Marcin Jagła przyznaje, że w placówce przez niego kierowanej pojawiło się duże ognisko koronawirusa SARS-CoV-2. Oprócz podopiecznych zakażeniu uległa znaczna część załogi. - Przed oczami miałem ogólnopolski scenariusz, czyli personel na zwolnieniach lekarskich i brak pomocy z zewnątrz. Na szczęście mój personel zachował się bardzo odpowiedzialnie i wykazał heroizmem. Kilkanaście osób powiedziało, że nie odejdzie od łóżek podopiecznych i na dwa tygodnie zamknęło się z nimi w DPSie - mówi Marcin Jagła.
Dyrektor DPS-u w Zaskalu zwrócił się też do górali o pomoc w codziennej pracy, bo personel był już bardzo zmęczony. - Zgłosiło się 12 wolontariuszy. Pisaliśmy też ze starostą powiatu nowotarskiego, który jest organem prowadzącym naszą placówkę do wszelkich możliwych zgromadzeń sióstr i braci zakonnych otrzymując odpowiedzi, że mają ten sam problem – izolacje i kwarantanny w związku z licznymi zakażeniami - wspomina Marcin Jagła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wśród wolontariuszy był ojciec redemptorysta, który pragnął zachować anonimowość. - Od razu odpowiedział na apel. Spakował się i przyjechał z Warszawy. Jego pomoc była dla nas bardzo ważna. W zasadzie jak tylko przyjechał nad placówką pojawiło się słońce, a po odprawieniu pierwszej Mszy św. problemy zaczęły znikać. Jego posługa obejmowała nie tylko pomoc duszpasterską. Roznosił posiłki, karmił podopiecznych, rozmawiał z chorymi przy łóżkach, wspierał personel. Jak sam powiedział, była to dla niego lekcja żywej ewangelii - opowiada KAI.
Reklama
Pandemia to dla Marcina Jagła wyjątkowy czas, zwłaszcza okres, kiedy w placówce przez niego kierowanej było ognisko koronawirusa. - Osobiście były to dla mnie najtrudniejsze i najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu. Podobnie jak inni pracownicy nie opuszczałem DPS-u. Był to czas walki z niemocą, „stawaniem na uszach”, żeby załatwić potrzebny sprzęt, np. koncentratory tlenu, których brakowało na rynku. Były też chwile zwątpienia. I w tym najtrudniejszym momencie widząc wyczerpanie personelu, nasilanie objawów u podopiecznych - zacząłem się modlić słowami Ojca Dolindo Ruotolo - Jezu Ty się tym zajmij! Zamówiłem też do naszej kaplicy obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, który został zainstalowany i poświęcony przez ojca redemptorystę – wspomina.
Obecnie w "Smreku" ognisko koronawirusa wygasło. - Pozostaje w moim sercu wdzięczność dla bardzo wielu osób, które nam pomogły. Ich lista jest bardzo długa. W pierwszej kolejności pragnę jednak podziękować pracownikom Domu Pomocy Społecznej „Smrek”, którzy wykazali się odpowiedzialnością, heroizmem i pozostali przy łóżkach podopiecznych oraz tym, którzy przez dwa tygodnie, pracowali w kuchni, pralni i administracji. Dobry zespół jest fundamentem każdego zakładu pracy. Ci ludzie, w praktyce pokazali czym jest miłość do bliźniego. I chwała im za to! - podkreśla dyrektor DPS-u w Zaskalu.
Domu Pomocy Społecznej "Smrek" w Zaskalu niedaleko Ludźmierza przeznaczony jest dla 75 osób w podeszłym wieku. Na co dzień w różnych działach pracuje 43 osobowa kadra, opiekująca się podopiecznymi 24 godziny na dobę.