Jak można się było spodziewać - im głębiej UE wciągnęła nasze
kolejne rządy w tzw. proces akcesyjny (im więcej tzw. warunków dostosowawczych
już spełniliśmy...), tym twardsze teraz stawiane są Polsce warunki.
Nawet wśród euroentuzjastów odzywają się już głosy, że "trzeba było
ostrożniej z tym entuzjazmem"; no cóż, lepiej opamiętać się później,
niż wcale.
Unia Europejska zaproponowała polskim rolnikom ledwo
25% tej pomocy, jaką oferują rolnikom własnym. Nie ma więc mowy o
żadnym już "wyrównywaniu szans", ale o coraz większym dystansie.
100-procentową pomoc finansową mamy otrzymać dopiero za 11 lat, ale
to bardzo wątpliwe: kilka najsilniejszych państw UE, z Niemcami włącznie,
już domaga się stopniowej redukcji pomocy dla rolnictwa i nie da
się wykluczyć, ze po roku 2006 taka pomoc dla rolnictwa (dopłaty
bezpośrednie) zostanie albo znacznie ograniczona, albo w ogóle zniesiona.
PSL, członek rządzącej koalicji, znalazł się w trudnym
położeniu. Z jednej strony uczestnictwo w rządzącej koalicji zobowiązuje
do lojalności wobec postkomunistów... - z drugiej strony "koń jaki
jest, każdy widzi". Mało kto spośród polityków PSL-u zdobędzie się
na taką bezczelność, jak jeden z polityków SLD, który powiedział,
że najnowsza propozycja UE "otwiera nowe szanse"... Toteż PSL najwyraźniej
dzieli się: na tych, którzy chcą bezwzględnie odrzucić kapitulacyjną
ofertę UE - oraz na tych, którzy na siłę i za wszelką cenę usiłują
gorliwie dopatrzeć się w tej propozycji jeszcze jakichś "elementów
konstruktywnych" wartych dalszych negocjacji. Trzeba jednak zauważyć,
że sama UE określiła swą propozycję jako "ostateczną".
Trudno jednak te gorliwe usiłowania brać poważnie, jeśli
naszym celem ma być wyrównywanie szans z krajami UE: wszystkie one
bowiem zmierzają do mniej lub bardziej zakamuflowanego wyrażenia
zgody na coraz twardszy dyktat unijny.
Pewien publicysta zapytał wprost i szczerze: "Czy PSL
sprzeda chłopów Sojuszowi Lewicy Demokratycznej?". Dobre pytanie;
czas pokaże. Tymczasem w kręgu niepoprawnych euroentuzjastów odzywają
się głosy, że "przecież nie mamy alternatywy", bo jeśli nie przystąpimy
do UE, to "wchłonie nas Wschód".
Na szczęście nie stoimy przed tak topornie kreśloną alternatywą:
przystępować do UE - czy nie? Wydaje się, że są przynajmniej cztery
możliwości. Pierwsza - to przystąpić do UE na wynegocjowanych warunkach,
ale wcześniej obniżyć w Polsce znacząco podatki, aby nasz przemysł,
rolnictwo i nasza praca były konkurencyjne. To byłoby najlepsze rozwiązanie.
Druga możliwość to nie przystępować do UE, ale także obniżyć znacząco
podatki. To też niezła możliwość. Trzecie rozwiązanie to przystąpić
do UE, zdając się li tylko na wynik negocjacji (co właśnie proponują
postkomuniści); to jedna z gorszych możliwości. Wreszcie jest i możliwość
czwarta: nie przystępować do UE i nie obniżać podatków; to rozwiązanie
najgorsze.
Niestety, rządowa propaganda upowszechnia myślowy schemat,
jakobyśmy mieli tylko dwie możliwości: przystąpić albo nie przystąpić.
Stwierdzić można ze zdumieniem, że tak ważny temat jak "polski system
podatkowy" w ogóle już zniknął z ust polityków rządzącej koalicji...
A przecież podatki są kluczem do gospodarki wolnorynkowej?... Czyżby
uzgodniono gdzieś po cichu z UE, że tego tematu poruszać nie wolno?
...
Pomóż w rozwoju naszego portalu