Reklama

Kapłan dla Pińczowa

Wracając z podróży samochodem, mijając słynny wąwóz, za którym wyłaniało się już miasteczko, ks. kan. Józef Zdradzisz mówił z rozmarzeniem: „mój kochany Pińczów”

Niedziela kielecka 9/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Znający go potwierdzają: autentycznie kochał to miejsce, był zafascynowany historią Pińczowa. Potrafił sypać jak z rękawa faktami, biografiami, ciekawymi opowieściami. Co więcej, z dziedzictwa kulturowego i historycznego Ponidzia umiał wybierać perełki, wykorzystując je do celów duszpasterskich.

Święci chodzili po pińczowskich brukach

Reklama

- Święci chodzili po pińczowskich brukach - powtarzał. Brat Albert Chmielowski, bł. ks. Józef Pawłowski, bł. Karolina Kózkówna. Sprowadzał do kościoła św. Jana Ewangelisty relikwie świętych, organizował uroczystości ku ich czci, pokazywał uczniom szkół pińczowskich prawdziwie piękne życiorysy. Inicjował wydarzenia patriotyczno-religijne na Grochowiskach - w miejscu wielkiej bitwy powstania styczniowego, które miały także charakter ekumeniczny, włączał się w uroczystości w pińczowskiej synagodze. Organizował z udziałem biegaczy Mieczysława Pikulskiego i Tadeusza Zająca maratony z przesłaniem dla mieszkańców miasta, dla uczczenia ważnych historycznych dat i miejsc. Troszczył się o kaplicę św. Anny na wzgórzu i bolało go, gdy znowu oberwano na niej rynny. Pod jego opieką zabytkowy kościół św. Jana Ewangelisty odzyskiwał dawny blask, kolejno odnawiał z pomocą i wsparciem parafian ołtarze, świątynia piękniała z roku na rok.
- Kiedyś w starej szopie nieopodal plebanii ks. Józef odnalazł autentyczny skarb - oryginalny taraban z czasów wojen szwedzkich. Odnowiliśmy go w firmie. Znalazł w Częstochowie zakład, który założył nową cielęcą skórę na wierzch. Taraban wydawał bardzo oryginalne dźwięki i, oczywiście, został wkrótce wykorzystany na uroczystościach kościelnych i innych - opowiada Mieczysław Pikulski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kapelan w Zakładzie Karnym

Reklama

O ks. Zdradziszu ludzie mówili: w każdym próbował odnaleźć dobro. Jako kapłan doskonale spełniał się w kolejnych funkcjach i zadaniach. - Kapelana policji, straży w Pińczowie, a zwłaszcza diecezjalnego duszpasterza więziennictwa i kapelana Zakładu Karnego w Pińczowie. Funkcję tę objął oficjalnie w 2004 r., ale tak naprawdę już kilka lat wcześniej przychodził z posługą do więźniów.
- Do jego obecności przyzwyczailiśmy się w szczególny sposób, stała się ona dla nas powszednia. Wielokrotnie nasze zdziwienie budził widok kapelana przechadzającego się wraz z osadzonymi po spacerniaku. Wtedy rozmowy były najbardziej szczere, gdyż na moment ksiądz stawał się jednym z osadzonych - mówi Przemysław Renda, rzecznik prasowy, zastępca kierownika Działu Penitencjarnego Zakładu Karnego w Pińczowie.
- Jako młody wychowawca pełniłem służbę dyżurną w niedzielę. Ok. godz. 9 przyszedł kapelan i poprosił o sprowadzenie na Mszę św. skazanych. Ponieważ udało mi się zebrać jedynie osiem osób, ksiądz sam wkroczył do akcji. Wraz z nim wchodziłem do cel, a po krótkiej rozmowie z kapelanem wszyscy osadzeni wychodzili do kaplicy, która w dziesięć minut była zapełniona… Miał dar przekonywania, autorytet i osobowość - opowiada.
Ks. Józef odwiedzał bardzo często Zakład Karny. Wezwany, o każdej porze dnia i nocy udzielał więźniom sakramentów, regularne sprawował Msze św. w pięknie urządzonej z jego inicjatywy kaplicy więziennej. Choć wcale nie było w planach rozbudowy Zakładu Karnego, to przekonał ówczesnego dyrektora ZK Pińczów Leszka Dzierwę, by kaplica powstała. Potem ks. Zdradzisz zadbał o jej pełne wyposażenie. Tutaj czekał zawsze w konfesjonale na więźniów, udzielał im sakramentu chrztu, Pierwszej Komunii św., bierzmowania. Kiedy przychodził okres przedświąteczny, siadał na plebanii z młodzieżą i przygotowywał kartki świąteczne, życzenia, opłatki - dla więźniów, tych bez rodziny, pozostawionych samych sobie.
Zaskakiwał nowymi pomysłami. Pewnego dnia zorganizował koncert przed Zakładem Karnym. Przyprowadził dętą orkiestrę na spacerniak. Popłynęły dźwięki marszy wojskowych, skocznych melodii, maryjnych pieśni. A osadzeni poruszeni wyglądali zza więziennych krat, patrząc na to widowisko, które specjalnie dla nich zorganizował ich kapelan. Potem za murami więzienia były jeszcze inne wydarzenia kulturalne, religijne, a także sztuka „Znak Krzyża”.

Zawsze blisko ludzi

Jaki był? Miał wielu przyjaciół i znajomych kapłanów i świeckich, którzy mogliby opowiadać o nim godzinami. - Serdeczny i ciepły. Miał zwyczaj wychodzenia po Mszy św. niedzielnej przed kościół, witając się z ludźmi, podawał rękę, wypytywał o rodzinę, staruszki obdarowywał czekoladkami, które zawsze miał w kieszeni. Bardzo szanował czas, nie trwonił go na byle co. Wspierał potrzebujących, pocieszał samotnych. - Pojedźmy do starszego pana do szpitala. Wiesz, on nie ma nikogo, ucieszy się - prosił kiedyś ks. kan. Stanisława Kapicę z parafii Białogon. Ludzie mówili, że zawsze wychodził naprzeciw drugiego człowieka, nieważne czy był wierzący, czy nie. Potrafił łączyć ludzi. Organizował wiele przedsięwzięć duszpasterskich, kulturalnych, charytatywnych, wciągając do współpracy swoją charyzmą i otwartością wszystkie środowiska w Pińczowie: policjantów, strażaków, nauczycieli, urzędników, przedsiębiorców, młodzież i dzieci.
Lubił wypoczywać nad wodą, łowił ryby, pływał. Jednak nawet podczas urlopu szybko rezygnował z błogiego wypoczynku. Wyciągał swój zeszyt i kreślił w nim plany uroczystości pierwszokomunijnej, spotkania z nauczycielami… - Musisz to teraz robić? Przecież to twój urlop - pytałem go czasem z przekorą. Sumiennie z zaangażowaniem traktował każdą, nawet drobną sprawę - opowiada ks. Kapica.
Jego poczucie humoru dobrze znali księża. - Kiedyś żaliłem się Józkowi: nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzę, budowa kościoła, duszpasterstwo, tyle kłopotów… On roześmiał się serdecznie i mówi: „to otwórz drzwi i płacz, wszyscy będą ci współczuć”. Ale tak na prawdę zawsze można było na niego liczyć - wspomina. Znajomemu ks. Zdradzisza ukradł ktoś rower. Poskarżył się księdzu, a on na to: który? Stary czy nowy? - Nowy. - To nie jest duży problem, to szczęście, bo stary sobie potrafisz naprawić, a z nowego… ktoś się ucieszył.
Długo chorował: dokuczała cukrzyca, potem rak krtani. Chropowaty głos z trudem wydobywał z gardła w ostatnich miesiącach życia. Jednak cierpienie znosił z cierpliwością i pogodą ducha.
- Po operacji, kiedy przebywał w szpitalu w Kielcach, usiadłem na jego łóżku i karmiłem go dużą strzykawką przez nos. Kapały mi łzy, jemu też. Po zabiegu nie mógł nic powiedzieć. Były długie chwile milczenia, czasem skreślił na papierze kilka słów. „Słuchaj, przyjacielu, idź już, jutro będziesz mi bardzo potrzebny” - napisał w ostatnim zdaniu. Zmarł nazajutrz 22 lutego 2008 r.

Dorastał w pobożnej rodzinie

Ks. Józef Zdradzisz przyszedł na świat 19 stycznia 1948 r. w Węgrzynowie w parafii Obiechów, leżącej w powiecie jędrzejowskim. Rodzicom: tacie Władysławowi i mamie Stanisławie z domu Wójcik zawdzięczał wychowanie religijne i wielką pracowitość. Do końca życia z rodziną łączyła go silna serdeczna więź, z szacunkiem odnosił się do rodziców i braci. Imieniny i urodziny rodziców stawały się zawsze okazją do spotkania całej rodziny. O tych serdecznych dobrych relacjach z rodziną opowiadał często swoim kolegom kapłanom.
Uczęszczał do szkoły podstawowej w Węgrzynowie. W latach 1961-1965 uczył się w Liceum Ogólnokształcym w Wodzisławiu. Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach w 1965 r. Dał się poznać jako dobry kolega, pełen humoru, który skutecznie ubarwiał klerykom rzeczywistość seminaryjną, jak napisał ks. prał. Jan Iłczyk, proboszcz parafii św. Józefa Robotnika w Kielcach, jego bliski kolega, we wspomnieniu o ks. Zdradziszu zamieszczonym w KPD w 2008 r. Święcenia kapłańskie otrzymał 12 czerwca 1971 r. z rąk bp. Jana Jaroszewicza. Jako neoprezbiter stawiał pierwsze kapłańskie kroki w parafii św. Mikołaja w Solcu-Zdroju, gdzie był wikariuszem w latach 1971-1974. Następnie w latach 1974-1980 pracował w parafii Chrystusa Króla w Kielcach, gdzie proboszczem był ks. Jan Mucha. Kiedy proboszcz zapadł na chorobę nowotworową, z oddaniem pomagał mu, zajmował się nim, pielęgnował go w dzień i w nocy, był przy nim do końca - podkreśla ks. Jan Iłczyk.
W latach 1980-1982 był wikariuszem w parafii katedralnej, po czym otrzymał nominację na proboszcza parafii w św. Jana Chrzciciela, która została wydzielona z parafii katedralnej. Tutaj w bardzo trudnych warunkach z zaangażowaniem i poświęceniem organizuje życie parafialne, zajmuje się budową nowego domu parafialnego i kościoła. W ciągu sześciu lat powstał dom parafialny, który mieścił kaplicę z salami katechetycznymi.
W roku 1988 otrzymuje nowe zadanie - zaczyna pełnić obowiązki prokuratora, czyli dyrektora ekonomicznego Wyższego Seminarium Duchownego. Dzięki pracowitości i bogatej osobowości ks. Józef z powodzeniem realizuje wiele prac i inwestycji. Rozbudowuje seminarium, prowadzi remonty, usprawnia życie Seminarium. Drzwi jego seminaryjnego mieszkania były zawsze otwarte dla kapłanów. Jeszcze jako ekonom zaczął organizować nową parafię Matki Boskiej Częstochowskiej w Kaczynie. Najbardziej związany był z Pińczowem, w którym pracował od 26 czerwca 1995 r. jako proboszcz w parafii św. Jana Ewangelisty i Apostoła, a od lipca 1995 r. dziekan dekanatu pińczowskiego. Ksiądz Biskup posłał go tutaj, by zjednoczył ludzi i podzielone środowiska. Czy się udało? Pińczowianie dali o tym świadectwo w czasie ostatniego pożegnania na cmentarzu.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

USA: Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych

2025-01-20 18:08

[ TEMATY ]

Donald Trump

PAP/EPA/SAUL LOEB / POOL

Donald Trump został w poniedziałek zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych podczas ceremonii w Kapitolu. Złożenie przysięgi formalnie rozpoczyna jego prezydenturę.

"Uroczyście przysięgam, że będę wiernie sprawować urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz że w miarę swoich najlepszych możliwości będę chronić, strzec i bronić Konstytucji Stanów Zjednoczonych" - oświadczył Trump, składając przysięgę na Biblię w towarzystwie prezesa Sądu Najwyższego Johna Robertsa.
CZYTAJ DALEJ

Pierwszy paulin

2025-01-14 14:06

Niedziela Ogólnopolska 3/2025, str. 24

[ TEMATY ]

bł. Euzebiusz

paulin

commons.wikimedia.org

Pragnąc życia „sam na sam z Bogiem”, został przełożonym pustelników naddunajskich.

Euzebiusz urodził się w węgierskim mieście Ostrzyhom (dzisiejszy Esztergom) w zamożnej rodzinie chrześcijańskiej. Naukę odbył w szkole katedralnej w swoim mieście. Otrzymał święcenia kapłańskie, a następnie był kanonikiem katedralnym. Podczas najazdu Tatarów w 1241 r. ukrywał się w lasach Pilisium (Pecs), gdzie spotkał wielu świętych mężów żyjących samotnie. Po rozdaniu całego swojego majątku biednym rozpoczął wraz z kilkoma towarzyszami życie pustelnicze w pobliżu Szanto. Jego wspólnota w klasztorze pw. Świętego Krzyża przyjęła tę samą surową regułę, co eremici z drugiego klasztoru św. Jakuba, założonego w 1215 r. przez biskupa Bartłomieja z Peczu na górze Patacs. Euzebiusz doprowadził do połączenia tych klasztorów i został przełożonym pustelników naddunajskich. Nowemu zgromadzeniu nadał nazwę: Zakon Braci św. Pawła Pierwszego Pustelnika. Nazwę tę przyjęto na kapitule w 1263 r. Papież Klemens V zatwierdził Zakon Paulinów w 1308 r., już po śmierci Euzebiusza.
CZYTAJ DALEJ

Święto Kapituły Metropolitalnej Wrocławskiej

2025-01-20 19:42

screen

Eucharystia w katedrze wrocławskiej w patronalne święto Kapituły

Eucharystia w katedrze wrocławskiej w patronalne święto Kapituły

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski przewodniczył Mszy św. z udziałem Kanoników Kapituły Metropolitalnej Wrocławskiej z racji patronalnego wspomnienia św. Wincentego diakona i męczennika.

– W Roku Jubileuszowym 2025 przybywamy do katedry jako pielgrzymi nadziei. Papież Franciszek w bulli ogłaszającej ten jubileusz napisał: „Nadzieja wraz z wiarą i miłością tworzy tryptyk cnót teologalnych, które wyrażają istotę życia chrześcijańskiego. W ich nierozerwalnym dynamizmie nadzieja jest tą, która niejako nadaje orientację i wskazuje kierunek i cel chrześcijańskiej egzystencji”. Te słowa stają się naszą intencją podczas patronalnego święta, abyśmy podobnie jak św. Wincenty napełnieni nadzieją, wypełniając z miłością powołanie, którym obdarzył nas Bóg, stawali się już nie tylko pielgrzymami nadziei, ale również jej świadkami – mówił w słowie powitania ks. Paweł Cembrowicz, proboszcz parafii katedralnej.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję