Reklama

Powstaje Muzeum Ks. Popiełuszki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy ks. Jerzy Popiełuszko i ks. Zygmunt Malacki jako klerycy mieszkali w jednym pokoju warszawskiego seminarium, żaden z nich nie przypuszczał, że ich życiorysy na zawsze już pozostaną ze sobą splecione. I że jeden z nich będzie budował drugiemu Muzeum.

Warszawski Żoliborz. Niedaleko Parku Krasińskich, boczna uliczka, oddalona nieco od głównej drogi. W oczy rzuca się szary mur, zza którego widać kościelną wieżę. Pozornie - miejsce, jak każde inne. Ale kiedy podchodzi się bliżej, wyraźnie już można dostrzec grób księdza Jerzego. Przy nim klęczniki, kwiaty, zapalone znicze.

Do tej pory ci, którzy nawiedzają to miejsce, z życiem ks. Popiełuszki mogą zapoznać się z dostępnych na miejscu publikacji. Sporo dowiadują się też od ludzi, którzy oprowadzają pielgrzymki. Niedługo jednak będzie jeszcze jedna okazja, by przybliżyć sobie życie i działalność księdza Jerzego, powstaje bowiem "Muzeum Sługi Bożego Ks. Jerzego Popiełuszki". Usytuowane będzie w dolnym kościele, na lewo od grobu kapłana - męczennika. - To wszystko, co się tu znajdzie, z pewnością pozwoli lepiej zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się 19 października 1984 r. - mówi ks. prałat Zygmunt Malacki, proboszcz kościoła, kiedyś kolega ks. Popiełuszki.

Przygotowanie życiowej drogi

Pamiątki dotyczące księdza Jerzego w parafii św. Stanisława Kostki gromadzone są od lat, właściwie od momentu śmierci kapłana. Istnieje też specjalne archiwum zdjęć, zapisów nagrań i pism ks. Popiełuszki. Część tego wszystkiego znajdzie się teraz w nowo powstającym Muzeum. Ale nie tylko.

Ksiądz Malacki oprowadza po pustych pomieszczeniach Muzeum. Z zapałem podkreśla, że w sumie będzie dziewięć sal. Pierwsza pokaże syntetyczny obraz rzeczywistości PRL-u: kajdany włożone na gazety ( symbol szalejącej wtedy cenzury), wypisy z Kodeksu Karnego ukazujące, jakie kary groziły za słuchanie radia Wolna Europa, fragmenty przemówień ówczesnych władz, m.in. premiera Cyrankiewicza o słynnym obcinaniu rąk podniesionych na władzę. W sali obok będą zdjęcia przywołujące czasy "Solidarności". Potem przez drewniane, wiejskie drzwi można będzie wejść do kolejnego pomieszczenia, obrazującego dom rodzinny księdza Jerzego. Znajdą się tu zdjęcia z domu państwa Popiełuszków, fotografie parafialnego kościoła, szkoły, do której chodził ks. Jerzy, pejzaży jego rodzinnej ziemi białostockiej, pól, przydrożnych kapliczek. - Pielgrzym, który nawiedzi grób, uświadomi sobie w ten sposób, co Jurka ukształtowało - zaznacza Proboszcz. I wskazuje na kolejną salę, która ukaże czasy pobytu w wojsku (ks. Jerzy jako alumn służył w jednostce wojskowej w Bartoszycach) i w seminarium. Tu ks. Malacki zamyśla się. Sięga pamięcią do czasów, kiedy po raz pierwszy spotkał kleryka Jerzego Popiełuszkę. Nie mając świadomości, że będzie jakiś dalszy ciąg.

