Reklama

Zapatrzeni w obdarowanie!

Niedziela przemyska 15/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ten nieco może patetyczny tytuł znajduje swoje usprawiedliwienie w tym jedynym w roku dniu, kiedy wpatrzeni w pochylonego Jezusa, który umywa Apostołom nogi, uświadamiamy sobie, że każdy z kapłanów objęty jest tym gestem miłości. Homilia

Metropolity Przemyskiego, którą poniżej drukujemy, ten zachwyt nad tajemnicą obdarowania spotęgowała. Z jednej strony wielkie zaufanie Boga, z drugiej ludzka słabość, której On powierzył tak wielkie Tajemnice. W kapłańskie ręce złożył dwa największe dary - Ciało swojego Syna i powielanie Chrystusowych słów o przebaczeniu. Z ojcowskim "dystansem" uświadomił mu, że znane mu są nasze kapłańskie słabości, ale i zmagania z nimi. Wraz z nami stara się modlić o łaskę zwycięstwa, ale jednocześnie wyraził swoją radość z ofiarnej posługi. Te słowa winny dla nas kapłanów stać się umocnieniem w realizowaniu swojego powołania. Jednocześnie dla wiernych mogą stać się okazją do życzliwych myśli o swoich kapłanach, okazją do modlitwy, o którą prosimy. Po Mszy św. podczas życzeń w domu biskupim, niektórzy spośród nas zostali uhonorowani nowymi odznaczeniami kościelnymi, o czym pisaliśmy już tydzień temu. Dziś pragniemy ubogacić tamtą informację tekstem homilii Księdza Arcybiskupa i zdjęciami niektórych Księży Prałatów.

* * *

Drodzy Konfratrzy. Bracia i Siostry w powołaniu kapłańskim i chrześcijańskim!

Msza św., w której poświęcamy krzyżmo i oleje chorych prowadzi do refleksji o sakramentalnych znakach, które mają moc zbawczą dla tych, którzy je przyjmują i tych, którzy ich udzielają. Są to znaki święte i uświęcające, ale pod pewnymi warunkami.

Pierwszym z nich jest wiara. Bez niej nie ma kontaktu z Bogiem, dzięki niej otwiera się przed człowiekiem nowa rzeczywistość Bożej obecności pośród nas, w ludziach, nowa rzeczywistość człowieka i nadprzyrodzoność rzeczywistości znaku, który z wiarą wykonujemy na polecenie Chrystusa i Kościoła.

W Wielki Czwartek do Wieczernika Pan Jezus zaprosił swych najbliższych. Mieli spożyć uroczysty posiłek - Paschę. Stała się Ostatnią Wieczerzą. Powinna być wykonana zgodnie z najdrobniejszymi szczegółami, tak jak przepisywała Tradycja, ale Pan Jezus uzupełnił stary, piękny zwyczaj. Dodał pewne elementy, które dadzą nowe życie wybranym.

Najpierw umył nogi Apostołom, bo "do końca ich umiłował" ( J 13, 1).

Pokorne przyklęknięcie, pochylenie się aż do stóp drugiego człowieka pozwala poznać prawdę o nim, bo i jemu ujawnia nowy wymiar miłości służebnej, czynnej: "do końca ich umiłował" chociaż po umyciu nóg, po dialogu z Piotrem dodał: "nie wszyscy jesteście czyści, wiedział bowiem, kto Go wyda" (J 13, 11).

Pokora Jezusa na progu Wieczernika jest konieczna, aby stworzyć atmosferę nową, aby zwrócić uwagę, że za chwilę dokona się coś niezwykłego, że wszystko, co się tu dokonuje jest niezwykle ważne. Bez uniżenia niepodobna zrozumieć wielokrotnych zapowiedzi Ducha Świętego, które czynił Pan Jezus jeszcze przed swą arcykapłańską modlitwą. "Będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze... Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy" (J 15, 13).

Bez pokory nie spełni się modlitwa Jezusa, bo "Bóg pokornym łaskę daje, pysznym się sprzeciwia", bo jakże zrozumieć i przyjąć słowa Pana: "Ojcze za nimi proszę, za tymi, których mi dałeś, ponieważ są Twoimi... zachowaj ich w Twoim imieniu, aby tak jak My stanowili jedno" (J 17).

Obyśmy stanowili jedno tak, jak On z Ojcem - jedno między sobą, takie jakie istnieje w Trójcy Przenajświętszej!!! Porażająca perspektywa! Czy możliwa, czy realna?

Tak. U Boga wszystko jest możliwe. Możliwe było stworzenie człowieka na obraz Boga i możliwe stało się, że Bóg stał się człowiekiem; na sposób ludzki prowadzi nas, podciąga niejako do Bożych wymiarów.

Zanim opuszczą Wieczernik Jezus ustanowi Eucharystię - nowy sposób swej obecności, pozostanie jako pokarm żywy i jako ofiara zbawcza, nieustannie składana Ojcu za ludzi. Do jej spełnienia potrzebuje nas, kapłanów, z ludzi wziętych i dla ludzi ustanowionych.

Wieczernik, to Eucharystia i Kapłaństwo Chrystusa przekazane ludziom. Pan Jezus oddaje siebie i całą owocność swej Męki ludziom, mimo że zna nasze słabości (lepiej niż my siebie On nas zna!), a mimo to oddaje nam - z zaufaniem - swoje żywe Ciało Kościół, abyśmy Go uświęcali i prowadzili na spotkanie z Bogiem.

Fascynacja kapłaństwem, mimo słabości i grzechów kapłańskich, nie opuszcza ludzi. Nawet skłóconych z Bogiem. Oni szczególnie szukają kapłańskiej, ludzkiej dłoni, aby po ludzku, od człowieka jak oni dowiedzieć się, usłyszeć, że Bóg ich zna, kocha i przebacza.

"To kapłani uratują Kościół i świat" - niestrudzenie powtarza Leszek Kołakowski, marksista poszukujący Boga, a 90-letni dziś Czesław Miłosz w najnowszych wierszach Druga przestrzeń (Znak 2002) robi wielkie demarche w kierunku wiary, Kościoła i kapłaństwa:

Jeżeli Boga nie ma,

to nie wszystko człowiekowi wolno (...)

nie wolno mu brata swego zasmucać,

opowiadając, że Boga nie ma.

Panie, Twoja obecność tak bardzo prawdziwa, więcej waży niż jakikolwiek argument....

Wybaw mnie od obrazów bólu, które zebrałem wędrując po świecie,

Zaprowadź tam, gdzie mieszka Twoje tylko światło.

W serii wierszy zatytułowanych Ksiądz Seweryn zdobywa się na wyznanie:

Nie rozumiem, dlaczego tak być musiało,

Żeby syn Boga umierał na krzyżu? (...)

Podnoszę nad ołtarzem chleb i wino.

Pokorny, bo mój rozum nie zgadnie dlaczego.

Ojciec Święty corocznie przeżywa Wielki Czwartek w sposób szczególny. Wpatrując się w Chrystusa nie może pominąć tych, których Chrystus wybrał, kapłanów. Bóg zjednoczony z człowiekiem, człowiek nierozdzielny od Boga - oto metodologia Jezusa, oto gdzie skoncentrowana jest i myśl, i miłość Zbawiciela.

W tym roku Papież także skierował do nas swój kapłański list. Mówi, że z Wieczernikiem i Eucharystią związany jest sakrament pojednania.

Grzech wszedł w historię ludzkości i każdego człowieka, także każdego z nas, ale antropologia chrześcijańska mimo, że jest niezwykle realna, jawi się jako szczególnie mocna, optymistyczna: to sam człowiek - zjednoczony z Chrystusem - może pokonać w sobie i w świecie grzech. Jan Paweł II przestrzega jednak:

"Duch nie może jednoczyć nas z Chrystusem, nie oczyszczając nas równocześnie z popełnionych grzechów i nie zachowując nas od grzechu w przyszłości".

Grzech jest więc nie do pogodzenia ze Mszą św. i Komunią św., ale jest do pogodzenia z Bożym miłosierdziem. Dlatego mamy dla siebie i dla innych sakrament pojednania. "Odkryjmy na nowo ten sakrament" - zachęca Papież! Odkrywajmy w naszym życiu, ale odkrywajmy go także naszym wiernym.

Wiem, że księża są czasami zmęczeni pracą katechetyczną, znudzeni zebraniami i zaleceniami napływającymi z różnych stron, wiem, że niekiedy niebezpiecznie "prześwietleni" TV... ale wiem, że także ofiarnie służący ludziom w konfesjonale. Dziękuję księżom za pierwszopiątkowe spowiedzi, za odwiedziny chorych, za rekolekcje i modlitwy o nawrócenie grzeszników, ale nade wszystko za trud prostowania sumienia swego własnego i sumienia naszych wiernych w konfesjonale.

Grzech traci swą brzydotę i swoją paraliżującą moc z chwilą wyznania go Bogu wobec kapłana.

