Ze względu na położenie Paradyża młodzież spędza tu naprawdę ciekawe wakacje; są organizowane m.in. wyjścia nad jezioro, spływy kajakowe, pływanie na żaglówkach, zwiedzanie bunkrów w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym czy mecze piłki nożnej. Rekreacja nie jest jednak głównym celem - kadra stawia przede wszystkim na formację.
Co nie co wygładzić
Reklama
Chociaż wszyscy przebywają w jednym miejscu, wspólne mają tylko niektóre punkty programu. Np. wszystkie trzy grupy uczestniczą razem w Mszy św. tylko co drugi dzień. - Dzięki temu ministranci, czyli ci młodsi, mają szansę sami służyć i się tego uczyć, a nie tylko stać i patrzeć na starszych - wyjaśnia Kasia Martens. - Szczególnie, że potem na parafiach to przeważnie ministranci muszą robić więcej niż lektorzy.
Dobremu poznaniu zasad liturgicznych służy m.in. Szkoła Małego Ministranta. - Mówię im o podstawowych elementach liturgii, żeby wiedzieli, co, jak i kiedy - tłumaczy prowadzący zajęcia Maciek Krawcewicz. - Oni na swoich parafiach posługują już jako ministranci, ale ich wiedza o liturgii przeważnie nie jest wystarczająca, brakuje im rocznej formacji.
- Co kraj to obyczaj - komentuje to zjawisko ks. Andrzej Hładki, moderator oazy ministranckiej. - To widać, w których parafiach chłopcy są formowani. A może nie pamiętają, że są formowani, tak sobie to tłumaczę. Wciąż jeszcze są zwyczaje niemające za wiele wspólnego z zasadami liturgicznymi i wynikające raczej z przyzwyczajeń. Dzieci bardzo dobrze podpatrują dorosłych i w dobrych rzeczach, i w tych mniej dobrych. Świetnie kopiują nasze nawyki i nie zawsze jest to powód do chluby. Po to zresztą są te rekolekcje, żeby pewne rzeczy wygładzić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czytanie to za mało
Uczestnicy oazy ministranckiej mają 8-13 lat. Starsi przyjechali na oazę lektorską, której celem - w dużym skrócie - jest nauczenie ich, jak wygląda posługa lektora, szczególnie podczas czytania Pisma Świętego. Stąd dużo zajęć praktycznych i ćwiczeń dykcyjnych. Nowością na oazie lektorskiej są w tym roku zajęcia o muzyce liturgicznej. Jest to coś w rodzaju szkoły kantorów, oczywiście, w wersji mocno okrojonej. Zajęcia są obowiązkowe dla wszystkich uczestników. Ich celem jest m.in. nauczenie lektorów, jak rozpoczynać pieśni, co może być bardzo przydatne na parafiach. - Czasu jest mało, bo tylko 45 minut dziennie. Oprócz tego, że ćwiczą śpiewy na Mszę św., uczą się też, jak dobierać pieśni, o początkach muzyki w Kościele, chorale gregoriańskim, instrumentach dozwolonych na liturgii - mówi Magda Napierała. - Poznają też melodie do Liturgii Godzin. Do tego dochodzą ćwiczenia praktyczne, czyli jak prawidłowo oddychać, rozgrzewać przeponę itd.
Ważnym punktem formacji jest Szkoła Biblijna. - Chodzi o to, żeby lektorzy, którzy będą czytać Biblię, mieli o niej jakieś pojęcie, żeby się w niej orientowali, znali historię i potrafili ją interpretować. Na zasadzie: Rozumiem to, co czytam - wyjaśnia dk. Radosław Walowski. - I to jest ważne, bo kiedy wychodzi lektor, który tylko ładnie czyta, a nie wie, o co w tym tekście chodzi, to ludzie to wyczuwają.
Lektorzy na tych zajęciach mają wprowadzenie do ksiąg Pisma Świętego, ogólną historię ich powstania. Uczą się też poruszać po Biblii, poznają skróty, uczą się korzystać z przypisów. Przy lipcowych upałach to czasem prawdziwe wyzwanie. - Dlatego staram się ich aktywizować, wymyślam zadania, tak żeby nie zasypiali.
KODAL kojarzący się głównie z przerwą zimową, tym razem odbył się również latem, trochę podczepiony pod oazę lektorską. - Księża z południa diecezji mówili, że kiedy w naszych szkołach są ferie zimowe, ich uczniowie nie mają wolnego i nie mogą uczestniczyć w KODAL-u. Podobnie zresztą jest ze studentami, którzy w tym czasie mają sesję. Dlatego postanowiliśmy wyjść im naprzeciw. Zależy mi na każdym człowieku, który chce pojechać na KODAL - tłumaczy ks. Tomasz Sałatka, diecezjalny moderator diakonii liturgicznej.
Z tego się nie wyrasta
Jaki jest nadrzędny cel tych rekolekcji? - Uczestnicy powinni wynieść stąd przede wszystkim miłość do Pana Jezusa - uważa ks. Andrzej Hładki. - Ważne, żeby mieli świadomość, że są blisko Pana Jezusa, który się o nich troszczy. I oczywiście dziecięcą czy młodzieńczą radość, bo smutny ministrant to jak smutny święty, czyli żaden.
Zdaniem ks. Andrzeja należy wyzbyć się przekonania, że ministrantem czy lektorem jest się tylko kilka lat, że z tego się wyrasta. - Ministrant to ten, który służy, z miłości, a to jest niezależne od wieku.
Patrząc z perspektywy lat, oazy ministranckie i lektorskie zmieniły się dość mocno. - Na pewno warunki są dużo lepsze, poprawił się standard. Jeżeli chodzi o formację, to też pojawiło się wiele ułatwień, np. sprzęt multimedialny, rzutniki, komputery. Poza tym w Paradyżu są pod ręką choćby księgi liturgiczne, więc mają się na czym uczyć. Z drugiej strony jednak dzisiaj dzieci są mniej zaradne. Obowiązków mają tutaj naprawdę niewiele, a nie potrafią im podołać. W domach mają po prostu lepiej i wygodniej, i okazuje się, że niektóre z nich nie bardzo umieją nawet sprzątnąć po sobie. Uczą się tutaj.