- Był rok 1973. Przez pół roku dzieliłem z nim wtedy pokój w seminarium duchownym przy Krakowskim Przedmieściu - mówi. Już wtedy dawała się we znaki niezwykła życzliwość Jerzego Popiełuszki wobec innych. Do kolegów był nastawiony pozytywnie, otwarty, niekonfliktowy, nigdy nikogo nie oceniał. - Zawsze był uśmiechnięty, pogodny, choć już wtedy doświadczany cierpieniem. Miał słabe zdrowie, wiele chorował. Dziś zaczynam jednak rozumieć, że Pan Bóg przygotowywał w ten sposób Jurka do jego życiowej drogi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W życie wkalkulował śmierć

Kolejna z sal muzealnych będzie poświęcona księdzu Teofilowi Boguckiemu, ówczesnemu proboszczowi żoliborskiego kościoła. - Bez niego nie byłoby misji księdza Popiełuszki - podkreśla ks. Malacki. - Bo to właśnie prałat Bogucki zapoczątkował słynne Msze za Ojczyznę, które odprawiał później ks. Popiełuszko. To dzięki niemu ksiądz Jerzy mógł być duszpasterzem hutników, mógł pomagać ludziom w stanie wojennym. Ksiądz Bogucki był jego ojcem duchowym.

Po takim przygotowaniu pielgrzymi będą mogli wejść do sali stanu wojennego. Zdjęcia czołgów na ulicach, płaczących ludzi, pustych sklepów, kartek na żywność - to wszystko ma przywoływać atmosferę, w jakiej przyszło duszpasterzować księdzu Jerzemu.

Ks. prałat Malacki znów powraca myślą do wspomnień. Przede wszystkim do roku 1984, kiedy na kilka dni przed śmiercią ks. Jerzy niespodziewanie go odwiedził. - Byłem wtedy rektorem kościoła akademickiego św. Anny. Jurek wracał od Księdza Prymasa. Nie wiem, dlaczego przyszedł akurat do mnie - mówi. - Nie wiem też, dlaczego podczas rozmowy zapytałem go wtedy: Jurek, czy ty jesteś świadom zagrożenia życia? "Tak, jestem świadom" - odpowiedział z absolutnym spokojem. Był poważny, skupiony. A ja - kompletnie zaskoczony. Po raz pierwszy chyba wówczas zrozumiałem, że w wybór swojej drogi życiowej Jurek wkalkulował śmierć. To niesamowite, jak trafnie potrafił odczytywać wolę Bożą w swoim życiu.

Gdy się rozstawali, ks. Jerzy wzrok miał utkwiony gdzieś w dal, jakby już nieobecny. Powiedział "Szczęść Boże" i przez mały dziedziniec wyszedł na Krakowskie Przedmieście. - Nie przypuszczałem, że było to nasze ostatnie spotkanie - wyznaje ks. Malacki. W kilka dni później dowiedział się, że jego kolega został uprowadzony i zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. - I to właśnie wydarzenie ma upamiętniać jedna z ostatnich sal Muzeum - zaznacza.

W pomieszczeniu, zwanym salą śmierci znajdzie się zatem imitacja tamy na Wiśle. W wodzie będzie sutanna, na wprost lustro i krzyż wmontowany w szybę. W sali pogrzebu natomiast, zdjęcia z trumną przed kościołem św. Stanisława Kostki, fragmenty przemówień wygłoszonych w czasie pogrzebu, szarfy i wieńce, które udało się przechować w archiwum.

Wyjście z Muzeum ma prowadzić zwiedzających przez salę " Życia po śmierci", z widniejącym z dala szyldem: "Zło dobrem zwyciężaj" i fragmentem Ewangelii: "Jeśli chcesz iść za Mną, weź swój krzyż..." .

Reklama

Jakim był księdzem, jakim człowiekiem

Ks. Malacki ma świadomość, że jego życie w dziwny, niezrozumiały do końca sposób splotło się z życiem księdza Jerzego. Tym bardziej, że kilkanaście lat po śmierci ks. Popiełuszki, to właśnie on został proboszczem żoliborskiego kościoła i podjął się opieki nad miejscem, gdzie jest grób Męczennika. - Sam nigdy bym tego nie wymyślił, taki życiowy scenariusz nie przyszedłby mi do głowy - przyznaje z uśmiechem.

Ale ma tez świadomość, że z losami księdza Jerzego wiążą się losy tysięcy ludzi, którzy go znali, dla których był przyjacielem, kapłanem, kimś bardzo bliskim. Dlatego fragmenty niektórych wypowiedzi o księdzu Popiełuszce znajdą się na ścianach Muzeum. Jakie - tego jeszcze do końca nie wiadomo. Wszystko jest dopiero przygotowywane. Wiadomo natomiast, że są wśród tych wypowiedzi takie, które świadczą o prostocie i dobroci ks. Jerzego, które pokazują go po prostu jako człowieka. Zarówno z czasów dawniejszych, kiedy prowadził duszpasterstwo akademickie. Wojciech Bąkowski, dawny student z duszpasterstwa ks. Popiełuszki wspomina, że często ks. Jerzy spotykał się z młodzieżą przy herbacie albo spacerował ulicami Starówki, Nowym Światem. - Czasem wpadaliśmy gdzieś na frytki, które ksiądz bardzo lubił. O wszystkim z nim mogliśmy porozmawiać, wspierał nas, pomagał.

Ale też późniejsze, z czasów stanu wojennego. Waldemar Chrostowski wspomina: - Kiedyś, gdy było zimno, Jerzy zaskoczył mnie, wskazując stojący przy plebanii ubecki samochód i mówiąc: "Ci chłopcy siedzą tam i marzną już od paru godzin. Zanieście im trochę kawy na rozgrzewkę. Uśmiechnąłem się, przekonany, że żartuje. Ale on rzeczywiście wysłał mnie z jednym z ministrantów...".

Siostra Justyna, która pracowała w latach osiemdziesiątych w kancelarii kościelnej: - Kiedyś przyszedł do księdza Jerzego mężczyzna. Skarżył się, że nie ma butów. Ksiądz zdjął z nóg własne i mu oddał. Te buty mężczyzna zachował do dziś.

Wiele wypowiedzi pokazuje też, jakim ks. Jerzy był księdzem i duszpasterzem.

Karol Szadurski, hutnik: - Dotarł do naszych serc, związał się z nami, zaczęła się lawina chrztów, ślubów, doprowadził wielu do Boga, bardzo wielu...

Katarzyna Soborak, odpowiedzialna za Służbę Informacyjną i Archiwum: - Przez swoje kazania ks. Jerzy przede wszystkim dawał nam nadzieję, której tak bardzo wtedy wszyscy potrzebowaliśmy. Mówił o miłości, o zwyciężaniu zła dobrem. Z Mszy za Ojczyznę, które odprawiał wychodziłam naprawdę wewnętrznie uspokojona.

Wreszcie, wypowiedź Mamy ks. Jerzego: - U babci Jurek kiedyś znalazł kilka numerów Rycerza Niepokalanej. Złożył te numery w stosik i je przeglądał. Chciał wstąpić do klasztoru Franciszkanów w Niepokalanowie. O o. Maksymilianie dużo mówił. To był dla niego wzór.

Dwa krzyże

Oprócz Muzeum, przy kościele św. Stanisława ma powstać Izba Pamięci. - Będzie nią mieszkanie, które zajmował ks. Jerzy w latach 1980-84 - opowiada ks. Malacki. - Chcemy przywrócić mu pierwotny i autentyczny stan, by zwiedzający mieli wrażenie, że ks. Jerzy dopiero co stąd wyszedł.

Pani Marianna Popiełuszko obiecała przekazać rzeczy osobiste syna. Na plebanii zachowały się również cenne pamiątki po nim, w tym sutanna, w której go zamordowano.

Ks. Zygmunt Malacki ma poczucie, że ks. Jerzy pomaga mu w podejmowanych działaniach. Prosi go zresztą o wsparcie, gdy codziennie klęka przy jego grobie. Często też wraca myślą do swego ostatniego spotkania z księdzem Jerzym. - Mógł przecież pójść na kawę do wielu innych, zapewne bliższych mu kolegów. Dlaczego przyszedł do mnie? Dlaczego zadałem mu pytanie o lęk przed śmiercią? Każdy z nas ucieka przed krzyżem. Chcemy być wielcy, ale po ludzku. Bez cierpienia, ofiary. A przecież bez krzyża nie można pojąć chrześcijaństwa. Życie człowieka to wielkie zmaganie z tajemnicą krzyża.

Przypomina o tym ks. Malackiemu krzyż, jaki musiał dźwigać ksiądz Jerzy. Ale też drugi, brzozowy krzyż, który wisi nad jego łóżkiem. - Sam go zrobiłem w pierwszych miesiącach kapłaństwa. Chcę, by mi towarzyszył w moich zmaganiach z samym sobą aż do ostatniej chwili. A potem niech będzie wkopany nad moim grobem.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję