Opis śmierci Pierwszych Męczenników Polski, który przekazał nam św. Brunon z Kwerfurtu, został przedstawiony jako tydzień paschalny Jezusa. Wielki Tydzień, od wjazdu do Jerozolimy poprzez czyny i słowa, które Jezus wykonał i powiedział w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek, a potem aż po Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie i życie pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej w Jerozolimie, która ma jedno serce i jednego ducha. To oczekiwanie Benedykta i Jana na pozwolenie papieskie, aby dalej prowadzić misję, zostało przedstawione jako oczekiwanie uczniów Chrystusa w Wieczerniku na moc Ducha Świętego.
Powtarzać życie Jezusa
Reklama
Uroczystemu wjazdowi Jezusa do Jerozolimy na święta Paschy
odpowiada samo przybycie eremitów wiosną 1002 r. "do kraju Słowian,
gdzie piękny las nadawałby się na samotnię, na ziemi chrześcijańskiej
w pobliżu pogan". W niebezpiecznej podróży, jaką przebyli mnisi wyruszając
pod koniec 1001 r. z Pereum na północ, można by się doszukiwać znaków
podróży samego Jezusa do Jerozolimy. Wyprawa przez Alpy zimą była "
długa i kręta" oraz "mozolna". Po drodze cesarz zaopatrzył zakonników
w księgi i paramenty liturgiczne. Ostatecznie w "kraju Polan" przyjął
ich gościnnie Bolesław książę Polski.
Działalności Jezusa w Jerozolimie, o której czytamy w
Ewangelii, odpowiadają zadania i trudności, jakie pokonywali eremici
na nowo powstałej placówce. Fundacja klasztoru przy samej granicy
pogańskiej miała być przykładem trzech sposobów przeżycia tego powołania.
Brunon z Kwerfurtu mówi: dla tych, którzy rozpoczynają życie monastyczne
mamy klasztor, gdzie mogą się rozwijać we wspólnocie; dla tych, którzy
przychodzą ze świata - upragnioną ciszę; dla dojrzałych duchem mnichów
- miejsce, gdzie mogą żyć w pustelni, w samotności, ale nie bezpłodnej,
a płodnej, dojrzałej, którą nazywamy złotą samotnością. A tam, gdzie
jest już naprawdę wielkie pragnienie, żeby być z Chrystusem, jest
trzecia możliwość, trzecie dobro - jest misja wśród pogan i - jeżeli
trzeba - gotowość oddania swojego życia.
Procesowi, męce i śmierci Jezusa, o których opowiadają
synoptycy i św. Jan w Ewangelii, w relacji św. Brunona odpowiadają
napad na klasztor i śmierć Pięciu Braci. Naradzie Sanhedrynu co do
Jezusa i zdradzie, której dopuścił się Judasz, odpowiada planowanie
napadu na erem. Gdy mnisi modlili się, w tym samym czasie "człowiek
książęcy, który przedtem im usługiwał, wraz z innymi złymi chrześcijanami,
podpiwszy sobie dla dodania animuszu, postanowili zabić eremitów
i zrabować im srebro, o którego zwrocie dla księcia nie wiedzieli"
. Elementów przygotowań do Paschy, jakie czynili uczniowie, aby ją
spożyć z Mistrzem, można by doszukiwać się w dacie śmierci Męczenników: "
w świętą wigilię szczodrobliwego i łaskawego Marcina", czyli 10 listopada
1003 r. Ta noc śmierci Benedykta i Jana, w nawiązaniu do wydarzeń
z Getsemani, u św. Brunona rozpoczyna się relacją: "Przed północą
weszli do celi Benedykta i Jana. Przywódca trzymając miecz w prawej
ręce i płonącą świecę w lewej zbudził eremitów. Jakiś czas stał nie
zdecydowany, co dało im czas, aby się przygotować na śmierć. Potem
Jan spokojnie zapytał: ´Po coście przyszli?´. Na początku zabójcy
wymyślili książęcy nakaz uwiezienia zakonników, by w końcu oświadczyć
otwarcie: ´Chcemy was zabić´". Odbicie męki i śmierci Jezusa z łatwością
odnaleźć możemy w postawie eremitów, z jaką przyjmują śmierć. "Niech
Bóg wspomaga was i nas", po czym Jan zginął od dwóch ciosów miecza;
Benedykt z kolei od jednego ciosu w głowę. Obok w celi z powodu uderzenia
mieczem zginął Izaak, który błogosławił swych morderców, kiedy cięli
go mieczem po nogach i rękach. Mateusz wybiegł z celi w kierunku
kościoła i upadł przeszyty oszczepami. Piątą ofiarą napadu stał się
Krystyn, który mieszkał osobno i nie wiedząc co się dzieje wołał
braci, próbując z kawałkiem drzewa w ręku bronić klasztoru przed
gromadą zbrojnych napastników. Ta scena wyraźnie nawiązuje do tego,
jak to "jeden z tych, co byli z Jezusem, wyciągnąwszy rękę wydobył
swój miecz i uderzywszy niewolnika arcykapłana pozbawił go ucha" (
Mt 26, 51). Ku swemu zmartwieniu zabójcy Braci nie znaleźli oczekiwanego
srebra. Podobnie jak szatę Jezusa (Łk 23, 34) - pocięli tylko i podzielili
między siebie kosztowny ornat, który był darem Ottona III.
Z relacji Ewangelistów wiemy, że śmierci Jezusa na krzyżu
towarzyszyły niezwykłe znaki atmosferyczne, jakby cały kosmos uczestniczył
w tym wydarzeniu. "Zasłona przybytku rozdarła się od góry aż do dołu
na dwoje, ziemia się zatrzęsła, a skały rozłamały. Grobowce się otwarły,
a wiele ciał świętych, którzy zasnęli, się podniosło" (Mt 27, 51-52)
. Podobnie w relacji u św. Brunona czytamy, że w nerwowym napięciu
zabójcom wydawało się, iż słyszą jakieś śpiewy, a przerażenie ich
doszło do szczytu, gdy spostrzegli, że martwy ich zdaniem Benedykt
zdołał jeszcze odwrócić się do ściany. Zbiegli więc w popłochu do
lasu.
Przebiciu boku Jezusa na krzyżu, w relacji św. Brunona
o męczeństwie Pięciu Braci, wydaje się odpowiadać fakt, że zabójcy
zanim opuścili miejsce zbrodni, sprawdzili, czy wszystkie ich ofiary
są martwe, a dla zatarcia śladów podłożyli ogień w kościele.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pewnego piątku
Reklama
W dalszej części Żywota Pięciu Braci Męczenników św. Brunon
relacjonuje, że ogień podłożony w pośpiechu zagasł, kościół i cele
ocalały. W czwartek, 11 listopada 1003 r., od brzasku dnia aż do
późnych godzin u zamkniętej furty klasztornej czekali wieśniacy z
pobliskiej wsi. Mieli bowiem zamiar wziąć udział w uroczystościach
dla uczczenia św. Marcina z Tours. Gdy światło dzienne pozwoliło
im dostrzec zabitego Krystyna na dziedzińcu, weszli do klasztoru
i stwierdzili wymordowanie jego mieszkańców. W relacjach tych z łatwością
możemy dostrzec to, co działo się w Jerozolimie "późno po szabacie,
gdy świtał pierwszy dzień tygodnia" (Mt 28, 1). Wiadomość o śmierci
Braci spod Międzyrzecza wstrząsnęła biskupem poznańskim Ungerem.
Natychmiast udał się w podróż. Gdy przybył do eremu następnego dnia,
to jest w piątek 12 listopada rankiem, doniesiono mu, że złapano
zabójców. Czym prędzej więc nakazał pogrzebać pomordowanych jeszcze
tego samego dnia, czyli w piątek. W ten sposób biskup Unger oddał
cześć zabitym, których kazał pochować na środku kościoła klasztornego.
