"Troskliwie karmicie wasze psy, a pozwalacie, by u waszych drzwi
umierał z głodu sam Jezus Chrystus" - tak jedną z największych patologii
naszego wieku skrótowo charakteryzuje św. Jan Chryzostom. I nie ma
ona nic wspólnego z inną dolegliwością, którą nazywa się potocznie "
stwardnieniem rozsianym". Nie będzie to więc tekst popularyzujący
nowinki medyczne z tej dziedziny.
"Uderz Jezu , bez odwłoki, w twarde serc naszych opoki"
- wołamy w "Pobudce" rozpoczynającej nabożeństwo "Gorzkich Żalów"
. Oziębłość, znieczulica, "pycha światowa", "zelżywe znieważanie",
lżenie świętości, "szyderstwa okrutne", chory śmiech, brak litości
i miłosierdzia - wszystko to, niczym gnijące kikuty trędowatego,
cuchnącą gangrenę wyciągam ku Chrystusowemu Krzyżowi. Ja, wielkopostny
grzesznik, pokutujący chrześcijanin, który 30-krotnie wyśpiewuję "
Jezu mój kochany". A oprawione to wszystko w pozłocone obramowania
pychy, która niszczy, która nawet gdy prosi, to rozkazuje, nawet
kiedy dziękuje, to słowem, czy półsłówkiem chce zapłacić. I dlatego
ściera ją proszalny ton i żałobny nastrój tego pięknego nabożeństwa.
Gdy mówię: "A mnie to nie wzrusza, nie obchodzi" - to staje przede
mną Bóg, który tak mnie szanuje, że wart jestem dlań nawet Syna Bożego.
W naszych codziennych prośbach do bliźnich tkwi zawsze wola
proszącego. Bywa to nieraz zła wola. "Gorzkie Żale" uczą prosić z
dobrą wolą. Bo gdy miłość własna czyni z "ja" centrum świata, wpatrzenie
w barwne obrazy Chrystusa od kadru z Ogrójca po wizję śmierci, koncentruje
moją wyobraźnię i pamięć na Miłości większej niż moja, na Osobie
Syna Człowieczego. A przecież to wyobraźni i pamięci potrafi uczepić
się najbardziej - na naszą zgubę i w różnych sytuacjach - szatan.
Nastrój pieśni, spontaniczność wykonania, ciepło współtworzenia nabożeństwa,
ustawiają naszą wyobraźnię na klimat dialogu z Bogiem. A gdy On wydaje
się zbyt odległy, bo przecież granica pomiędzy Królestwem Chrystusa
a anarchią szatana przebiega w moim sercu, to mam blisko Matkę Bolesną.
Rozmowa z Matką Jezusa, wczuwanie się w Jej cierpienia, jest prostsze,
nieomal dotykalne, poruszające. Ileż obrazów "matek cierpiących"
rejestrują nasze kościoły i cmentarze, przydrożne drzewa, krzyżowe
pobocza, a także domowe progi. "Zdrój żywej wody", żal skruszonego
grzesznika, "serca ochłodę", współczujący płacz, "cierpliwość królewska",
łzy pokuty, "obmycie duszy z grzechów", uleczenie z "oziębłości duszy"
i wreszcie zapalenie ognia Miłości - oto co może przynieść kontemplacja
tajemnic Męki Chrystusowej, współcierpienia Matki Chrystusowej. Daje
to początek ascezy, która im bardziej modna, tym trudniejsza. Jak
swoista "pobożność", która sądzi, że się Boga wywyższa, gdy się człowieka
poniża.
"Gorzkie żale, przybywajcie" - śpiewa te słowa już co najmniej
trzynaste pokolenie na polskiej ziemi. Warto przypomnieć, że autorem
najstarszej polskiej pieśni pasyjnej jest bł. Ładysław z Gielniowa (
1440-1505) bernardyn, gorący czciciel Męki Pańskiej. Pieśń "Żołtarz
Jezusów" zaczynała się od słów "Jezusa Judasz przedał za pieniądze
nędzne". Pasyjne "żale" znane były już w XVI w. Nabożeństwa rozpowszechniali
misjonarze, przybywający głównie z Francji, zwani "lazarystami",
a zajmujący się opieką nad cierpiącymi w szpitalach. Powstanie "
Gorzkich Żalów" w podobnej do dzisiejszej formie przypada na lata
1624-1625. Morowe powietrze pochłonęło wówczas w samej Warszawie
ok.20 % dorosłej społeczności. Charytatywno-liturgiczne Bractwo św.
Rocha przy kościele św. Krzyża inicjowało procesje różańcowe, wielkopostne
żalniki i rozpamiętywania Męki Pańskiej. W 1699 r. Michał Bartłomiej
Tarło, proboszcz świętokrzyski, przełożony prowincji polskiej Zgromadzenia
Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo, późniejszy biskup poznański,
zatwierdził "Gorzkie Żale" w obecnej formie. Wydano je drukiem w
Warszawie w 1707 r. pt. "Snopek mirry z Ogroda Getsemańskiego albo
żałosne Gorzkiej Męki Syna Bożego podczas Postu Wielkiego na pasjach
około godzin nieszpornych po południu rozpamiętywanie, dla zapalenia
miłości serc ludzkich ku niewinnej Męce Pana Zbawiciela naszego Jezusa
Chrystusa oraz ku Przenajświętszej Maryi Pannie Bolesnej". Pierwsze
pełne wykonanie Gorzkich Żalów miało miejsce w kościele Świętego
Krzyża w Warszawie w I niedzielę Wielkiego Postu Roku Pańskiego 1707.
Cel nabożeństwa, widniejący w całym przytoczonym, obszernym tytule,
był istotny dla wielu duszpasterzy, skoro już w parę lat później
odnotowuje się śpiewanie "Gorzkich Żalów" w Krasnymstawie, Łańcuchowie
i wielu innych kościołach parafialnych Lubelszczyzny, w ówczesnej
diecezji krakowskiej. Wyraźne motywy maryjne w nabożeństwie nawiązują
do znanej w Kościele prawosławnym w Rzeczypospolitej "Pieśni Krzyżowej"
. Jest w nich zawarta wspólna intencja "za nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego
i wszystkich niewiernych" oraz "ku czci Najświętszej Maryi, Matki
Bolesnej" w obliczu ścierania się z reliktami arianizmu i duchem
reformacji. Historycy odnotowują w jednym z miast na wschodnich kresach
Rzeczypospolitej, oprócz wielu tzw. tumultów wyznaniowych, zdarzenie,
podczas którego "świętokradcza ręka innowiercy - studenta" rozbija
figurkę Matki Boskiej ze słowami: "A teraz ratuj się sama dobra kobieto"
.
W 1750 r. w Wilnie ukazało się litewskie tłumaczenie "Gorzkich
Żalów", zaś w języku niemieckim, w katolickich landach niemieckich,
w roku 1913. Angielski przekład nabożeństwa istnieje od r. 1935.
Szerokie upowszechnienie nabożeństwa na ziemiach polskich obserwuje
się w XIX wieku, zwłaszcza po klęsce powstania styczniowego, kiedy
to sytuacja społeczno-polityczna dodatkowo motywuje do rozpamiętywania
Męki Zbawiciela, żałoby narodowej, dramatu sybirskich zsyłek i pruskiego
ucisku. Wówczas to nader często śpiewano "Gorzkie Żale" po dworach,
kmiecych domach podczas długich i smutnych wielkopostnych wieczorów
niedzielnych. W kościołach "odprawiano żalne rozpamiętywania" głównie
w Wielki Piątek w miejsce Mszy św., której w tym dniu nikt w Kościele
powszechnym nie sprawuje. Domowe nabożeństwa stały się znów popularne
w czasie okupacji hitlerowskiej, a następnie w okresie nocy stalinowskiej
i tzw. ograniczonej suwerenności czasu realnego socjalizmu. Wielu
ze średniego pokolenia pamięta zapewne, że była to wówczas domena
naszych babć i matek. Był przecież w Polsce czas, kiedy w radio nie
usłyszało się nawet kolędy w Boże Narodzenie. Nabożeństwa domowe
były więc natarczywą potrzebą duszy i wyznaniem wiary. Dzisiaj świątynie
rozbrzmiewają "Gorzkimi Żalami", w każdą wielkopostną niedzielę śpiewa
się zwykle jedną część. W ciągu całego okresu wielkopostnego cale
nabożeństwo odprawiane jest więc dwa razy. Nasi przedwojenni przodkowie
byli tu gorliwsi.
Znane są słowa, że "modlitwa jest słuchaniem ciszy wewnątrz
słowa". O rozważaniu Męki Pańskiej, przeżywaniu "Gorzkich Żalów"
można powiedzieć, że jest to dotykanie łagodności wewnątrz bólu,
gojenie ran u źródeł cierpienia, a przede wszystkim zapatrzenie się
w Boga we wnętrzu Miłości, słuchanie głosu współczucia w samym Sercu
Miłosierdzia. Dla wielu spośród nas jest to chyba stan "do odkrycia",
jak rekonwalescencja po ciężkiej chorobie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu