Pomoc dla diecezji sandomierskiej napływa z całego kraju. Ciągle jest jednak zapotrzebowanie na żywność, która wydawana jest na bieżąco. Potrzebna jest także chemia - środki czystości i odkażające, bielizna, łóżka, materace, koce, a także wodery - mówi ks. Bogusław Pitucha, dyrektor sandomierskiej Caritas. Niezbędna jest też pomoc fizyczna przy osuszaniu i oczyszczaniu terenu, usuwaniu szlamu z dróg, dezynfekcji mieszkań itp.
Caritas uruchamia program „Długa fala”
Reklama
- Od dnia tragedii w ośrodku „Radość Życia” w Sandomierzu paczki żywnościowe otrzymało ok. 3, 5 tys. osób - opowiada ks. Tomasz Szostek, wicedyrektor Caritas Diecezji Sandomierskiej. - Większość z nich skorzystało również z punktu wydawania odzieży, który mieści się w naszej placówce przy ul. Opatowskiej w Sandomierzu. Oprócz powodzian zakwaterowanych w ośrodku, ciepłe posiłki otrzymywało każdego dnia prawie 400 osób. Żywność rozwożona jest również kilka razy dziennie do służb, które przy pomocy łódek, pontonów i amfibii, dostarczają ją już bezpośrednio do osób przebywających w swoich mieszkaniach na zalanych terenach. Nie wszystkie transporty z pomocą docierają do naszej centrali w Sandomierzu. Często po otrzymaniu zgłoszenia kierujemy je bezpośrednio do miejsc zalanych, by w ten sposób ograniczyć koszty transportu. Transporty pomocy napływają nieustannie z terenu diecezji sandomierskiej oraz z całej Polski. Organizuje je Caritas, firmy, banki, przedsiębiorstwa. Wiele pomocy dociera od indywidualnych osób, które dowożą ją prywatnymi autami.
Sandomierska Caritas uruchamia program „Długa fala...”. Jest to projekt pomocy długofalowej osobom poszkodowanym przez powódź, realizowany przez Caritas Diecezji Sandomierskiej pod patronatem honorowym biskupa sandomierskiego Krzysztofa Nitkiewicza. Projekt ten jest skierowany do dzieci i młodzieży, rodzin wielodzietnych, starszych i chorych, samotnych oraz rolników. W ramach projektu młodzież i dzieci będą otrzymywać pomoc w dożywianiu, w dojazdach do szkoły, refundację kosztów pobytu w internacie itp. Osobom starszym, samotnym, chorym i niepełnosprawnym, będzie niesiona pomoc w zakupie lekarstw i częściowej opłacie bieżących rachunków. Rolnicy otrzymają pomoc w pozyskaniu paszy, nasion i sadzeniaków. - Do realizacji programu będziemy szukali sponsorów, darczyńców oraz będziemy organizować loterie, festyny i koncerty charytatywne, podczas których będą zbierane środki finansowe na realizację tego programu. Mamy zamiar tworzyć partnerstwa między szkołami i klasami, parafiami itp., aby sobie pomagać wzajemnie - wyjaśnia ks. Bogusław Pitucha, dyrektor sandomierskiej Caritas.
Podejście do każdej osoby posiadającej status powodzianina będzie odbywało się w sposób indywidualny. Ze względu na ogromne straty poniesione podczas tegorocznej powodzi i wyrządzone szkody Caritas Diecezji Sandomierskiej planuje realizację tego projektu przez dwa lata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pasterz diecezji dziękuje i prosi o pomoc dla powodzian
Reklama
Bp Krzysztof Nitkiewicz dziękował wszystkim zaangażowanym w pomoc za ofiarną służbę i zapewniając wszystkich powodzian o duchowym i materialnym wsparciu, jakie z terenu całej diecezji będzie nieustannie napływać. W wydanym przez siebie komunikacie apelował: „W walkę z potężnym żywiołem zaangażowani są wszyscy ludzie dobrej woli. Mogłem zobaczyć osobiście, z jaką ofiarnością i narażeniem życia niesiona jest pomoc powodzianom. W tych dniach jesteśmy wszyscy zjednoczeni i solidarni z potrzebującymi”. W niedzielę, 23 maja br., odbyła się również zbiórka pieniężna do puszek na rzecz dotkniętych powodzią, którą zarządził Biskup Ordynariusz.
W uroczystość Zesłania Ducha Świętego, po południu, w prawobrzeżnej części miasta, tuż za mostem na Wiśle, na tzw. osiedlu Huta, przed Domem Kultury bp Nitkiewicz mówił:. „Ołtarz stanął dzisiaj na skrzyżowaniu dróg, po których wędruje miłość wyrażona w niesieniu pomocy potrzebującym. Golgota, na której stał krzyż Chrystusa, znajdowała się również na skrzyżowaniu dróg. Specjalnie wybraliśmy to miejsce, aby głos naszej dzisiejszej modlitwy dotarł również do tych, którzy pozostali na zalanym terenie, w swoich domach rodzinnych. Naszą obecnością w tym szczególnym miejscu, które jest świadkiem wielkiej ludzkiej tragedii, chcemy was zapewnić, że Chrystus o was nie zapomniał i my także nosimy was nieustannie w naszych sercach”. Sprawowanie Mszy św. w kościele parafialnym pw. Matki Bożej Królowej Polski było niemożliwe, ponieważ świątynia ta została zalana wodą.
Msze św. w intencji powodzian oraz niosących im pomoc wolontariuszy i przedstawicieli służb mundurowych sprawowane były też w szkołach, w których przebywają dotknięci klęską żywiołową.
Woda przyszła błyskawicznie, z wielką siłą
Woda do Sandomierza i okolic przyszła błyskawicznie i z wielką siłą. We wtorek, 18 maja, zostały zalane następujące miejscowości diecezji sandomierskiej: Budziska, Szczebrzusz-Zofiówka, Maśnik i okolice Połańca, w środę, 19 bm., Koćmierzów, Sandomierz-Nadbrzezie, cztery osiedla Tarnobrzega, okolice Koprzywnicy (Łukowiec). W powiecie tarnobrzeskim najbardziej zagrożona była gmina Gorzyce i Baranów Sandomierski, zalane zostały wsie: Furmany, Sokolniki, Trześń, Orliska, Zalesie, zagrożone powodzią były Wrzawy. Mieszkańcy prawobrzeżnego Sandomierza z pomocą straży, wojska, policji oraz wielu ochotników nieustannie umacniali wały, by ocalić zakład huty szkła i swoje osiedle przed zalaniem. Tysiące ludzi dobrej woli solidaryzuje się z poszkodowanymi przez powódź. W pomoc zaangażowali się m. in. księża, siostry szarytki, klerycy Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, młodzież szkolna, PCK, straż, wojsko, policja.
W związku z tą wielką klęską powodziową, jaka dotknęła nie tylko Sandomierz i okolice, ale także tereny województwa świętokrzyskiego i podkarpackiego, wchodzące w skład diecezji sandomierskiej, akcję niesienia pomocy poszkodowanym przez żywioł podjęła od razu Caritas Diecezji Sandomierskiej. W środę, 19 maja br., od godz. 4 nad ranem ks. Bogusław Pitucha, dyrektor Caritas, wraz z pracownikami tej placówki, ks. Bogdan Piekut, proboszcz parafii katedralnej, włączyli się w ewakuację i transport ludności zalanej wodą prawobrzeżnej części Sandomierza. Ewakuowano m. in. podopiecznych schroniska dla bezdomnych mężczyzn i części ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych w Trześni. W pierwszej kolejności niesiono pomoc ludziom, którzy zostali umieszczeni z całymi rodzinami w głównym ośrodku Caritas w Sandomierzu (około 120 osób), zapewniając im posiłki i artykuły pierwszej potrzeby oraz pomoc medyczną. Bp Edward Frankowski z księżmi dotarł w środę do Trześni, by zorientować się, jakiej pomocy potrzebują tamtejsi mieszkańcy, a w czwartek bp Krzysztof Nitkiewicz wraz z ks. Bugusławem Pituchą w tym celu udali się na nowe tereny zalane, gdzie ludzie walczyli z żywiołem, wznosząc wały przeciwpowodziowe lub w okolice zagrożone zalaniem. Akcja pomocy będzie prowadzona, dopóki będzie istniała taka potrzeba. W parafii w Gorzycach, jak podaje ks. prał. Władysław Drewniak, udzielono schronienia 50 poszkodowanym osobom.
Ludzkie dramaty i solidarność z poszkodowanymi
Pani Maria z Wielowsi znalazła schronienie w internacie dawnej tarnobrzeskiej „budowlanki”. Ręce nerwowo ściskają różaniec, którego nie wypuszcza, boi się wracać, bo nawet nie wyobraża sobie, co zastanie. Już nawet płakać nie umie - dodaje cicho - czy to jakaś kara boska, czy co? Uciekali w ostatniej chwili, niektórzy narzucając na piżamę, nocną koszulę jedynie sweter, tyle mają. Wiele ludzi było i jest nadal w szoku. Małżeństwo z Tarnobrzega z ul. Warszawskiej kilkanaście godzin przesiedziało na dachu swojego domu, czekając na pomoc. Kiedy wreszcie znaleźli się u córki, spoglądali za okno, czy idzie woda. - Tato trzy dni nie spał, siedział cały czas w fotelu i tępo patrzył. Tego co przeżyli, nie da się tak po prostu wymazać z pamięci. Mama zabrała z domu tylko dowód osobisty i rachunki bieżące do zapłacenia...- mówi ich córka.
Młodzież nie dotarła na maturę - nie było jak. Ktoś opowiada, że na egzamin z języka polskiego nie zdążył zabrać prezentacji, pewnie nie ocalała. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak to dalej. Małe i większe dramaty splatają się ze sobą po szkołach, po internatach, po prywatnych domach, do których mieszkańcy zalanych terenów zostali przyjęci. W Stalowej Woli, Tarnobrzegu, Staszowie, w mniejszych miejscowościach otwierają drzwi dla ludzkiej tragedii, dzieląc się tym, co posiadają. Miejsce w domu, kromka chleba, a przede wszystkim dobroć i życzliwość. Woda na szczęście zaczyna opadać. Przejeżdżając powoli przez Sokolniki, nie chce się otwierać oczu. Ciemny pas mokrego muru pokazuje, dokąd sięgała woda. „Przeżyłem powódź wcześniej, ale takiej wody to tutaj nigdy nie było - opowiada starszy mężczyzna, który co chwila ociera łzy - żyć się nie chce. Ile razy można w życiu zaczynać od nowa? Płacze nie tylko on. Widok płaczących mężczyzn oznacza największą desperację. „Wszystko zabrała woda, i drzewo na zimę i węgiel. Ja mam już osiemdziesiąt siedem lat, sam jestem z żoną. Córka pobudowała się obok po tamtej powodzi, ale u nich przecież to samo” - smutna odpowiedź na mało stosowne pytanie „kto panu pomoże porządkować to wszystko?”. Nie umiem już zaczynać życia od początku, to nie ten wiek, Boże, Boże! Ze sklepu wynoszą bochny chleba, po kilka, jakby ze strachu, że można go nie mieć, tak jak się nie ma nic, gdy gwałtowna fala wody pozbawiła całego dorobku życia. Przejeżdżający samochód zbiera potopione zwierzęta. Dziwny fetor unosi się po drodze. Czuć go też na wyschniętej drodze z Gorzyc w kierunku Sandomierza. Urywa się nagle, do Trześni nie dojedzie się, wokół jedno morze, przetykane czubkami drzew, konturami domów.
„Ledwo zdążyłam uciec po schodach, na piętro, ale łez prawie tyle samo, co wody się wylało, gdy się patrzyło na to wszystko - tego się nawet nie da opowiedzieć”. Wyobrażam sobie, bo na to, co się widzi, gdy woda powoli opada, też patrzeć ciężko. Potrzeba dużo dobrych rąk, które pomogą, gdy woda opadnie, potrzeba dobrej woli i wrażliwych serc, które nie będą patrzeć na zegarek i liczyć czasu ofiarowanego tym, którzy płakać nie przestają.
Wiele ludzi musi odłożyć na bok rozpacz, chcą wrócić do siebie, zająć się porządkami, powrócić do normalności. Tylko ten moment podnoszenia się z kolan tak bardzo boli...