Dzisiaj prasa i telewizja tak chętnie wyrywa się do spowiadania kapłanów i biskupów, budząc sensację i relatywizując w ten sposób zasady moralności.

Zbyt dobrze wiemy z własnych doświadczeń, że "kto uważa, że stoi, niech baczy aby nie upadł", wiemy, że upadamy i trzeba z tej drogi upadku powstawać, pomagać sobie wzajemnie w powstawaniu, zanim ugrzęźniemy do końca.

Ojciec Święty we wspomnianym Liście mówi z bólem o grzechach " niektórych naszych braci, którzy ulegli mysterium iniquitatis - tajemnicy grzechu", budząc zgorszenie i rzucając podejrzenie na wszystkich, nawet zasłużonych kapłanów.

Prawdziwe nieszczęście grzechu nie leży w jego popełnieniu, ale w uporze trwania w upadku. Proces powstawania bywa bolesny, wstydliwy, prywatny lub publiczny. Mimo to warto go podjąć mimo największego upokorzenia i bólu, będzie zbawienny.

Demaskowanie grzechu dla sensacji jest niepełne, a nawet nieszczere, o ile zagubi lub pominie odniesienie do Boga. Tylko w Bożym świetle widać prawdę o grzechu, widać dramat poniżenia człowieka. Grzech jednakże ujawnia coś ważniejszego: miłość Boga, który za cenę śmierci Chrystusa kruszy niewolę człowieka. Oto zadanie dla nas kapłanów: nawróciwszy się "utwierdzaj twoich braci" - zachęca Pan (por. Łk 22, 32).

Wymowny jest także realizm Autora Listu do Hebrajczyków, kiedy poucza: "Każdy bowiem arcykapłan spomiędzy ludzi brany, dla ludzi jest ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy" (Hbr 5, 1).

Kościół zna prawdę o łasce i grzechu, i dlatego ufa kapłanom mimo wszystko i ponad wszystko.

"Kościół nigdy nie wyrzekł się - i nie wyrzeknie - dialogu z barbarzyństwem, czyli z tymi, którzy są poza. Tylko w ten sposób możemy zbudować prawdziwie ludzką kulturę jutra" (kard. P. Poupard) .

"Kto może nas uratować przed ´strawieniem´ przed globalną kulturą masową? Nauczyciel, lekarz, ksiądz i polski artysta" (Andrzej Wajda).

"To kapłani są winni, gdy Kościół słabnie i wiara słabnie, a nie spisek masoński" (L. Kołakowski).

"Komunizm przyzwyczaił nas do bierności i życia w kłamstwie. Pierwsze kłamstwo, w którym tkwimy dziś polega na tym, że żyjemy tak, jakby Boga nie było" (kard. M. Vlk).

Odwagi! Nie obawiajmy się. Z pokorą stawajmy w prawdzie przed Bogiem, wtedy i spotkanie z Człowiekiem będzie łatwiejsze. Amen!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Długosz w obronie ks. Olszewskiego: panie ministrze Bodnar, dlaczego pan milczy?

2024-09-12 10:03

[ TEMATY ]

bp Antoni Długosz

Ks. Michał Olszewski

zrzut YT Jasna Góra

„W piątek zobaczyliśmy po raz pierwszy od zatrzymania ks. Michała Olszewskiego. przygnębiający był to widok. Ksiądz cieniem jest dawnego siebie” – powiedział w środę 11 września podczas Apelu Jasnogórskiego bp Antoni Długosz.

Bp Antoni Długosz podczas Apelu Jasnogórskiego zwrócił uwagę na najważniejsze sprawy aktualnie dziejących się w naszym kraju, ale i Europie:
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Papież: dwoje kandydatów w wyborach w USA jest przeciwko życiu

2024-09-13 21:14

[ TEMATY ]

USA

aborcja

PAP

Papież Franciszek powiedział w piątek dziennikarzom, że zarówno kandydatka w wyborach na prezydenta USA, która opowiada się za prawem do aborcji, jak i kandydat, który chce odesłać imigrantów, "są przeciwko życiu". "Aborcja to zabójstwo", "migracja jest prawem"- powiedział papież na pokładzie samolotu lecącego z Singapuru do Rzymu.

W czasie spotkania z dziennikarzami na zakończenie podróży do Azji i Oceanii papież został zapytany o to, co powinien zrobić katolicki wyborca w USA, który musi wybrać między kandydatką zwolenniczką aborcji i kandydatem, który chce odsyłać imigrantów.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję