat.
Rządową zapowiedź zmian wsparli aktywiści aborcyjni, choć są wśród nich tacy, którzy twierdzą, że propozycje liberalizacji aborcji powinny być bardziej radyklane i domagają się, by kobiety mogły mieć bezpieczny i pełny dostęp do aborcji.