Weronika Plucińska urodziła się w Warszawie 1 lutego 1899 r. Jej rodzice - Bolesław Pluciński i Matylda z rodu Wajrychów - byli śpiewakami w chórze kościelnym. On, prowadzący bas, pochodził z powiatu kaliskiego, ona, primadonna, z rodziny o korzeniach serbsko-łużyckich. Weronika miała rodzeństwo, dwie starsze siostry: Władysławę i Zofię oraz młodszego brata, Bolesława.
W końcu pierwszego dziesięciolecia XX wieku Plucińscy przenieśli się z Warszawy do Częstochowy, gdzie zostali aż do śmierci. Przez lata zajmowali dom przy ulicy Św. Jadwigi 129, który, niestety, nie przetrwał do naszych czasów. Miejsce, na którym stał dom Weroniki, wskazuje, że budynek nie był duży, ale zdaniem Haliny Kabus „prawie idealny dla sześcioosobowej rodziny”. Siostra Weroniki, Władysława, pracowała w aptece mieszczącej się w kamienicy zwanej Domem Księcia na rogu dzisiejszych ulic Wolności i Sobieskiego, natomiast Zofia była urzędniczką. Ojciec Bolesław, jak i brat Bolesław junior pasjonowali się muzyką, obaj śpiewali w chórze Jasnogórskim.
Weronika Plucińska, jak wynika z relacji jej znajomej, Haliny Kabus, „nie należała do kobiet o nadzwyczajnej urodzie. Miała bladą cerę, ale jakże delikatne rysy twarzy, kręcone włosy oraz ciemne oczy. Była jednak osobą niezwykle uroczą, o wesołym i żywym usposobieniu, zawsze uśmiechniętą, lubiącą zabawę i żarty. Jej nieprzeciętna osobowość zjednywała sympatię ludzi”.
Rodzina Plucińskich żyła skromnie, urzędnicze pensje sióstr starczały tylko na najpotrzebniejsze rzeczy. W 1925 r. Weronika rozpoczęła pracę jako nauczycielka w 7-klasowej Publicznej Szkole Powszechnej nr 8 mieszczącej się przy ulicy Równoległej 12 w Częstochowie. Weronika pracowała jako jedna z trzech nauczycielek pod nadzorem kierownika szkoły Jana Wróblewskiego. To tutaj spotkały się po raz pierwszy Weronika Plucińska i Halina Kabus, której wspomnień mieliśmy przyjemność wysłuchać.
1 sierpnia 1933 r. nasza bohaterka, na własną prośbę, została przeniesiona się ze szkoły na Groszu do podstawówki w Kawodrzy Górnej, gdzie pracowała aż do wybuchu II wojny.
8 kwietnia 1937 r., w wieku siedemdziesięciu dwóch lat, umarł ojciec Bolesław Pluciński. Został pochowany na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie. Po śmierci ojca syn Bolesław wyjechał do Warszawy, panie Plucińskie zostały same i nie rozstały się ze sobą, aż do tragicznej śmierci.
Rok 1939 był jednym z najbardziej tragicznych okresów w dziejach naszego państwa, a to wszystko za sprawą agresji nazistowskich Niemiec na nasz kraj. Zadanie obrony Częstochowy otrzymała 7 DP pod dowództwem gen. Janusza Tadeusza Gąsiorowskiego oraz wchodzący w jej skład częstochowski 27 p.p. Walki w obronie Częstochowy trwały do 3 września, kiedy to na skutek zaciekłych ataków niemieckich żołnierze polscy musieli opuścić miasto.
Już od pierwszych dni okupacji Plucińskie udzielały schronienia ściganym przez gestapo przedwojennym działaczom politycznym.
15 marca 1942 r. na Rynku Wieluńskim odbyła się gwałtowna strzelanina między zebranymi w jednym z domów na rynku ważnymi osobistościami NOW a gestapo. Polacy uzbrojeni byli skromnie, tylko w jeden pistolet - prawdopodobnie Mauser C96. Na wieść o nadchodzących Niemcach konspiratorzy zabarykadowali się w pokoju. Gdy gestapowcy podeszli na odległość celnego strzału, przez drzwi zaczął strzelać prowadzący odprawę Seweryn Marciniak ps. „Jarża”, blisko pięćdziesięcioletni lwowiak. Niestety, wkrótce dwóch z czterech uczestniczących w zebraniu konspiratorów zostało trafionych. Pozostali dwaj postanowili uciekać przez okno. Pierwszy z nich zginął, wielokrotnie trafiony kulami z broni maszynowej. Drugi z nich, „Jarża”, także został ranny - dwukrotnie w płuca, ale jakoś dotarł do zakonspirowanego lokalu NOW, jakim był dom Weroniki i jej rodziny. Niestety, tutaj zmarł po krótkim czasie, pozbawiony fachowej opieki lekarskiej. Panie Plucińskie pochowały go w swoim ogródku, płytko pod klombem, w trumnie zbitej z desek łóżka. Na pniu rosnącego obok drzewa powiesiły orzełka z żołnierskiej czapki „Jarży”.
Wkrótce zadecydowano, że w domu przy ul. Św. Jadwigi 129 zostanie uruchomiona tajna drukarnia. Panie Plucińskie stały się sercem drukarni. Wykonywały wiele prac: przepisywały artykuły, prowadziły nasłuch radiowy, pomagały składać numery pisma. Powielały one konspiracyjny tygodnik „Alarm”.
Weronika wraz z siostrami i matką zaczęły dostarczać numery tygodników do klasztoru jasnogórskiego. Odbierał je od nich sam przeor, o. Norbert Motylewski i o. Polikarp Stefan Sawicki, kapelan Armii Krajowej i autor niektórych tekstów pisanych do „Alarmu”. Kiedy gestapo odkryło tytuł jednego z pism przemycanego na Jasną Górę, mimo dużego niebezpieczeństwa rodzina nadal kolportowała prasę na teren klasztoru.
W nocy z 23 na 24 września 1943 r. Niemcy z Schupo przeprowadzali obławę na nielegalne ubojnie mięsa. W trakcie rewizji natrafiono w domu Plucińskich na ślady drukarni. W ręce Niemców wpadł dość bogaty łup: powielacze, maszyna do pisania, matryce i materiały redakcyjne. Wezwani funkcjonariusze gestapo przybyli w charakterystycznych „budach” a także w samochodach osobowych. Dokładnie przeszukali najbliższe otoczenie domu, znajdując zakopane słoje z zaszyfrowanymi materiałami oraz zwłoki „Jarży”. Niemcy nie zdołali jednak złamać szyfru (stosowano szyfr książkowy), a znająca go Zofia Plucińska nie zdradziła go. Gestapowcy dodatkowo urządzili w mieszkaniu „kocioł”, trwał on długo (kilka tygodni), ale nie przyniósł okupantom żadnego efektu.
Po aresztowaniu panie Plucińskie zostały przetransportowane do siedziby częstochowskiego gestapo mieszczącej się przy ulicy Kilińskiego 10. Tam zostały poddane brutalnym przesłuchaniom. Bite, wręcz katowane, nie ujawniły żadnych informacji mogących zdekonspirować działaczy Polski Podziemnej. Przesłuchań nie przetrzymała 77-letnia Matylda, która zmarła zamęczona w trakcie przesłuchań.
Niemcy widząc, że nie zmuszą sióstr do mówienia, przetransportowali je w dniu 2 października 1943 r. do KL Auschwitz. Po przybyciu, zostały poddane procedurom ewidencji, nadającym im numery obozowe. Weronika otrzymała numer obozowy 63890, Władysława - 63889, Zofia - 63888.
Po niespełna dwóch miesiącach zmarła pierwsza z sióstr, Władysława. Stało się to 22 listopada 1943 r., jako oficjalną przyczynę jej śmierci podano posocznicę przy ropowicy. Kilka dni później umiera z tego samego powodu bohaterka naszego artykułu, Weronika (1 grudnia 1943 r.). Ostatnia z sióstr Zofia zmarła w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 26 grudnia 1943 r., z powodu ogólnego osłabienia organizmu.
Słusznie kiedyś powiedział Zbigniew Herbert, że „naród, który traci pamięć traci sumienie”. My, młodzi, nie mamy takiego bagażu doświadczeń jak nasi dziadkowie czy rodzice, ale mamy coś, czego oni nie mieli - mamy wolność, dlatego odważmy się być wolnymi. Dbajmy o pamięć tych, którzy odeszli, a dzięki którym jesteśmy.
Z tego miejsca chcemy bardzo serdecznie podziękować pani Halinie Kabus, która wspomogła nas w naszych poszukiwaniach.
Jeśli ktoś znał rodzinę Plucińskich i zechciałby nam przekazać informacje na jej temat, bardzo prosimy o skontaktowanie się z nami pod nr. tel. 606-539-711.
Pomóż w rozwoju naszego portalu