Jakżesz podobnie było z Jezusem, którego ciało Józef z Arymatei wieczorem
złożył w grobie (Mt 27, 57-60). Tenże Unger wraz z Barnabą niebawem
udali się do Rzymu. Barnaba złożył papieżowi Janowi XVII relację
o męczeństwie Pięciu Braci. Papież zaś "bez wahania kazał ich zaliczyć
w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać".
W ten sposób w życiu i śmierci Pięciu Braci wypełniła
się tajemnica Wielkanocy. Życie okazało się silniejsze niż śmierć.
Chrześcijanie odkryli prawdziwą wiosnę. Martwy grób został przemieniony
w kwitnący ogród. Więzy, które nie pozwalały żyć, opadały.
Żyj w ciszy
Literacki przekaz mówi nam, że każde życie chrześcijańskie,
nie tylko mnicha, powtarza i naśladuje życie Jezusa. Opis ten proponuje
więc pewien model Kościoła. Chrystus dotyka wszystkich świeckich
i duchownych. To bardzo aktualne posłannictwo w naszych czasach.
Śmierć Pięciu Braci Męczenników św. Brunon przedstawił
jako wielką celebrację liturgiczną. To przeżycie będzie prawdziwe,
jeżeli życie chrześcijanina zjednoczy się z życiem Chrystusa, jeżeli
doprowadzi do tej złotej samotności - pustelni. Samotność sama w
sobie jest tyko narzędziem, nie celem. Samotność jest potrzebna,
aby ożywić słuchanie głosu wewnętrznego. "Mała reguła" św. Romualda
mówi: siądź w celi jak w niebie, rzuć za siebie cały świat - zapomnij
o nim, uważaj na twoje myśli, jak rybak na ryby, żebyś umiał rozróżnić
te myśli. Jedyną drogą są psalmy, są one syntezą Pisma Świętego.
Żyj w ciszy i spokoju, aby być przygotowanym do słuchania Słowa Bożego.
Modlitwa duchowa, wewnętrzna jest dzisiaj bardzo ważna dla życia
Kościoła, dla chrześcijanina. Ona przygotowuje Kościół, aby był obecny
we wszystkich dziedzinach życia. Daje fundament do tej działalności.
Nauka św. Romualda proponuje nie wartość miejsca, ale wartość duchową,
wewnętrzną. To jest propozycja na dzisiejsze czasy i dla wszystkich:
księży, zakonników i ludzi świeckich.
Wiarygodność dzieła ludu Bożego
W całym roku kościelnym nie ma piękniejszej liturgii niż podczas
Triduum Paschalnego. Niekiedy akcentuje się wyjątkowość ceremonii,
które są rzeczywiście bardzo widowiskowe. I można by zostać przy
określeniu "ceremonie" czy "nabożeństwa", gdyby faktycznie chodziło
o widowisko. Liturgia idzie głębiej. Bardzo bogato prezentując symbolikę
akcji liturgicznej, domaga się również głębokiego przeniesienia wszystkich
treści stającego się wydarzenia w życie człowieka. Tylko taka liturgia,
która stanowi pomost od Słowa Bożego do serca człowieka, zasługuje
bez zastrzeżeń na miano wiarygodnego dzieła ludu Bożego.
Św. Augustyn w jednym z kazań tak mówi o wielkanocnym
Alleluja: "Śpiewajmy Alleluja na ziemi, gdzie żyjemy jeszcze pośród
trosk, abyśmy mogli kiedyś tam śpiewać bezpiecznie... Śpiewajmy dzisiaj
nie po to, by cieszyć się spokojem, lecz aby pośród trosk znaleźć
pociechę. Tak jak mają zwyczaj śpiewać wędrowcy: śpiewaj, ale idź.
Śpiewając pocieszaj w trudnościach, nie poddawaj się zniechęceniu!
Śpiewaj i idź!".