Reklama

Roztoczańskie zamyślenia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jej wina była ewidentna. Popełniła cudzołóstwo. Prawo wobec takich kobiet było bardzo surowe. Mojżesz kazał je kamienować. Uważający się za sprawiedliwych nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, jak należy postąpić z cudzołożnicą. Przyprowadzili ją jednak do Pana Jezusa. Chcieli Go skompromitować wobec tłumu. Znali Jego naukę. Z jednej strony mówił o potrzebie wypełnienia prawa, z drugiej o potrzebie miłości i przebaczenia. Jeśli powiedziałby, że należy ją uwolnić, okazałby brak poszanowania dla prawa. Mogli go oskarżyć za brak szacunku dla czcigodnej tradycji. Aprobata dla ukamienowania byłaby zaprzeczeniem Jego nauczania. Inicjatorzy prowokacji byli pewni sukcesu. Zacierali ręce z zadowolenia. Tłum coraz mocniej ściskał kamienie w dłoniach. Czekał tylko na sygnał, żeby nimi rzucić w kobietę.

Oskarżyciele nalegali, żeby jak najszybciej wyraził swoją opinię, która była jednoznaczna z wyrokiem. Dezaprobata dla ukamienowania oznaczała wyrok na Niego. Aprobata - wyrok śmierci dla kobiety, a pośrednio także dla Niego. Pan Jezus milczał. Kiedy coraz bardziej na niego nalegali, zaczął pisać palcem na ziemi. Faryzeusze i uczeni w piśmie śledzili ruch jego ręki. W ich oczach pojawiło się przerażenie. Na piasku pojawiła się lista popełnionych przez nich przewinień. Dotychczas byli pewni, że nikt o nich nie wie. Okazało, że Jezus je znał. Chcąc Go odwieść od dalszego pisania, nalegali na jak najszybsze wydanie wyroku.

Pan Jezus daje przyzwolenie na ukamienowanie kobiety. Stawia tylko jeden warunek: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień" (J 8, 7). Kiedy oskarżyciele uprzytomnili sobie swoje grzechy, zaczęli się wycofywać. Stróżom moralności wypadły z rąk kamienie. Wszyscy jak niepyszni rozeszli się do domów. Pozostał Jezus i niewiasta. Pan Jezus znał zło jej czynów i je jednoznacznie potępiał. Nie potępił jednak tej konkretnej kobiety. Zachęcił ją do przemiany życia. Powiedział do niej "Idź, a od tej chwili już nie grzesz!" (J 8, 11).

Jezus wiedział, jak szybko ludzie potrafią rzucić kamieniami w innych. Doświadczył tego na sobie. Wielokrotnie próbowano w niego rzucać kamieniami: wtedy, kiedy powiedział: "zanim Abraham stał się, JA JESTEM" (J 8, 58); za to, że ośmielił się stwierdzić "Ja i Ojciec jedno jesteśmy". Jako argument świadczący o jego Boskim pochodzeniu przedstawił dobre czyny, które uczynił. Zachęcał swoich adwersarzy, którzy nie chcieli wierzyć jego słowom, by wierzyli jego czynom. Pytał, za które czyny chcą go ukamienować (Por. J 10, 22-39). Kiedy Jego przeciwnikom brakowało argumentów racjonalnych, wtedy chwytali za kamienie. Kamienie budziły lęk u apostołów. Kiedy mieli iść do Judei, z przerażeniem mówili: "Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?" (J 11,8). W tych słowach była zapewne troska o Mistrza. Nie można jednak wykluczyć, że bali się też o własną skórę. Pan Jezus czynił wyrzut stolicy swojego narodu: " Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani" (Łk 13, 34).

Po śmierci Chrystusa za kamienie chwytali przeciwnicy Kościoła. Spotkało to św. Szczepana. Za głoszenie Ewangelii został oskarżony przed Sanhedrynem. Podstawiono fałszywych świadków, by wydać na niego wyrok skazujący. Również członkowie rady zadawali mu podstępne pytania. Nie mogli jednak sprostać jego mądrości. Byli bezradni wobec argumentów, które przytaczał. Kiedy brakło im siły argumentów, uciekli się do argumentu siły. Ukamienowali św. Szczepana. Świadkiem tego wydarzenia był niejaki Szaweł. Z pewnością widok bohaterskiej postawy św. Szczepana skłonił go do refleksji. Kiedy się nawrócił i przyjął imię Paweł, sam był kamienowany. Z kata stał się ofiarą. W Liście do Koryntian pisał: "Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej" (2 Kor 11, 25). By uniknąć ukamienowania musiał uciekać z Ikonium (por. Dz 14, 5).

Dzisiaj nie używa się kamieni jako metody wymierzania kary lub sposobu argumentowania. Jednak coś z tego w nas pozostało. Jeśli chłopcy dla zabawy rzucają w siebie kamieniami, to należy im życzyć, by nie wyrządzili sobie i innym krzywdy. Jeśli oprychy obrzucają kamieniami samochody czy pociągi, należy ich za to surowo karać. Rzucanie kamieniami ma jednak swoje znaczenie metaforyczne. Oznacza łatwe wydawanie wyroków i wyrządzanie krzywdy. Nie brakuje ludzi, którzy łatwo potępiają innych, skazują na infamię, a nawet śmierć cywilną. Powołują się przy tym na racje społeczne, etyczne czy nawet religijne. Norwid przestrzegał, że łzy niewinnych ludzi są jak kamienie, które uderzą w ich sprawców: "A ludzie mówią, i mówią uczenie, / Że to nie łzy są, ale że kamienie".

Przykład z jednej strony uczonych w piśmie i faryzeuszów, a z drugiej grzesznej kobiety ocalonej przez Pana Jezusa, powinien być wielką przestrogą dla wszystkich. Nie można lekkomyślnie ludzi skazywać na ukamienowanie. Pan Jezus znał sytuację grzesznej kobiety. Znał też przyczyny uprawiania przez nią grzesznego procederu. Być może skłaniali ją do niego ludzie, którzy później chcieli ją ukamienować. O innej grzesznej kobiecie powiedział: "Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje" (Łk 7,47).

Nieraz ludzie grzeszni potrafią bardziej uwierzyć w Boga i Go pokochać niż tzw. sprawiedliwi. Wystarczy wspomnieć chociażby celnika Lewiego, setnika rzymskiego, syna marnotrawnego. I odwrotnie: ci, którzy uważają się za pobożnych, nie zawsze tacy są. Pan Jezus podawał rękę ludziom, którzy byli świadomi swej grzeszności. Oni ją chwytali i powstawali ze swoich upadków. Natomiast ludzie pyszni nie chcieli zauważyć swoich grzechów, szukali ich u innych. Stąd chwytali za kamienie. Ich naśladowcy czynią to do dnia dzisiejszego.

Również dzisiaj opinia publiczna potępia i karze ludzi słabych - dotkniętych alkoholizmem czy popełniających grzechy nieczyste. Z pewnością ci ludzie nie zasługują na pochwałę. Jednak niewielu wchodzi w motywy ich postępowania i stara się im pomóc. Nieraz te czyny są popełniane z motywów fałszywie rozumianej miłości. Z drugiej strony ta sama opinia publiczna toleruje, a nawet w pewnym sensie nobilituje ludzi podłych. Takich, którzy "bezinteresownie" szkodzą innym, poprzez oczernianie, powtarzanie plotek, obmowę, donosicielstwo przysłowiowe "kopanie dołków". Warto tu przytoczyć opinię Zygmunta Krasińskiego, który w jednym z listów pisał, że ludzi trzeba szanować, kiedy są dobrzy, współczuć im, kiedy upadają, pogardzać nimi, kiedy są podli.

Czas Wielkiego Postu jest czasem nawrócenia dla grzeszników. Nie tylko podobnych do owej ewangelicznej niewiasty. Także dla ludzi, którzy za plecami trzymają kamienie, rozglądając się, w kogo by nimi cisnąć. Niech nie czekają na dzień sądu ostatecznego. Wtedy Pan wypisze im dokładnie grzechy. Pora porzucić kamienie. Wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy grzesznikami. Wszyscy też potrzebujemy nawrócenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ewangelia jest Dobrą Nowiną dla wszystkich

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 16, 15-18.

Sobota, 25 stycznia. Święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła
CZYTAJ DALEJ

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry, „Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.
CZYTAJ DALEJ

Idź i zobacz, gdzie mieszka nasz Pan i mistrz Jezus Chrystus

2025-01-24 22:00

[ TEMATY ]

Wałbrzych

bp Adam Bałabuch

pogrzeb kapłana

ks. Bogusław Wermiński

ks. Mirosław Benedyk

Msza święta żałobna (Exporta) za śp. ks. prał. Bogusława Wermińskiego

Msza święta żałobna (Exporta) za śp. ks. prał. Bogusława Wermińskiego

W piątkowy wieczór 24 stycznia w Kolegiacie Matki Bożej Bolesnej i Świętych Aniołów Stróżów odbyła się Msza święta żałobna za śp. ks. prał. Bogusława Wermińskiego. Liturgii przewodniczył biskup pomocniczy diecezji świdnickiej Adam Bałabuch, który wygłosił również homilię. We wspólnej modlitwie uczestniczyło piętnastu kapłanów oraz liczni wierni.

Podczas kazania bp Bałabuch nawiązał do fragmentu Ewangelii według św. Jana o powołaniu pierwszych uczniów. Przypomniał słowa: „Rabbi (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz? (…) Chodźcie, a zobaczycie” (por. J 1, 38-39), które – jak zaznaczył – symbolizują początek drogi wiary każdego chrześcijanina. Zauważył, że także śp. ks. prałat Bogusław, podobnie jak pierwsi apostołowie, usłyszał głos Chrystusa i odpowiedział na Jego wezwanie, całkowicie poświęcając się służbie Bogu i człowiekowi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję