Szkoda, że wakacje już się kończą. Jeszcze nie tak dawno snuliśmy
plany dotyczące wyjazdów, spędzania wolnego czasu, a tu niebawem
trzeba będzie wrócić do szkoły. Wrócimy bogatsi o nowe przeżycia,
doświadczenia, a tych mamy sporo, dzięki naszym parafialnym duszpasterzom.
To już kolejny raz, gdy młodzież i dzieci z parafii pw. Krzyża Świętego
w Łomży mogły skorzystać z wakacyjnego wypoczynku, organizowanego
przez księży pracujących w parafii. My uczestniczyliśmy z ks. Krzysztofem
Jurczakiem w obozie rekolekcyjnym w Zakopanem i oczywiście w Tyszkach
Nadborach, bo wakacje w Tyszkach mają swój niepowtarzalny urok. Ranne
pianie kogutów i szczekanie psów budziły nas, ale można było jeszcze
trochę poleniuchować, bo przecież dzień na wsi zaczyna się bardzo
wcześnie, a kleryk Piotrek gdy słonko zaczynało już na dobre przygrzewać,
wyciskał z nas "siódme poty" na porannej zaprawie (czyt. gimnastyce)
. Świadomość pysznego śniadania pozwalała jednak wytrwać.
Urokliwa i malownicza okolica z szemrzącym strumykiem,
aleja wierzb prowadząca do pobliskiego lasu zachęcały nas do częstych
grupowych wypraw, podczas których rozważaliśmy kolejno Boże Przykazania,
dzieląc się w grupie z kolegami i koleżankami swoimi doświadczeniami,
często też obawami. Właściwy kierunek rozważań wytyczał jak zwykle
i zawsze rozwiewał nasze wątpliwości Ksiądz moderator podczas codziennych
homilii. To on nauczył nas patrzeć szerzej na każde z przykazań i
wówczas wydawało się nam wszystko takie proste i łatwe.
Pogodne wieczory dostarczały także niemało przeżyć duchowych,
ale oprócz tego sporą dawkę śmiechu i humoru w dobrym tonie. Za sprawą
wspaniałych animatorów mieliśmy możliwość poznania różnych form teatralnych,
muzyczno-wokalnych czy też zabaw sportowych. Skoki przez skakankę,
gra w piłkę czy badmintona z niejednego obozowicza uczyniły mistrza.
Godz. 22.00 - obowiązkowo cisza nocna, ale żaden dzieciak
nie zasnął bez krzyżyka na czole i buziaka na dobranoc od animatora.
W "haremie" (wyremontowany budynek gospodarczy) tym razem
rozlokowali się panowie, ale oni szybko zapadali w sen i tylko w
nocnej ciszy słychać było chrapanie. Dziewczyny tradycyjnie bardziej
gadatliwe musiały jeszcze rozmowy niedokończone koniecznie domówić.
I gdy było już całkiem cicho i ciemno wspomnienia biegły do Zakopanego,
gdzie w lipcu, w podobnej atmosferze ze świadomością szukania śladów
Boga przemierzaliśmy dziesiątki kilometrów po górskich szlakach.
Niejeden z nas miał okazję być po raz pierwszy w górach. Widok z
Gubałówki czy Sarniej Skały przyprawiał o zawrót głowy, ale dopiero,
gdy postawiliśmy swoje stopy na Giewoncie, niektórym zaparło dech
w piersiach. To wędrowanie, wspinanie, pokonywanie siebie, często
bólu i zmęczenia, uczyło innego patrzenia na ziemskie wędrowanie
do domu Ojca w niebie.
Boże, dziękuję Ci za wspaniały świat, za ludzi, z którymi
dane jest mi obcować, za to, że moje myśli w tę ciemną noc mogą podążać
do Ciebie, a rano znów przywita mnie piękny dzień.
To nic, że już koniec wakacji, wspomnienia i przyjaźnie
przetrwają próbę czasu. Za rok będziemy mówić: "a pamiętasz, jak
to w zeszłym roku...".
Pomóż w rozwoju naszego portalu