Nasze życie składa się ze spotkań i z rozstań. Niektóre nie wywarły żadnego wrażenia i nie pozostawiły po sobie żadnego śladu. Były jednak spotkania ważne, które wycisnęły jakieś piętno. Przypomnijmy w tym momencie kilka szczególnych spotkań z dziejów zbawienia zapisanych na stronicach Biblii: spotkanie Mojżesza z Bogiem w krzaku gorejącym; dzisiaj w liturgii przypomniane spotkanie Samuela z Bogiem; spotkanie Maryi z aniołem w chwili zwiastowania; spotkanie Maryi z krewną Elżbietą w czasie nawiedzenia; spotkanie Maryi, Józefa i Dzieciątka Jezus z pasterzami, trzema Mędrcami; spotkanie Jezusa z Symeonem i prorokinią Anną w świątyni, czterdziestego dnia po narodzeniu; spotkania Jezusa z uczestnikami wesela w Kanie Galilejskiej; spotkanie Jezusa z uczniami w czasie nauczania i po zmartwychwstaniu. O takim jednym szczególnym spotkaniu opowiada nam dzisiejsza Ewangelia.
Jan, najmłodszy i najaktywniejszy spośród Apostołów, obdarzony refleksyjnym umysłem, zapamiętał chwilę swojego pierwszego spotkania z Chrystusem, która to chwila była zarazem godziną jego powołania. Nie tylko ją zapamiętał, lecz chciał ją na wszystkie czasy ocalić od zapomnienia, by wiedziano, że była to godzina jedyna: „Było to około godziny dziesiątej” (J 1,39b) - napisał (przeliczając na nasz czas - około godziny szesnastej). To było to spotkanie decydujące, które zmieniło bieg jego życia, to była chwila jego życiowego powołania. Każdy z nas ma taką godzinę dziesiątą.
Jeżeli zastanowimy się, co było dalej, możemy znaleźć odpowiedź na pytanie, po co Chrystus spotykał i powoływał ludzi. Otóż, łatwo zauważymy, że Jezus nie spotykał ludzi, by coś od nich brać, by ich wykorzystywać, ale po to, aby ich obdarowywać, pomagać. Obserwując Janowe powołanie, możemy powiedzieć, że Bóg przychodzi i nawiązuje osobisty kontakt z człowiekiem, co często jest równoznaczne z jego powołaniem. Spotkanie z Nim otwiera przed człowiekiem nowe perspektywy, możliwości, ubogaca wartościami, których człowiek nawet nie przeczuwał. Wyzwala także energie, które sprawiają, że człowiek staje się kimś innym. Tak przynajmniej było w życiu pierwszych uczniów Chrystusa i w życiu wielu świętych.
Jeszcze większy walor i znaczenie mają nasze spotkania z Bogiem. Trzeba często się zastanawiać, jak one wyglądają, jak je przeżywamy? Pamiętamy, jak zachowywał się Samuel. Gdy Bóg zawołał: „Samuelu, Samuelu!”, on odpowiedział: „Mów, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3,10). Czy jesteś otwarty na Boga, czy słyszysz Jego głos w swoim życiu? Bóg woła cię codziennie po imieniu, tak jak kiedyś Samuela. Czy bierzesz sobie do serca Jego słowo? O Samuelu było dziś powiedziane: „Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię” (1 Sm 3,19). Warto sobie brać Boże Słowo do serca, nie lekceważyć Go. Jan Paweł II mówił kiedyś do nas na ojczystej ziemi: „Oby Słowo Boże nam się podobało”.
Oto jesteś w tej chwili na szczególnym spotkaniu. Jest to twoje spotkanie z Bogiem w tajemnicy Eucharystii. Jesteś w domu, gdzie mieszka Bóg, gdzie są celebrowane Jego tajemnice, w których On działa. Czy możesz dziś powiedzieć za rybakami z Galilei: „znaleźliśmy Mesjasza”, „znalazłem Mesjasza”? Wróć do domu pogodny, szczęśliwy, bo znalazłeś Mesjasza. Pokaż w domu rodzinnym, pokaż jutro w zakładzie pracy, że rzeczywiście znalazłeś Chrystusa.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu