Małe obszary globu, małe państwa, stosunkowo nieduża ilość
ludzi, a więc wydawać by się mogło, że i problemy są również małe.
Tak jednak nie jest. Zbyt często do pomocy w ich rozwiązywaniu są
angażowane wielkie państwa i ich przedstawiciele. Sporo czasu przeznaczają
na te sprawy środki masowego przekazu. Być może nie wszyscy są tym
na równi zainteresowani, na pewno też poparcie dla stron np. konfliktu
czy porozumienia wygląda różnie. Często jest to uwarunkowane sympatią
lub antypatią nie zawsze opartą na racjonalnych, logicznych przesłankach.
Tak zwane urabianie opinii, a później jej wykorzystywanie, trwa nieraz
przez lata. Skutki takiej działalności są widoczne jeszcze do dziś.
Nie ma tu miejsca na odwagę i prawdziwość sądów, daje się zauważyć
brak samodzielnego myślenia oraz opieranie się na schematach z ubiegłej
epoki. Obłuda, nieprawda, uprzedzenia od dawna zajmują w dziejach
ludzkości poczesne miejsce, co jednak nie jest oznaką ich ostatecznego
zwycięstwa. O tym powinni pamiętać negocjatorzy i strony konfliktów.
Dla słuszności i prawdy pozostawiono mało miejsca, ale na pewno zatryumfują
one kiedyś w tej ciasnocie wzajemnych roszczeń, zarzutów, oszczerstw
i waśni.
Na tle rozmów, zapewnień, żądań wydarzyły się w Izraelu
dwie sprawy. Otóż przez granicę z Libanem przedostało się w ostatnich
dniach dwóch Arabów. Znając język hebrajski dotarli oni do najczęściej
ostrzeliwanego izraelskiego miasta Kiriat Szmone. Wynajęli taksówkę,
później zabili taksówkarza, samotnie kontynuując "podróż". Dokąd
i w jakim celu? Władze wojskowe i służby bezpieczeństwa twierdzą,
że byli to terroryści, którym udaremniono plany.
Drugi z wypadków to strzelanina w arabskiej wiosce Kfar
Suda. Rozpoczął ją 73-letni Mahmud Awdalla strzelając do znajdujących
się w pobliżu żołnierzy izraelskich z okien swego domu. Wojsko otworzyło
ogień raniąc go. W drodze do szpitala zmarł. Jego rodzina postawiła
zarzut, że oczekiwano 1,5 godziny na przyjazd karetki pogotowia widząc
w tym złośliwość władz. Cahal (wojsko) twierdzi, że ranny strzelał
cały czas uniemożliwiając zbliżenie nawet w celu udzielenia mu pomocy.
Jakiekolwiek byłyby wytłumaczenia i uzasadnienia w obu
wypadkach na pewno nie przyczynią się one do podania sobie rąk, który
to gest ma obrazować wzajemną szczerość, zrozumienie, wybaczenie
i pojednania. Samo złożenie podpisów na dokumentach nie jest jeszcze
w stanie zagwarantować pożądanych zmian na tzw. dole.
Chwilowo wyciszony problem porozumienia Izraela z Autonomią
Palestyńską w Camp David przy osobistym zaangażowaniu Prezydenta
USA przypomina rozdrapywanie rany zadanej dawno temu, lecz do dziś
krwawiącej. Nie sądzę, aby komukolwiek poza zainteresowanymi zależało
dziś, w 2000 r. na umieszczeniu którejś ze stron jako lidera na podium
zwycięzcy. Niestety, jedni i drudzy starają się przechylić szalę
wagi na swą korzyść umieszczając na nich argumenty dla każdego z
osobna słuszne i uzasadnione. Dobrze jeżeli toczy się tylko dyplomatyczny
spór przy różnego kształtu stołach. Można w tej sytuacji posługiwać
się racjami poplamionymi zaschłą już krwią, jeżeli ma to doprowadzić
do autentycznego pokoju. Shalom, salom (pokój) był, jest i będzie
zawsze najbardziej potrzebnym światu stanem jego istnienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu