Kościół św. Małgorzaty w Chorzęcinie jest usytuowany z dala od wiejskich zabudowań, na niewielkim wzgórzu. Przy jednej ze ścian stoją rusztowania. Po drugiej stronie rzadko uczęszczanej szosy znajduje się budynek plebanii. W odległości 70 m w drugim budynku mieszkają wikariusz i kościelny. Spokojne życie parafii zakłóciło dramatyczne wydarzenie. W nocy z 19/20 października doszło do napadu na plebanię w Chorzęcinie. Około północy kilku mężczyzn w kominiarkach na twarzy dostało się do wnętrza budynku. Księdza Proboszcza skrępowali i bili żelaznym prętem. Następnie skrępowali i przywiązali do kaloryfera. Bandyci ukradli kilkanaście tysięcy złotych przeznaczonych na opłatę za prace remontowe i ogrzewanie kościoła. Kiedy następnego dnia rano Ksiądz Proboszcz nie przyszedł odprawiać, zamiast niego Mszę św. odprawił wikariusz. Na zaplanowany na godzinę 14 pogrzeb znów został wezwany wikariusz, bo proboszcza nie było. Dopiero po pogrzebie kościelny razem z wikarym przynieśli zapasowe klucze i udali się na plebanię. Najpierw zobaczyli zdemolowane pokoje, potem znaleźli księdza. Ksiądz leżał w łazience, jedynie w piżamie, zmasakrowany, za szyję sznurami przywiązany do kaloryfera. Ręce i nogi czarne z powodu zablokowania obiegu krwi przez bardzo mocno związane pęta. Na miejsce przyjechała policja i pogotowie. Karetka zabrała księdza do szpitala w Tomaszowie, gdzie zajęli się nim chirurdzy. Po dwóch tygodniach ksiądz znalazł się w szpitalu Uniwersytetu Medycznego w Łodzi celem dalszych badań i koniecznej terapii.
6 listopada, szpital Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Odwiedzam ks. Jana Biedę na oddziale nefrologii. W pierwszej chwili go nie poznaję, tak bardzo zmizerniał. Na całym ciele, a szczególnie w okolicy nerek czarne krwiaki. Do tej pory nie może się otrząsnąć z tego przeżycia. Okazuje się, że bandyci grozili mu śmiercią. Chociaż w obliczu beznadziejnej sytuacji sam pokazał napastnikom pieniądze, bili go żelaznym prętem i kopali ciężkimi butami po głowie, nerkach i żebrach. Czeka go jeszcze badanie tomograficzne głowy. Mimo upływu czasu, cały jest obolały. Cierpi na bóle głowy. Z lękiem myśli o powrocie do samotnej plebanii, do której w każdej chwili bez przeszkód mogą wejść bandyci. Ks. Jana zaraz po tym zdarzeniu odwiedził Ksiądz Arcybiskup, odwiedzają go także księża koledzy. Staram się pocieszyć ks. Jana, że teraz na pewno będzie pod większą opieką zarówno ze strony współpracowników, jak i parafian. Być może doznane cierpienie przyczyni się do jakiegoś większego duchowego dobra. Takie bowiem jest prawo krzyża, który musimy w naszym życiu ponosić dla duchowego dobra bliźnich. Ks. Jan w swoim cierpieniu spotkał się z wielką życzliwością zarówno lekarzy, jak i otoczenia. Policja szuka sprawców. Niech wspiera ich patron św. Michał Archanioł.
Niestety nadchodzące informacje są bardzo niepokojące: w ciągu ostatnich dwóch miesięcy na terenie tylko dwóch województw: mazowieckiego i łódzkiego dokonano kilkadziesiąt włamań i dziesięć napadów na plebanie. Należy się modlić, by sprawcy szybko zostali schwytani, dla ich własnego dobra, by zostało przerwane pasmo zbrodni i krzywd. Sprawcy, którzy dokonują tego rodzaju przestępstw, działają w zaślepieniu, często refleksja i opamiętanie przychodzą zbyt późno. A przecież, jak to kiedyś pięknie śpiewała Anna Jantar, za wszystko wcześniej czy później trzeba będzie zapłacić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu